Organizacje broniące praw zwierząt chcę zakazu wjazdu pojazdów konnych na trasę na Wiktorówki w Tatrach. Twierdzą, że konie są tam męczone. Jedna z turystek nagrała jak konie próbują wyciągnąć wóz z 12 pasażerami.
– Na drodze biegnącej doliną Filipka, do Kaplicy Matki Boskiej Jaworzyńskiej jechało fasiągiem około 12 ludzi elegancko ubranych na uroczystość do kaplicy. Konie ledwo dawały radę iść, ślizgały się, szyje miały całe w białej pianie. Na samym końcu drogi co jakiś czas kilka osób zsiadało, ponieważ koniom krzyżowały się nogi, zatrzymywały się i nie potrafiły ruszyć. Z wozu słychać było żarty „zobaczymy ile konie dadzą radę, najwyżej ten kawałek już dojdziemy”. Konie były popędzane aż przykro było patrzeć… – napisała turystka w liście do Fundacji VIVA. Wóz konny poruszał się szlakiem na Wiktórówki. Nie był to jednak jedyny przypadek.
Tym szlakiem jeżdżą góralskie dorożki i wozy do kaplicy na Wiktorówkach. Zdaniem animalsów na tej trasie jednak nie powinny pojawić się konie w ogóle. – To trasa o wiele bardziej trudniejsza niż droga prowadząca d0 Morskiego Oka. Nachylenie tej trasy wynosi średnio 7 proc., a ostatnie 300 metrów podjazdu to aż 17 proc. – mówi Beata Czerska z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na dodatek nie ma na niej asfaltu jak na drodze do Morskiego Oka, ale typowe dla górskiego szlaku kamienie. – Zmuszanie zwierząt do tak ciężkiej pracy w naszej opinii łamie zapisy ustawy o ochronie zwierząt. Niestety nie jest to odosobniony przypadek – konie na Wiktorówkach pracują często, wożąc ludzi na msze w kaplicy – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji VIVA, która broni praw zwierząt. – Będziemy domagali się wyjaśnienia tej sprawy i wprowadzenia przez Tatrzański Park Narodowy zakazu wjazdu na tę trasę zaprzęgów.
Dodatkowo fundacja chce złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa – znęcaniu się nad końmi zmuszając je do za ciężkiej pracy. Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN, zaznacza, że na Wiktorówki są udzielane zezwolenia na wjazd jedynie w wyjątkowych sytuacjach – np. by przewieźć osoby niepełnosprawne. – Kontroluje to leśniczy. Nie ma on jednak możliwości sprawdzić, czy konie są tam przeciążane. Ten obowiązek spoczywa na osobach organizujących przejazd – mówi dyrektor parku.
Łukasz Bobek aip