Kilku przypadkowych świadków wyciągnęło mężczyznę z płonącego samochodu przy autostradzie na południu Kalifornii. Gdyby nie ich pomoc, kierowca spłonąłby żywcem.
Do wypadku doszło około godziny 1:40 w pobliżu Lynwood. Samochód wjechał w słup i cały stanął w ogniu. Łunę zobaczył Steven Balentine, przejeżdżający w pobliżu kierowca, który postanowił sprawdzić, skąd dobiega odblask.
– Zrobiłem to z ciekawości. Gdy się zbliżyłem, zauważyłem, że doszło do wypadku i samochód się pali, a w środku nadal siedzi kierowca. Próbowałem go wyciągnąć, ale okazał się dość ciężki i w pojedynkę nie dałem rady. Zatrzymał się inny kierowca i mi pomógł – relacjonuje.
Dante Chestnut dodał, że pożar z każdą chwilą przybierał na sile. – Już miał eksplodować. Zbiornik paliwa wybuchł, gdy my pomagaliśmy temu człowiekowi – powiedział.
Uratowany kierowca był przytomny i mógł rozmawiać. Do szpitala zabrano dwie osoby. Ich stan jest nieznany.
(hm)