Niemal szesnaście tysięcy imigrantów utknęło na greckich wyspach we wschodniej części Morza Egejskiego. Codziennie dopływa tam około stu kolejnych osób. Lokalne władze żądają spotkania z premierem Grecji Aleksisem Tsiprasem i zapowiadają dalsze protesty przeciwko obecnej polityce migracyjnej.
Urzędnicy, którzy rozpatrują podania o azyl na greckich wyspach są na skraju wytrzymałości. Tłumaczą, że nie maja możliwości ani środków , żeby pracować szybciej. Brakuje wszystkiego – biur czy miejsc w ośrodku dla uchodźców. Fala nowych imigrantów wydaje się nie mieć końca. Na Lesbos w namiotach poza ośrodkiem mieszka już ponad trzy tysiące osób. Sytuacja jest coraz trudniejsza dla mieszkańców wyspy. Kilkudziesięciu Afgańczyków okupuje biuro Syrizy w stolicy Lesbos, protestując przeciwko deportacjom do Turcji. Wcześniej zajmowali oni jeden z głównych placów w mieście. Lokalne władze obwiniają grecki rząd i Unię Europejską o politykę migracyjną, która niszczy wyspy. Tłumaczą, że po wprowadzeniu w życie unijno – tureckiego porozumienia ciężar kryzysu migracyjnego spadł na Lesbos, Chios, Kos, Leros i Samos. To tam są punkty rejestracji uchodźców.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni z wysp na Morzu Egejskim do Grecji kontynentalnej przetransportowano ponad 850 imigrantów. W tym samym czasie z tureckiego wybrzeża przybyło około 1400 kolejnych osób.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Beata Kukiel-Vraila, Ateny/kj