Władze na południu Kalifornii odłożyły w czasie decyzję co do kontrowersyjnego pomysłu, by zacząć spalać gaz ziemny, który od dwunastu tygodni ulatnia się w Los Angeles.
Głosowanie South Coast Air Quality Management District w tej sprawie miało się odbyć w sobotę. Uznano jednak, że bezpieczniej będzie poczekać na środowe przesłuchanie, mające przynieść nowe szczegóły na temat potencjalnych zagrożeń. Wcześniej specjalna komisja oceniła, że spalanie niesie ze sobą duże ryzyko – może dojść do eksplozji, która tylko powiększyłaby katastrofalne skutki. Zaordynowano wtedy dodatkowe analizy dotyczące bezpieczeństwa.
Gaz na położonym w rejonie Porter Ranch terenie należącym do Southern California Gas Coompany zaczął się ulatniać w październiku. Mieszkańcy skarżą się od tego czasu m.in. na nudności i bóle głowy. Firmę zobowiązano do pokrycia kosztów przesiedlenia do czasu rozwiązania problemu około 4,5 tysiąca rodzin.
Usiłując zahamować wyciek, SCGC wierci ujście 2500 metrów pod powierzchnią ziemi. Proces ten może jednak jeszcze długo potrwać – nawet do marca.
Na początku stycznia gubernator Jerry Brown ogłosił w Porter Ranch stan wyjątkowy.
(hm)