Ryszard Kałaczyński zbiera dane dla Guinnessa. W międzyczasie znów… trenuje. Ale to nie powinno już dziwić.
Niedługo minie miesiąc od zakończenia projektu 366 maratonów w 366 dni. Ryszard Kałaczyński po krótkiej przerwie wrócił już do biegania i sportu, bo to całe jego życie. – Muszę popracować teraz nad siłą, bo ją troszkę zagubiłem – zdradza biegacz. Chce znów podźwigać ciężary.
Przygotowuje się bowiem do biegu na 24 godziny. W przyszłym roku chciałby w końcu też pokonać bieg Spartathlon w Grecji. Jest to bieg na 246 kilometrów, który trzeba ukończyć w limicie czasowym. Mimo wielu już prób jeszcze Ryszard Kałaczyński tego biegu nie ukończył.
Oprócz treningów Kałaczyński zbiera dane i dokumentacje do wpisania jego wyczynu do Księgo Rekordów Guinnessa. Wszystko było bowiem skrupulatnie liczone, mierzone, zapisywane, fotografowane. Licznik bił też na profilu biegu na Facebooku. Ryszarda Kałaczyńskiego śledziło ponad 200 tysięcy osób z 45 krajów! Ostatniego dnia ciekawskich było na profilu aż ponad 50 tysięcy.
– To wielka promocja Więcborka i powiatu, bo sporo osób dowiedziało się, gdzie leżą te tereny i ze warto tu przyjechać – zachwala Kałaczyński. – Dziękuję burmistrzowi, samorządowcom z rady gminy Więcbork i z powiatu za pomoc w dojściu do celu i wyczynu. Pojawił się też pomysł, by w rocznicę zakończenia projektu organizować doroczny maraton w Wituni.
Aleksander Knitter (aip), foto Aleksander Knitter