Wybory parlamentarne we Francji: Partia Emmanuela Macrona idzie po zwycięstwo

Lokale wyborcze zostały otwarte o godzinie 7. Francuzi, których uprawnionych do głosowania jest 47 mln, mają czas na oddanie głosu do 18. Chwilę po zakończeniu głosowania francuskie stacje telewizyjne podadzą wyniki exit polli. Głosują również obywatele francuskich departamentów i terytoriów zamorskich, których Francja posiada trzynaście (m.in. Gujana Francuska, Martynika czy Polinezja Francuska), a także obywatele, który mieszkają za granicą.

Stawka toczy się o 577 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym: 539 jest do zdobycia we Francji metropolitarnej, 27 na terytoriach zamorskich, a o 11 decydują Francuzi żyjący na emigracji. Walczy o nie aż 6500 kandydatów. Wybory odbywają się w okręgach jednomandatowych – jeśli w danym okręgu określona partia uzyska ponad 50 proc. poparcia, druga tura nie będzie konieczna. W innym wypadku druga tura zostanie przeprowadzona w niedzielę 18 czerwca, a wezmą w niej udział ci kandydaci, którzy w pierwszej zdobyli co najmniej 12,5 proc. Jeśli nikomu się to nie uda, za tydzień zmierzy się ze sobą dwóch polityków z największą ilością głosów.

Wybory parlamentarne to sprawdzian dla prezydenta Emmanuela Macrona, który został wybrany miesiąc temu. Jego centrowa partia La République En Marche, która powstała zaledwie w ubiegłym roku, liczy na większość w Zgromadzeniu Narodowym, czyli co najmniej 289 mandatów. To pozwoli bowiem Macronowi na swobodne rządy i przeprowadzanie zapowiadanych reform. Według sondaży 39-letni prezydent nie ma jednak powodów do zmartwień. Środowe badanie przeprowadzone przez IFOP sugeruje na przykład, że La République En Marche zdobędzie aż 350-380 mandatów.

Lista wyborcza La République En Marche jest wyjątkowo zróżnicowana. Podczas selekcji sztab Emmanuela Macrona postawił pięć warunków: obecność osób spoza świata polityki, parytety płciowe, brak kryminalnej przeszłości, różnorodne poglądy polityczne (kandydaci mogą więc należeć do innych partii, ale nie mogą starać się o mandat z ich list) i zgoda na program partii. Połowę kandydatów stanowią kobiety, a także ludzie spoza polityki, wśród których są: studenci, emeryci, bezrobotni, a nawet toreador. To element polityki Macrona, który apeluje o polityczne aktywizowanie zwykłych obywateli. Sam prezydent zrobił już dobre wrażenie w kraju i za granicą, m.in. przeciwstawieniem się prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi w obliczu wycofania się Amerykanina z paryskiej umowy klimatycznej czy stanowczą postawą podczas spotkania z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem w Wersalu.

Komentatorzy we Francji przewidują, że ugrupowanie Macrona zdetronizuje pozostałe partie, tak samo jak prezydent zrobił to miesiąc temu ze swoimi znacznie bardziej doświadczonymi politycznie rywalami: Marine Le Pen ze Zgromadzenia Narodowego, Francois Fillonem z partii Republikanie, Jean-Luc Mélenchonem z Partii Lewicy i Benoit Hamonem z Partii Socjalistycznej, z której pochodził poprzedni prezydent Francois Hollande. Ugrupowania te również walczą o większość w Zgromadzeniu Narowodym, a preprowadzone we Francji sondaże wskazują na to, że Front Narodowy i Republikanie uplasują się na drugim i trzecim miejscu. Na niecałe 7-9 proc. mogą jednak liczyć socjaliści, którzy uzyskali również bardzo słaby wynik w wyborach prezydenckich.

Niedzielna pierwsza tura wyborów prezydenckich odbywa się w cieniu zagrożenia terrorystycznego, które po serii ataków terrorystycznych wciąż utrzymuje się we Francji na wysokim poziomie. Jak podaje BBC, bezpieczeństwa w kraju będzie pilnować w dniu głosowania blisko 50 tys. uzbrojonych funkcjonariuszy.