W trakcie piątkowych głosowań w Sejmie posłowie zajęli się dwoma sprzecznymi projektami dotyczącymi aborcji. Do kosza skierowano projekt liberalizujący dostęp do aborcji, zaś projekt zaostrzający prawo antyaborcyjne skierowano do dalszych prac komisji sejmowej.
W pierwszej kolejności posłowie głosowali nad odrzuceniem w pierwszym czytaniu projektu inicjatywy „Stop aborcji”. Wniosek ten złożyła Nowoczesna, a poparło go 154 posłów, 267 było przeciw, 11 posłów wstrzymało się od głosu. – Głosowaliśmy, aby odrzucić ten projekt, bo chcieliśmy uniknąć wojny ideologicznej – Sławomir Neumann z PO. Jednocześnie posłowie zdecydowali, że projekt ten trafi do dalszych prac w sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Następnie głosowano za odrzuceniem projektu komitetu „Ratujmy kobiety” zwiększającej dostępność aborcji. – Obiecaliśmy, że żaden projekt obywatelski nie trafi do kosza bez procedowania. Nie zgadzamy się z projektem „Ratujmy kobiety”, ale zgłosimy go do dalszego procedowania – zapewniał Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu z ramienia PiS.
Dodał, że w jego partii nie obowiązuje dyscyplina głosowania w tej kwestii. Jednak wbrew zapowiedziom projekt został odrzucony w pierwszym czytaniu, większości głosami posłów PiS. – Mimo pokrętnych tłumaczeń i postawy kierownictwa PiS-u, większość posłów tego klubu „zachowała się jak trzeba”. Projekt lewaków idzie do kosza – skomentował sprawę na Twitterze Robert Winnicki, poseł niezrzeszony.
Odrzucenie projektu zbulwersowało członków komitetu „Ratujmy kobiety”. – To jest hipokryzja i upadek PiS, który oszukał wyborców, którym obiecał, że wszystkie projekty obywatelskie będzie odsyłał do komisji – powiedział w rozmowie z dziennikarzem Agencji Informacyjnej Polska Press Dariusz Joński, polityk SLD i członek inicjatywy „Ratujmy Kobiety”. Dodał, że w związku z tym 1 października o godz. 13 przed Sejmem zorganizowany będzie protest pt. „Żarty się skończyły”.
Projekt złożony przez komitet „Stop Aborcji” zakłada likwidację istniejących obecnie trzech wyjątków dopuszczających aborcję – gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki, gdy płód jest trwale i ciężko upośledzony lub gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, np. gwałtu. Ogólnie chodzi o to, aby całkowicie zakazać usuwania ciąży. Złamanie tego zakazu ma grozić karą pozbawienia wolności. Karane ma być także „spowodowanie śmierci dziecka poczętego” – od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Projekt inicjatywy „Ratujmy Kobiety” zakładał liberalizację obecnego prawa aborcyjnego, m.in. legalnej aborcji do końca 12. tygodnia ciąży. Jeśli kobieta zdecyduje się na zabieg w tym terminie, miałby on być przeprowadzony, zgodnie z zapisami projektu, w ciągu 72 godzin.
Tego samego dnia posłowie zajęli się także nowym projektem o zapłodnieniu in vitro. Po głosowaniu został on skierowany do dalszych prac w komisji sejmowej. Najważniejszym punktem w przewidzianych zmianach jest ograniczenie liczby komórek rozrodczych, które mogą zostać jednorazowo zapłodnione do jednej. Aktualne przepisy mówią zaś, że można zapłodnić nawet sześć komórek jednorazowo. W wyjątkowych sytuacjach, np. jeśli chodzi o wiek kobiety, specjalistyczne zalecenia lekarskie, możliwe jest zapłodnienie większej ilości komórek.
Nowy projekt przewiduje dodatkowo wprowadzenie zapisu mówiącego o zmniejszeniu czasu, jaki powinien upłynąć od zapłodnienia in vitro do umieszczenia zapłodnionej komórki w ciele kobiety. Ma on wynosić maksymalnie 72 godziny. Zostanie w ten sposób uniemożliwione zamrażanie zarodków.
Autorzy projektu chcą także, aby została zmieniona obecnie funkcjonująca definicja zarodka. Według projektu zarodek ma być definiowany jako „dziecko poczęte w najwcześniejszej fazie rozwoju biologicznego, powstałe w wyniku połączenia gamety męskiej i żeńskiej”.
Damian Witek AIP/ fot. michal dyjuk / polska press