9.4 C
Chicago
czwartek, 18 kwietnia, 2024

Specjalista od wystąpień publicznych ocenia expose Beaty Szydło

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Mniej skomplikowanych wyrażeń, nieco uśmiechu na twarzy i więcej kontaktu wzrokowego ze słuchaczami- w tym krótkim zdaniu możemy streścić rady, jakie po środowym exposé ma dla Beaty Szydło specjalista od wystąpień publicznych, Grzegorz Załuski

 

Jak ocenia pan exposé Beaty Szydło?

Premier Beata Szydło dopiero zaczyna się uczyć tego trudnego rzemiosła, jakim są mocne i zdecydowane wystąpienia publiczne. Również tego w jaki sposób ma wyglądać jako mówca, jako charyzmatyczny i dynamiczny lider rządu i największej w tej chwili siły w parlamencie.

Coś już się pod tym kątem zmieniło?

W porównaniu do przeszłości na pewno teraz to wszystko jest zdecydowanie bardziej sprofesjonalizowane. Pani Szydło wygląda zupełnie inaczej, wygląda profesjonalnie, mówi zdecydowanie i mówi w miarę płynnie.

Ale idealnie jeszcze nie jest?

Do delikatnej poprawy jest kilka technicznych rzeczy. Po pierwsze całe przemówienie jest przemówieniem dosyć smutnym. To znaczy, takim bardzo na serio. Można to potraktować w ten sposób, że zagadnienie jest poważne, w związku z czym pani Beata mówi bardzo poważnie. Ale można przecież ubarwić przemówienie i co jakiś czas się uśmiechnąć. Wstawić dygresję, która spowodowałaby, że ludzie patrzący na Beatę Szydło, widzieliby w niej również człowieka, a nie tylko takiego bardzo poważnego premiera.

Wielu komentatorów zwracało uwagę, że exposé było za długie.

Wyobraźmy sobie, że słuchamy przez godzinę przemówienia, które zawiera niezwykle dużą liczbę faktów, które pani premier Szydło przedstawiła. I teraz, jeśli mówimy o tak dużej liczbie faktów, to trzeba zrobić taką pierwszą podstawową rzecz, której uczy się ludzi podczas przemówień publicznych. Mianowicie, na początku każdego zagadnienia powiedz co powiesz później, następnie to powiedz i podsumuj to, co powiedziałeś.

Dobrze byłoby, gdyby pani premier powiedziała: szanowni państwo, w następnym zagadnieniu chciałabym powiedzieć o trzech rzeczach, to jest to, to i to. Następnie o tym powiedzieć – nawet jakby to trwało trochę czasu – i podsumowując, tak jak powiedziałam: pierwsze, drugie, trzecie – najlepiej zawsze robić podsumowanie w trzech punktach, bo są one później łatwo kojarzone.

Co z językiem, czy dobór słów był właściwy?

To nie tak, że dobór słów był niewłaściwy. Po prostu przemówienie mogłoby składać się z nieco prostszych słów. To jest ciekawa sprawa, bo pani Szydło mogłaby ją w doskonały sposób zaimportować od pana Jarosława Kaczyńskiego. Zaimportować, w sensie przyswoić. Chodzi o to, żeby używać dużo prostszego, takiego bardziej komunikatywnego języka dla przeciętnej osoby.

W expose padały dosyć trudne słowa i połączenie ich, jak np. „centrum reindustrializacji”, na którym pani Beata Szydło się trochę potknęła, to jest tak jakby zakładanie sideł we własnym domu. W nocy kiedy wychodzisz do kuchni napić się wody, a wcześniej naustawiasz pełno pinezek na podłodze, to o nich zapomnisz. Wiadomo, że nie jesteś w stanie przewidzieć, na którą z nich wejdziesz. Ale na którąś musisz trafić. I to są dokładnie te pinezki w tym przemówieniu.

Wystarczyłoby po prostu zamienić to na dużo prostsze słowa. Każdy, kto teraz czyta wywiad niech sobie powtórzy: centrum rein… reind… reindustrializacji – tak jak ja, będzie miał problem. Nie będzie w stanie tego szybko powtórzyć. To jest taki klasyczny łamaniec językowy.

Gdybyśmy spojrzeli na panią premier Szydło jako osobę, która przez osiem lat była w opozycji, to jakie to ma przełożenie na sposób przemawiania, bo dziś występuje na mównicy w zupełnie innej roli. Dziś stoi na czele władzy.

Premier Beata Szydło odniosła się do poprzedniej władzy, czyli nowej opozycji, wskazując co zostało przez nich źle zrobione. Wydaje mi się, że gdyby to przemówienie miało miejsce na początku kampanii wyborczej, mówienie o tym co zrobili źle poprzednicy byłoby wskazane. Natomiast w tym przypadku mam wrażenie, że trochę nowa premier jest jeszcze rozpędzona tym, że przez wiele lat była w opozycji i musiała patrzeć na poprzednią władzę bardzo krytycznie.  Teraz można było od tego odejść i spojrzeć dużo bardziej optymistycznie. Brakuje mi trochę takiego zwykłego ludzkiego uśmiechu. Pani Beata Szydło potrafi się uśmiechać. Wiele razy pokazała, że jak się uśmiecha to jest osobą promienną. Mogła to zrobić również podczas tego wystąpienia.

Wiele osób podkreśla, że takim niedoścignionym politykiem w Polsce jeśli chodzi o wystąpienia publiczne jest Donald Tusk. Czego Beata Szydło mogłaby się nauczyć od polityka, który przez ładnych kilka lat przemawiał stojąc na czele rządu?

Gdyby którykolwiek z jakichkolwiek mówców na świecie postanowił już nigdy niczego się nie nauczyć od nikogo innego, oznaczałoby to nic innego jak butę. Zakładam więc, że każdy z mówców o których rozmawiamy, a więc: pan Tusk, pani Szydło, pan Kaczyński, możemy w to włączyć byłą premier Ewę Kopacz. No na pewno każdy od każdego mógłby się czegoś nauczyć.

Beata Szydło od Donalda Tuska?

Mogłaby się nauczyć pięknej recytacji. Jak popatrzymy na premiera Tuska, on przemawiając rozstawia szeroko ręce. Jest dosyć wysoki, więc jest też mu łatwiej je trzymać na tak wysokiej mównicy. W każdym razie punktuje, naciska, podnosi głos, robi dygresje, patrzy na ludzi. Jeśli weźmiemy Beatę Szydło, ona głównie czyta i nie ma kontaktu z widzem. Mogłaby się tego właśnie nauczyć. Również robienia znaków interpunkcyjnych, czyli takich pauz. Robienia dygresji, np. używając słów: „niejako”, „możnaby powiedzieć”. Ale tych słów się nie czyta, nawet jeśli są zapisane w przemówieniu. Te słowa się mówi. Czyta się tylko treść, czyta się dane, czyta się skomplikowane sekwencje.

Patrząc na poprzednich premierów, trudno nie ulec wrażeniu, że ci charyzmatyczni to Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński, a Beata Szydło i Ewa Kopacz już nie bardzo. Zapytam więc szowinistycznie, na ile płeć warunkuje sposób przemawiania?

Nie potrafię zrobić takiej różnicy płciowej i szczerze powiedziawszy nie robiłbym jej. Nie mogę powiedzieć, że panowie byli premierzy: pan Tusk i pan Kaczyński mówią sprawniej, bo są mężczyznami.

Co więc określa tę charyzmę?

Jeśli mówimy o wystąpieniach pana Kaczyńskiego, to one są pełne dygresji, sarkazmu, dowcipów. Mogą się jednym podobać, drugim nie podobać, ale są na tyle interesujące, że każdy ich wysłucha. To powoduje, że pan Kaczyński jest charyzmatycznym mówcą.

A Donald Tusk?

On też potrafi być sarkastyczny i potrafi być charakterystyczny. Natomiast mam wrażenie, że pan premier Tusk jest dużo bardziej wytrenowany. Gdy przemawia jest trochę takim sprawnym aktorem. Robi znaki interpunkcyjne, przemawia z refleksją, zastanawia się. Mówi: no tak, dlatego musimy to wziąć w szczególny sposób pod uwagę – i uderza rytmicznie w stół, kontynuując: nie możemy robić takich rzeczy! – on to wszystko robi w sposób ultra-poprawny. Oczywiście częściowo jest prawdziwy, ale częściowo wyuczony.

Rozumiem, że pan Kaczyński jest bardziej autentyczny?

W przypadku pana Kaczyńskiego, widać to szczególnie w przemówieniach, które nie są z kartki. One są prawdziwe. Po prostu mówi to co myśli. Powtarzam, może to się podobać albo nie, ale przez to, że on mówi to co myśli, nie ma tutaj żadnych sygnałów fałszerstwa, jest to spójne z tym co mówi, mówi to w co wierzy i w związku z tym zjednuje sobie słuchaczy i widzów.

Co się zmieni jeżeli chodzi o zmianę na fotelu premiera i idącą za tym zmianę w występach publicznych nowej szefowej rządu?

Nie potrafię ocenić zawartości politycznej tego co się stanie. Czy 500 zł na dziecko albo obniżenie wieku emerytalnego będą właściwe? Nie potrafię tego ocenić ekonomicznie ani politycznie. Natomiast jeśli chodzi o wystąpienia publiczne, nie mam do tego aspiracji, ale gdybym miał doradzić coś nowej pani premier, to powiedziałbym, że mogłaby być nieco bardziej uśmiechnięta, trochę bardziej entuzjastyczna. Chociażby z takiego powodu, że jej rola jako lidera i przywódcy tak dużego kraju, w sensie bycia przywódcą operacyjnym, bo prezydent ma inną funkcję i to panią premier będziemy częściej widzieć podczas różnych wystąpień. A jej zadaniem jest pociągnąć za sobą ludzi. Tchnąć w nich trochę optymizm.

Można to przyrównać do starego cytatu Henrego Forda, który powiedział, że „jeśli myślisz, że ci się uda i jeśli myślisz, że ci się nie uda – to w obu przypadkach masz rację”. Uczy się tego zresztą najsprawniejszych negocjatorów, handlowców i ludzi którzy charyzmatycznie przemawiają. Podczas nauki mówi się im o tym, żeby przede wszystkim tchnęli w swoich widzów optymizm…no chyba, że chcesz powiedzieć o czymś bardzo smutnym. Ale to za pomocą optymizmu masz szansę pociągnąć za sobą ludzi. A zadaniem nowej pani premier jest właśnie pociągnąć za sobą resztę, sprawić żeby nam się chciało, żebyśmy wszyscy byli w stanie zrobić dużo więcej niż do tej pory robiliśmy. Bez względu na to, czy lubimy panią premier czy nie, dla naszego dobra byłoby najlepiej, gdyby rzeczywiście udało jej się nas wszystkich za sobą pociągnąć.

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520