Rośnie liczba ofiar pożarów w północnej Kalifornii. Według najnowszych danych, zginęło tam 56 osób, a ponad 100 pozostaje zaginionych. Z ogniem walczą tysiące strażaków. Ochłodzenie, które wczoraj przyszło do Kalifornii, pomaga w walce z żywiołem.
Ponad 450 ratowników z psami przeszukuje zgliszcza w rejonie miasta Paradise u podnóża gór Sierra Nevada. Ogień strawił tam obszar o powierzchni 57 tysięcy hektarów. Spłonęło ponad 10 tysięcy domów. Liczba ofiar śmiertelnych pożaru, która wynosi obecnie 56, prawdopodobnie wzrośnie, ponieważ do tej pory nie udało się ustalić miejsca pobytu około 130 osób. Część z nich straciła kontakt z bliskimi, ale niektórzy mogli zginąć. Ponieważ w Kalifornii ochłodziło się i spadła prędkość wiatru, strażacy osiągnęli duży postęp w walce z pożarem. Camp Fire jest opanowany w 40% i nie zagraża już kolejnym miejscowościom. Na południu stanu, w rejonie Malibu, strażacy walczą z innym pożarem, który strawił obszar o powierzchni 40 tysięcy hektarów. Z dymem poszło tam 500 domów, trzy osoby poniosły śmierć.
Sekretarz zasobów wewnętrznych Stanów Zjednoczonych Ryan Zinke, który odwiedził rejon miasta Paradise, powiedział, że nigdy w swoim życiu nie widział tak wielkich zniszczeń spowodowanych przez ogień. Według Zinke, powodem tak tragicznych pożarów są rosnące temperatury, wysuszone drzewa i niewłaściwe zarządzanie zasobami leśnymi.
WAIT TIL THE END 😨😨😨😨
— rt YSL (@haxdenh) 11 listopada 2018
IAR / Marek Wałkuski / Waszyngton/em/sk