2 C
Chicago
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Polska kontra Unia Europejska

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Wycinka w Puszczy Białowieskiej i sprawa pracowników delegowanych to kwestie, którymi zajmują się najwyższe organy Unii Europejskiej.

Rząd Beaty Szydło długo spierał się z Unią Europejską. Miał inne zdanie m.in. w sprawie reformy sadów, wycinki w Puszczy Białowieskiej i przyjmowaniu uchodźców. Czy właśnie przyszedł czas zapłaty za to odważne, ale i ryzykowne stanowisko? Do zdecydowanych działań wobec Polski przeszli główni rozgrywający w Unii – Niemcy i Francja. Kanclerz Merkel zgłosiła kwestię praworządności jako punkt czwartkowych obrad szczytu UE. Przykładem jej łamania ma być m.in. wycinka w Puszczy Białowieskiej. Prezydent Macron forsuje zmiany w dyrektywie o pracownikach delegowanych, z którymi nie zgadza się nasz rząd. Sprawą zajmie się w najbliższy poniedziałek parlament Europejski.

– Prawda musi zwyciężyć – powiedział dziennikarzom minister Jan Szyszko przed wejściem na salę rozpraw Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej we wtorek, kiedy składał wyjaśnienia w sprawie zakazu wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Zdaniem ministra, na podstawie badań wykazano, że to nie Polska niszczy siedliska i gatunki w puszczy. Wręcz przeciwnie. Polska je ratuje, przywracając poprzedni sposób gospodarowania zgodny z najlepszą wiedzą naukową. Przedstawiciele Trybunału Sprawiedliwości UE mają odmienne zdanie na ten temat. Konflikt trwa od ponad roku.

W najnowszej odsłonie sporu chodzi o zastosowanie środka tymczasowego z lipca br., o który wnioskowała Komisja Europejska. Trybunał wydał wtedy decyzję o wstrzymaniu wycinki w puszczy na obszarach chronionych, z dopuszczeniem usuwania drzew ze względów bezpieczeństwa. Zdaniem Jana Szyszko działania prowadzone w puszczy przez leśników mają na celu tylko ochronę zagrożonych siedlisk i są skierowane właśnie na zachowanie bezpieczeństwa publicznego, o co wnioskował trybunał.

Jednak tym razem w sprawę postanowiła zaangażować się bezpośrednio kanclerz Angela Merkel. Ponieważ dotychczasowe zarządzenia Trybunału Sprawiedliwości UE nie zrobiły na polskim rządzie wrażenia, Niemcy wprowadziły kwestię praworządności do agendy odbywającego się dziś szczytu Unii Europejskiej, informuje niemiecki tygodnik Der Spiegel. Jednym z głównych powodów takiego kroku jest sytuacja w Puszczy Białowieskiej, której wycinka szkodzi nie tylko naturze, ale i europejskiemu państwu prawa.

Taka decyzja rządu w Berlinie to zmiana dotychczasowej taktyki stosowanej wobec Polski. Wcześniej starał się on nie atakować bezpośrednio naszego kraju. Nie uczynił tego nawet gdy rząd Beaty Szydło planował ingerencję w wymiar sprawiedliwości. Wtedy kanclerz Merkel często stawała w cieniu Komisji Europejskiej i wydanym przez nią postępowaniem ws. naruszenia praworządności.

Dziś sytuacja się zmieniła. Jest już po wyborach w Niemczech i Francji. Europą silną ręką zamierzają rządzić kanclerz Angela Merkel i prezydent Emmanuel Macron. Oboje odnieśli przekonujące zwycięstwa w swoich krajach. W tej chwili chcą pokazać Polsce oraz Węgrom, że nie wolno naruszać zasad praworządności, na których oparta jest Unia Europejska. Stąd wprowadzenie kwestii naruszania praworządności do czwartkowych obrad szczytu UE, m.in. na przykładzie stosunku polskiego rządu do sprawy wycinki w Puszczy Białowieskiej. Ta  kwestia to pierwsza salwa odpalona w kierunku naszego rządu przez  Angelę Merkel.

Drugi pocisk wystrzelił Emmanuel Macron. Chodzi o zmiany w dyrektywie o zatrudnianiu tzw. pracowników delegowanych. Francuski prezydent ma pomysł, który jest niekorzystny dla naszych pracodawców. Choć wcale nie zły dla samych Polaków wysyłanych przez nich zagranicę. W swoim planie Macron proponuje skrócenie czasu delegowania pracowników z 36 do 12 miesięcy, wprowadzenie opłat w tej samej wysokości we wszystkich krajach UE m.in. za ubezpieczenia i składki zdrowotne, rejestrowania nawet krótkiego okresu zatrudnienia. Opowiada się także za uniemożliwieniem działalności pracodawcom, którzy tworzą swoje firmy w Europie Wschodniej tylko po to by płacić tam niższe stawki.

Najpierw Macron, pod koniec sierpnia przekonał do swojego pomysłu Rumunię, Bułgarię i Czechy. A w ostatni poniedziałek komisja Parlamentu Europejskiego ds. zatrudnienia i spraw socjalnych przegłosowała poprawki dotyczące projektu nowelizacji dyrektywy UE o pracownikach delegowanych. Zgodnie z jedną z nich maksymalny łączny czas wszystkich delegowań w to samo miejsce, do tego samego rodzaju pracy, ma wynosić najwyżej 24 miesiące.

Ponadto, do tej pory wobec pracownika delegowanego musiała być stosowana jedynie płaca minimalna w danym państwie członkowskim, ale np. nie brano pod uwagę dodatków za trudne warunki czy tych wynikających z układów zbiorowych. To ma się zmienić. Pracownik delegowany będzie musiał otrzymać wszelkie części składowe wynagrodzenia, tak jak jego odpowiednik z kraju przyjmującego. Projekt trafi 23 października na sesję plenarną Parlamentu Europejskiego. Następnie, po jego ewentualnym przyjęciu przez parlament, do ostatecznych negocjacji między parlamentem, komisją i radą UE.

Michał Kurowicki AIP

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520