Setki tysięcy martwych ryb zalegają w wodach na Florydzie. Widok jest wstrząsający i daleki od idyllicznego krajobrazu „Słonecznego Stanu”.
– Ten łamiący serce obrazek ciągnie się przez mile. I może być jeszcze gorzej, zanim będzie lepiej – mówi Mike Conner, który wędkuje w tym rejonie od lat 70.
Floryda uchodzi za raj dla rybaków, jednak El Nino zamieniło lagunę Indian River w pływające cmentarzysko. Z powodu opadów trzy razy bardziej intensywnych niż zwykle o tej porze roku do wody przedostały się będące efektem działalności człowieka substancje zanieczyszczające. To jednak nie wszystko, bo na Florydzie było w ostatnich miesiącach nie tylko wyjątkowo mokro, ale i wyjątkowo ciepło. W sprzyjającym środowisku mogły się rozwijać toksyczne algi i doszło do tzw brązowego przypływu, który pozbawił ryby tlenu.
Kelly Richmond z Florida Fish and Wildlife Research Institute podkreśla, że do masowego wymierania ryb dochodzi na Florydzie regularnie, ale przyznał, że sytuacja nie była jeszcze aż tak dramatyczna. Cierpią na tym turystyka i rybołówstwo.- Nasze ostrygi nie żyją, martwa jest trawa morska. Ciężko będzie się odbudować – mówi Conner, jeden z lokalnych rybaków.
(łd)