Szalejące w Kalifornii pożary zniszczyły już kilka legalnych farm, na których uprawiana jest marihuana. – Jest źle, a będzie jeszcze gorzej – mówi Hezekiah Allen, dyrektor wykonawczy California Growers Association.
Jak dotąd spłonęło siedem farm. Plantatorzy obawiają się jednak, że w najbliższych dniach liczba ta może znacznie wzrosnąć. Wielu z nich przerzuciło się z produkcji wina na hodowlę marihuany, kiedy została ona zalegalizowana w tym stanie. Legalna sprzedaż ma ruszyć w styczniu 2018 roku.
Derek Peterson, dyrektor generalny Terra Tech, firmy, która zajmuje się hodowlą i sprzedażą marihuany, mówi, że przeciętny plantator w Kalifornii zainwestował 5 milionów dolarów w swoją działalność. Samo sadzenie roślin, jak twierdzi, może pochłonąć 3 miliony.
Ci, którzy mają nadzieję, że dym z płonących upraw wywoła u nich narkotyczne efekty, będą rozczarowani. Eksperci tłumaczą, że prędzej rozboli ich głowa i będzie im niedobrze z powodu wdychania innych substancji znajdujących się w dymie.
Pożary w Kalifornii trwają już od kilku dni. Życie straciło w nich co najmniej 31 osób. Poza tym spłonęło przeszło 3,5 tys. budynków.
(hm)