Mężczyzna poszukiwany listem gończym wydanym po wczorajszym ataku w Paryżu, zgłosił się na posterunek w policji w belgijskiej Antwerpii. Zaprzeczył, by miał związek z zamachem na policjantów na Polach Elizejskich. W strzelaninie zginął policjant i napastnik, trzy osoby zostały ranne – dwóch policjantów i turysta.
Zdjęcie mężczyzny pojawiło się wczoraj w mediach, które wskazywały go jako podejrzanego o przygotowanie zamachu w Paryżu. Belgijskie media podkreślają, że nie wiadomo jeszcze na jakiej podstawie uznano, iż może on mieć związek z atakiem. On sam, w towarzystwie prawnika, pojawił się wczoraj na komisariacie w Antwerpii i złożył obszerne zeznania. Policja przeszukała jego dom i znalazła broń. Jak poinformowano mężczyzna był wcześniej notowany za handel narkotykami, ale nie znaleziono powiązań z organizacjami terrorystycznymi, nie wykryto też oznak radykalizacji.
Przedstawiciele belgijskiego rządu podkreślali dziś, że atak terrorystyczny w Paryżu nie ma związku z Belgią. Ministrowie spraw wewnętrznych i zagranicznych, a także prokurator w Brukseli poinformowali, że napastnik, który został wczoraj zastrzelony, był Francuzem. Wczoraj sugerowano, że jego nazwisko wskazuje na narodowość belgijską.
Media zwracają jednak uwagę, że po listopadowych atakach w Paryżu w 2015 roku drogi prowadziły do Belgii, a konkretnie do brukselskiej dzielnicy Molenbeek, gdzie mieszkało kilku sprawców zamachu, dwóch z nich było Belgami.
IAR/Beata Płomecka/Bruksela, Fot. Twitter.com