Wielka Brytania opuści Unię Europejską w 2019 r. Jednak już dziś trwają starania pozostałych krajów o przejęcie unijnych agencji, które muszą zostać przeniesione z Wysp po Brexicie. Do walki o te instytucje włączyła się Polska, donosi Politico.
Na terenie Wielkiej Brytanii znajdują się obecnie dwie instytucje UE – Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) i Unijna Agencja ds. Leków (EMA). To dwie z 34 agencji, których zadaniem jest pomoc UE w realizacji różnych polityk. I obie są bardzo ważne.
Pierwsza to istniejąca od 2011 r. EBA. Zatrudnia 150 osób. Jej utworzenie było reakcją UE na kryzys finansowy, a głównym zadaniem dbanie o stabilność unijnego systemu bankowego.
Rząd Wielkiej Brytanii był szczególnie zdeterminowany, aby właśnie ta agencja znalazła się u nich. Obawiali się, że UE zdominowana przez strefę euro będzie mniej czuła na interesy banków z krajów, gdzie nie obowiązuje wspólna waluta.
Jednak szczególnie łakomym kąskiem jest Unijna Agencja ds. Leków (EMA). Gdyby znalazła się w Polsce przybyłoby u nas aż 900, świetnie płatnych unijnych etatów, bo aż tyle osób zatrudnia EMA, jako jedna z największych instytucji w UE.
Ponadto wszystkie ważne osoby związane z rynkiem farmaceutycznym przyjeżdżają co roku do Londynu, aby odwiedzić agencję i spróbować załatwić tam swoje interesy. W 2016 roku było to aż 36 tysięcy ludzi związanych z biznesem farmaceutycznym. Przyjeżdżają, bo to właśnie EMA dopuszcza na rynek wspólnoty wszelkie leki, zarówno dla ludzi, jak i zwierząt.
Obie agencje chciałoby mieć u siebie wiele unijnych państw. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie w październiku w Brukseli.
AIP