W Paryżu odbywa się Salon Starych Samochodów – Retromobile. Przy tej okazji stało się jasne, że motoryzacja to nie tylko pasja, ale także lokata kapitału.
„Retromobile” to salon, który jest tradycyjnie wielką atrakcją dla wielbicieli starych samochodów, a fanów takich pojazdów jest bardzo wielu. Podziwiają piękne linie aut z lat 50., opływowe, aerodynamiczne kształty Ferrari Dino 206 z roku 1965, wydłużony ogon Citroena nieznanego na francuskich drogach, bo produkowanego na rynek amerykański – stąd musiał być znacznie większy i dłuższy niż te sprzedawane w Europie. Wielbicielom starych pojazdów łezka w oku się kręci na widok kabrioletu, Peugeota 403, którym jeździł porucznik „Columbo”. Dech zapiera widok Astona Martina Jamesa Bonda. I chociaż nie każdego stać na jego kupno, to specjaliści od finansów zachęcają do inwestowania w stare samochody. Ich wartość w ciągu dziesięciu lat wzrasta pięciokrotnie. To dwa razy więcej niż w przypadku wybitnych roczników win – drugich na liście inwestycji i znacznie więcej niż w odniesieniu do dzieł sztuki, zabytków numizmatycznych, biżuterii, kolekcji znaczków czy zabytkowych zegarków.
We Francji ćwierć miliona osób posiada osiemset tysięcy samochodów wyprodukowanych trzydzieści lat temu i wcześniej. Ich remont i utrzymanie kosztuje rocznie cztery miliardy euro.
Marek Brzeziński/Paryż, Fot. Krystian Malec