Telefon komórkowy wywołał pożar domu rodzinnego w Bytomiu – tak wynika z ekspertyzy biegłego z zakresu ustalania przyczyn i okoliczności pożarów, którą zlecili poszkodowani.
Do pożaru doszło w połowie sierpnia. Palił się parter jednego z domów rodzinnych przy ul. Olejniczaka w Bytomiu. W akcji gaśniczej wzięło udział 18 strażaków. Kiedy przyjechali na miejsce, pożar już dogasł.
– Nasze działania ograniczyły się do sprawdzenia budynku, czy nie zagraża bezpieczeństwu – opowiada mł. bryg. Dariusz Szczęsny w Komendy Miejskiej PSP w Bytomiu. W środku budynku zaczadził się kot poszkodowanej rodziny. – Jako wstępną przyczynę pożaru przyjęliśmy awarię ładowarki lub powerbanku (przenośne urządzenie do ładowania urządzeń mobilnych za pomocą portu USB – przyp. red.) – opowiada mł. bryg. Szczęsny.
Strażacy zasugerowali jednak rodzinie zlecenie specjalistycznej ekspertyzy. Biegły wynajęty przez poszkodowanych wykluczył scenariusz sugerowany przez strażaków, jak i zwarcie lub awaryjny stan instalacji elektrycznej, oddziaływanie cieplne nagrzanych powierzchni kominka na materiał znajdujący się w jego pobliżu czy wreszcie podpalenie.
Jego zdaniem pożar wywołała awaria urządzenia elektronicznego. Wtedy rodzinie przypomniało się, że przed wyjściem zostawili na kominku telefon komórkowy. Biegły zbadał aparat i uznał, że mógł on wywołać pożar. Telefon był spalony, a jego akumulator – spuchnięty.
W swojej ekspertyzie specjalista wykazał, że uszkodzenie baterii telefonu wskutek przegrzania się lub wad fabrycznych mogło zapoczątkować pożar. Mógł na przykład spaść z kominka (np. w wyniku powstałych wibracji) na stojące obok plastikowe dziecięce krzesełko.
MCH aip