Obywatele RP chcieli zablokować Marsz Niepodległości – wyjaśnił minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak powołując się na przepisy, które mówią o zachowaniu co najmniej stu metrów odległości od grupy manifestujących. Aktywiści przypominają, że o zakłócaniu marszu nie może być mowy, bo ten wówczas się nie zaczął.
– Było bezpiecznie i będzie bezpiecznie, stąd wasze zdenerwowanie – powiedział minister Błaszczak poirytowany pytaniami jednego z dziennikarzy podczas briefingu w Komendzie Stołecznej Policji o zabezpieczaniu ulic. Wcześniej szef MSWiA przypomniał, że nie można dopuścić do blokowania wszystkich innych legalnie zgłoszonych marszy, ponieważ „Polska jest krajem niepodległym” i każdemu przysługuje równe prawo. Jak zaznaczył szef MSWiA, przebywającym na komendzie – przez kilka godzin – aktywistom nie postawiono żadnych zarzutów.
Oburzenie wyraził również poseł Platformy Obywatelskiej Michał Szczerba. – To jest wstyd Polska Policja! 20 minut przed rasistowskim #MarszNienawiści (określenie przez polityka Marszu Niepodległości – red) siłą zatrzymani obywatele i obywatelki” – napisał wieczorem na Twitterze i zamieścił krótki filmik, na którym widać interwencję policji.
Chodzi o incydent, jaki miał miejsce dziś w pobliżu Mostu Poniatowskiego, przez który podążali narodowcy. Zdaniem policji Obywatele RP próbowali zablokować ich marsz. Oni z kolei twierdzi, że policja zgarnęła ich bezprawnie, ponieważ interwencja miała miejsce zanim rozpoczął się pochód narodowców. Ostatecznie Ok. 40-50 aktywistów przewieziono na komendę. Tam wkrótce zaczęli się gromadzić ludzie wspierający zabranych z miejsca pikiety Obywateli RP.
Poprzez media społecznościowe poinformowali, że patrol policji nie pojawił się kiedy gdy jedną z aktywistek zaatakował faszysta. Ponadto skarżyli się na złe traktowanie ich przez funkcjonariuszy. – „Polska Policja do naszej aktywistki „siadaj k****o” podczas zgarniania naszej pikiety” – zamieścili na facebookowym profilu post z krótkim nagraniem.