Na ulicach San Bernardino w Kalifornii jest tak niebezpiecznie, że osoby niosące pierwszą pomoc czekają na miejscu zdarzenia na przyjazd policji, zanim ruszą do akcji.
Przed kilkoma dniami strażacy znajdowali się po drugiej stronie ulicy, kiedy 12-letni chłopiec umierał od rany postrzałowej. Dopiero kiedy osiem minut później przyjechali funkcjonariusze policji, strażacy opuścili swój wóz.
Policja przyznaje, że czas reakcji nie jest zadowalający, ale trudno o lepszy. – W naszym mieście jest dużo przestępstw i chcemy oczywiście jak najszybciej przyjeżdżać do każdego wezwania. Nie mamy jednak środków, brakuje ludzi – powiedziała przedstawicielka służb.
(hm)