Śledczy z gdańskiej Komendy Wojewódzkiej wiedzieli o oszustwach założyciela spółki Amber Gold Marcina P. kilka lat przed wybuchem afery.
Przed sejmową komisją śledczą wyjaśniającą jedną z największych finansowych afer stanęli wczoraj emerytowani już policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku: Anna Fołta – Nowacka z wydziału do zwalczania przestępczości gospodarczej i jej przełożony Maciej Zajda. Okazuje się, że sprawa afery Amber Gold znajduje swój początek już w 2009 roku.
Choć funkcjonariusze posiadali dowody świadczące o przekrętach szefa Amber Gold, a Komisja Nadzoru Finansowego wpisała spółkę na czarną listę, sprawa ucichła aż do 2012 roku, kiedy klienci stracili oszczędności życia.
– Podejmowałam próby (dalszego śledztwa – red.), ale nie zakończyły się one pozytywnie. Nie zawsze postępowanie idzie tak jak sobie tego życzymy – wyznała przed komisją była policjantka prowadząca wówczas śledztwo Fołta-Nowacka i dodała, że osiem lat temu sprawa nie wydawała się tak poważna. Świadek powiedziała, że posiadała informacje od „jednego źródła”, ale nie potrafiła ich potwierdzić. Była funkcjonariuszka dopytywana o rodzaj podjętych działań w sprawie dotyczącej szefa podejrzanej firmy o kryptonimie „Bursztyn” , tłumaczyła, że nie pamięta, nie miała dostępu do innych instytucji (chodzi głównie o banki, urzędy skarbowe – red.) lub nie miała takich uprawnień, co zbulwersowało przewodnicząca Małgorzatę Wassermann.
– Czy chce pani powiedzieć przed komisją i całym społeczeństwem, że pani jako oficer KWP w Gdańsku sprawdziła to, co każdy może w domu, w Internecie?! – pytała, ale nie otrzymała konkretnej odpowiedzi.
Trzygodzinne przesłuchanie byłej policjantki podsumował zasiadający w komisji poseł PiS Marek Suski. Stwierdził, że policja okazała się skuteczna „w ochronie przestępców”, po czym zasugerował złożenie wniosku do prokuratury o „zaniechanie działań”.
Niewiele do pracy sejmowej komisji wniosły zeznania byłego funkcjonariusza Macieja Zajdy.
– Nie było tam wiele czynności. Jakieś analizy, sprawdzenia. Na chwilę obecną nie pamiętam – powiedział o działaniach podjętych przez swoją podwładną. O tym, że Amber Gold jest na liście ostrzeżeń KNF miał dowiedzieć się z mediów.
Eliza Stępień AIP