10.3 C
Chicago
piątek, 19 kwietnia, 2024

Szef sztabu Trumpa: „Prezydent-elekt uznał fakt, że to Rosja stała za cyberatakiem”

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Donald Trump zmienił swój stosunek do doniesień amerykańskich służb wywiadowczych o ingerencji Kremla w wybory prezydenckie w USA. Jego sekretarz Reince Priebus powiedział w wywiadzie, że prezydent-elekt akceptuje fakt, że za cyberatakami stoi Rosja. Nie oskarżył jednak bezpośrednio Kremla. Również prezydent Barack Obama powiedział, że nie docenił wpływu, jaki może mieć atak hakerski na system polityczny.

Donald Trump „akceptuje fakt, że w tym konkretnym przypadku były to podmioty w Rosji” – powiedział szef personelu Białego Domu Reince Priebus w wywiadzie w programie „Fox News Sunday” o sprawcach cyberataku na serwery Partii Demokratycznej. Jednak, jak zauważa Reuters, nie powiedział on wprost czy Donald Trump uznaje, że za cyberatakiem stoi konkretnie Kreml, a dokładniej prezydent Władimir Putin. Wskazuje na to ujawniony publicznie raport amerykańskich służb wywiadowczych.

Priebus powiedział również, że prezydent-elekt zamierza przedyskutować z przedstawicielami amerykańskich służb wywiadowczych kroki, które można ewentualnie podjąć. – Mogą zostać podjęte działania – zapowiedział szef sztabu i podkreślił, że „nie ma nic złego” w chęci utrzymywania dobrych relacji z Rosji i innymi krajami.

To pierwszy raz, kiedy ktoś z republikańskiej ekipy Donalda Trumpa publicznie uznał, że za atakami na skrzynki mailowe Demokratów podczas kampanii wyborczej stali Rosjanie. Po zapoznaniu się z treścią raportu w piątek, prezydent-elekt wciąż nie powiedział publicznie, że zgadza się z jego treścią. – Rosja, Chiny, jak również inne kraje konsekwentnie próbują przebić się przez nasze instytucje rządowe, firmy i organizacje, w tym m.in do Komitetu Narodowego Demokratów. Cybernetyczna ingerencja nie wpłynęła jednak na wynik wyborów – podkreślał Trump w weekend.

Z kolei na Twitterze Trump stwierdził, że „tylko dlatego jest tak głośno o cyberatakach, bo Demokraci nie mogą znieść mojej wygranej”. – Służby potwierdziły, że nie ma absolutnie żadnych dowodów na to, by Kreml wpłynął na wyniki wyborów. Nikt nie manipulował też maszynami do głosowania – mówił prezydent-elekt, który od tygodni konsekwentnie zaprzeczał doniesieniom, że Rosjanie próbowali pomóc mu w wygranej, publikując maile pogrążające Demokratów, w tym samym jego rywalkę, Hillary Clinton. Jednak po słowach Priebusa rzecznik Trumpa, Sean Spices, powiedział Reutersowi, że słowa prezydenta-elekta wciąż są aktualne, a oświadczenia obu mężczyzn idą w parze.

Powagę cyberataku Rosjan uznał także prezydent Barack Obama. Amerykański prezydent już wcześniej interweniował w tej sprawie, a w grudniu wyrzucił z USA 35 rosyjskich dyplomatów oraz nałożył sankcje na podmioty oskarżone o ingerowanie w wybory. W niedzielę w programie „Meet the Press” stacji NBC Obama stwierdził, że nie wydaje mu się, że nie docenił możliwości prezydenta Rosji Władimira. Dodał jednak: – Myślę jednak, że nie doceniłam stopnia, w jakim w dobie informacji cyberatak może dezinformować, mieć wpływ na otwarte społeczeństwa, nasze otwarte systemy i zakłócać nasze demokratyczne praktyki.

Do zaprzysiężenia Donalda Trumpa zostały niecałe dwa tygodnie, a prezydent-elekt jest pod nasilającą się presją ze strony członków Partii Republikańskiej, aby zaakceptować fakt, że Rosja ingerowała w amerykański system wyborczy. Mówili o tym m.in. republikańscy senatorzy w niedzielnym „Meet the Press” Lindsey Graham i John McCain. – Za kilka tygodni Donald Trump będzie obrońcą wolnego świata i demokracji. Powinien więc dać wszystkim w Ameryce do zrozumienia, Republikanom i Demokratom, że Rosja zapłaci za to, że próbowała mieszać się w wybory – powiedział Graham. Z kolei republikański kongresman Devin Nunes stwierdził w programie „Fox News Sunday”, że nie wie czy „przyjaźń z Putinem jest możliwa”. Trump zapowiadał już kilkakrotnie, że będzie zabiegał o dobre stosunki z Kremlem, nie ukrywa także swojego podziwu wobec Władimira Putina.

FBI i CIA nie mają wątpliwości – Kremlowi zależało na zwycięstwie Trumpa. – Istnieje duże prawdopodobieństwo, że prezydent Rosji Władimir Putin zlecił przeprowadzenie kampanii, mającej wpłynąć na amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku – czytamy na jednej z 25 stron ujawnionego raportu służb specjalnych. Putin miał próbować osłabiać rząd Stanów Zjednoczonych i krajowe demokratyczne instytucje, a także dyskredytować rywalkę Trumpa, Hillary Clinton.

W odtajnionym raporcie znajduje się informacja o tym, jak służby specjalne Kremla włamały się do komputerów Demokratów, a następnie udostępniły zdobyte dane poprzez demaskatorski portal WikiLeaks, stronę internetową DCLeaks.com i blog Guccifer 2.0. Sporządzenie raportu w grudniu zlecił prezydent Barack Obama. Ustaleniom śledztwa konsekwentnie zaprzecza jednak sam Kreml.

Aleksandra Gersz AIP

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520