Lekarka z Los Angeles miała wyjątkowo wysoko zawieszoną poprzeczkę – aż na 30 tysiącach stóp nad ziemią. Na takiej wysokości znajdował się samolot, którym wracała z podróży poślubnej, kiedy jedna z pasażerek zaczęła rodzić.
Samolot linii China Airlines leciał do „Miasta Aniołów” z Tajwanu. Sześć godzin po starcie załoga musiała zwrócić się do pasażerów: czy leci z nami lekarz?
Tak się złożyło, że na pokładzie była dr Angelica Zen z UCLA. Na co dzień nie zajmuje się wprawdzie porodami i nigdy żadnego nie odebrała, ale nie zawahała się pomóc. Co więcej, jako że mówi po mandaryńsku, mogła podtrzymywać rodzącą matkę na duchu.
Wobec porodu pilot podjął decyzję o zboczeniu z trasy i lądowaniu na lotnisku w Alasce. Nie wiadomo, czy dziecko przyszło na świat w promieniu dwunastu mil od terytorium tego stanu, co czyniłoby je obywatelem USA. Zen podkreśla, że w tej chwili ma to drugorzędne znaczenie. – Odetchnęłam z ulgą, że dziecko jest zdrowe. Cieszę się razem z matką – powiedziała.
(hm)