13.2 C
Chicago
wtorek, 23 kwietnia, 2024

Podróż do Polski naszych rodziców z roku 1972

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Przeciętny mieszkaniec Illinois zarabia rocznie 30,417 dolarów*. Nie oznacza to oczywiście, że wszyscy klepią biedę i zadłużają się na kartach kredytowych. Mieszkańcy niektórych miast naszego stanu mają się całkiem dobrze. Oto 10 pierwszych miejsc i jedno… ostatnie:

  1. Winnetka – $203,868
  2. Kenilworth – $104,301
  3. Glencoe – $101,649
  4. North Barrington – $81,243
  5. Lake Forest – $77,092
  6. Oak Brook – $76,668
  7. South Barrington – $76,078
  8. Barrington Hills – $73,629
  9. Inverness – $73,271
  10. Golf – $69,164

1310. Valley City, Illinois – $6,833

Wiedząc ile zarabiamy rocznie, a tym samym miesięcznie, łatwo możemy obliczyć na co i za ile nas stać. Ale dzisiaj nie o tym. Proponuję podróż do Polski. Bilet na samolot nie będzie nam jednak potrzebny, bo to będzie podróż w czasie. No to zaczynamy.

Średnia pensja w Polsce na rękę w 1972 według GUS wynosiła 2509 złotych. Dziś, dzięki denominacji z roku 1995 ( 10 000 starych złotych zamieniono na 1 złoty) średni zarobek wynosi 3100 PLN. To nominalnie prawie tyle samo. No dobrze, więcej o 600 złotych, ale nie bądźmy tacy drobiazgowi! Biorąc pod uwagę fakt, że średnia pensja jest zawyżona przez najlepiej zarabiających, możemy przyjąć, że statystyczny Kowalski w roku 2016 zarabia 2500 złotych. I to nie jest naginanie rzeczywistości – bardzo wielu Polaków dostaje właśnie tyle na rękę.

Jak widać pensje są porównywalne. A ceny? Co z cenami produktów i usług? Zacznijmy zatem od początku i wybierzmy się na zakupy w roku 1972. Na celowniku sklep spożywczy, nad którym wisi neon z napisem „Społem”. Proszę nie szukać wózka – wystarczyć nam muszą dwie ręce, a do spakowania zakupów – siatka. Jeśli będziemy mieli szczęście i trafimy do tzw. SAM-u, możemy wziąć metalowy koszyk. Potem za nasze zakupy zapłacimy gotówką w jedynej kasie ustawionej niedaleko wyjścia. No to do dzieła!

Potrzebny nam chleb, jajka, trochę wędliny, cukier i może jakieś owoce. Stajemy w kolejce do lady i cierpliwie czekamy. W międzyczasie postudiujmy sobie ceny wypisane na brązowych, papierowych torebkach przypiętych pinezkami do półek.

Chleb – 4 zł, jak miło… W 2016 tyle samo.

Jajka (12 szt.) – 27 zł. Dziś tylko 3 zł!

Cukier – 10,50 zł. Dziś 2,06 zł.

Szynka – 90 zł! Dziś 19,83 zł. (Przypominam, że w sklepie wisi tylko cena szynki, bo na wędlinę poczekamy do świąt, kiedy coś „rzucą”).

Pomarańcze (właśnie „rzucili”) – 40 zł. Teraz płacimy za kilogram 3,44 zł.

Banany – 45 zł. W 2016 (4,50 zł) kupujemy za to 10 kilogramów!

Podsumowując: za te same zakupy w roku 1972 zapłaciliśmy 216,50 zł, a w 2016 – 36,83 zł!

Zapomnieliście wziąć z domu siatkę? Nic nie szkodzi – w kasie pani sprzeda wam reklamówkę ze zdjęciem Tatr za 5 złotych. Będzie wam służyła przez następnych parę tygodni, a nawet miesięcy, o ile mama po każdych zakupach dokładnie przetrze ją szmatką i wysuszy na parapecie. O to, czy zakupy zmieszczą się do bagażnika nie musicie się martwić – w roku 1972 nikt nie jeździł do sklepu samochodem…

Nie trudno zauważyć, że tzw. życie w latach 70-tych było, delikatnie mówiąc, bardzo drogie. A co z całą resztą?

Pralka – 10,5 tys. złotych. Dzisiaj średnio 1219 zł.

Telewizor – 25 tys. (kolorowy Rubin produkcji ZSRR). w 2016 – 1140 zł. (na szczęście nie Rubin)

Lodówka – 6100 zł. Dziś 1115 zł.

Odkurzacz – 900 zł. Teraz 350 zł.

Dziś poziom życia jest oczywiście wyższy niż za Edwarda Gierka – trudno to w ogóle porównywać. Choć trzeba pamiętać, że wysokie ceny żywności, na którą szła większość domowego budżetu, były w pewnym stopniu rekompensowane: niski był czynsz (ok. 3 zł za metr kw.), centralne ogrzewanie, energia. Tańsze były również usługi – za fryzjera płaciło się około 10 zł.

W 1976 roku wprowadzono reglamentację cukru. Za kilka lat na kartki kupowano niemal już wszystko. Liczyły się bardziej niż pieniądze. Były także talony: na buty, rajstopy, samochody, meble, pralki, lodówki, odkurzacze. Na wszystko. I tylko ocet oparł się powszechnej reglamentacji i ukartkowieniu. Ocet wiecznie żywy jak Lenin.

kartki6 kartki4 kartki3

talon buty
Często jednak słyszymy westchnienia naszych rodziców i dziadków do tamtych czasów. Dlaczego? Postarajmy się ich zrozumieć – nic tak nie smakuje, jak wspomnienia z młodości. Nawet te na kartki…

Tatiana Skora /Źródło: dane GUS z 1972 r., foto Dreamstime/Archiwum własne

*Dane ACS Survey/US per capita income 2010

 

 

 

 

 

 

 

 

- Advertisement -

Podobne

2 KOMENTARZE

  1. Witam z Polski!
    Ceny mamy trochę inne niż te podane w artykule, np. droższe jajka (i raczej nie ma już „dwunastek”, na ogół są opakowania po 6 albo 10 sztuk, sporadycznie po 20 lub 30 sztuk), droższe pomarańcze, tańszy chleb, itd. Ale to właściwie nie ma większego znaczenia. Ceny różnią się w zależności od miasta (miejscowości), dzielnicy (drożej w centrum miast, taniej na targu, taniej w dużych supermarketach).
    W 1972 r. nie istniało w Polsce takie cudo jak plastikowa „reklamówka”, nie wiem, skąd Autor artykułu ma takie informacje, że były i że po 5 złotych :) Nosiło się w torebce zakupowe torby z materiału, takie z uszami, składane w kostkę. Nosiło się je na wszelki wypadek, gdyby gdzieś coś rzucili, np. pomarańcze. Moja mama ciągle prała taką nieśmiertelną torbę w różowo-zielone kwiatki, doskonale to pamiętam, byłam wtedy dzieckiem w wieku szkoły podstawowej. Pierwsze typowe reklamówki plastikowe pojawiły się w latach 80-tych, też to pamiętam, bo wtedy zaczynałam studia w odległym dużym mieście. I te reklamówki rzeczywiście czyściło się szmatką, suszyło, i od nowa używało na kolejnych zakupach. Na ogół były to całkiem ładne reklamówki, solidne, nie rwały się. A reklamówki cienkie, za parę groszy, jednorazowe, pojawiły się znacznie później, o ile mnie pamięć nie myli, to w ok. połowie lat 90-tych.

    Faktycznie, wspomnienia z młodości czy lat dziecinnych na ogół mają to do siebie, że są takie nostalgiczne, bardziej kolorowe niż to było naprawdę. Chyba że ktoś miał niezbyt szczęśliwą młodość czy dzieciństwo… Na ogół pamiętamy to, co dobre i przyjemne. Ja wspominam też np. to, że robienie zwykłych, codziennych zakupów to było dość męczące przedsięwzięcie. Moja babcia (ona wtedy zajmowała się zaopatrywaniem domu w żywność, miała po prostu więcej czasu jako emerytka) robiła kilkugodzinną wyprawę „na miasto”, żeby kupić masło, mięso, śmietanę, a nawet ziemniaki lub chleb, jeśli to były godziny popołudniowe, bo bez problemu kupić pieczywo czy mleko to można było jedynie wczesnym rankiem, tuż po dostawie do sklepu. Potem w sklepach na ogół niczego już nie było, jeśli w domu czegoś zabrakło, to był spory problem :)
    W latach „gierkowskich” (lata 70-te) sklepy nie świeciły aż takimi pustkami, jak zwykło się powtarzać, towary typu czekolada, cukier i inne trwałe można było kupić bez większego problemu, jedynie te produkty, o których napisałam wyżej, czyli produkty z rodzaju „świeżych”, dostarczanych codziennie, były często nieuchwytne, jeśli nie zdążyło się ich kupić rano.

    Za to lata 80-te, strajki, stan wojenny, to już inna historia… Wtedy w sklepach mięsnych najczęściej widziało się ten przysłowiowy ocet, na mięso (zwłaszcza to lepszej jakości) trzeba było „polować”, zaczęły się też polowania na szampon, rajstopy, dezodorant, pastę do zębów, podpaski dla kobiet, papier toaletowy… To wtedy właśnie na ulicach można było spotkać ludzi obwieszonych „obwarzankami” z rolek papieru toaletowego – to był znak, że gdzieś w okolicy rzucili papier :) Jeśli chciało się zrobić zapas papieru toaletowego, to stało się w kolejce po kilka razy, bo obowiązywały limity, np. 10 rolek na jednego kupującego. To wtedy miały miejsce zabawne sytuacje, jak z komedii, że ekspedientka czasem rzuciła „A ja to pana/panią już dziś chyba obsługiwałam?”, na co delikwent ze świetnie udawanym oburzeniem odpowiadał „A skądże znowu, stoję po raz pierwszy!”.
    Ach, można tak wspominać, nawet z łezką w oku, ale nie chciałabym powrotu tamtych czasów. Dziś mogę normalnie zrobić zakupy, skoczyć na chwilę do pobliskiego sklepu, wrócić za 10 minut z potrzebnymi zakupami, nie tracę czasu ani nerwów na „wyprawy” sklepowe, na ogół wszystko jest dostępne, do wyboru, do koloru… Oczywiście piszę tylko o sprawach z kategorii „zakupowych”, bo o tym traktuje artykuł. Oprócz nich przecież jest cała masa spraw innego typu, społecznych, ideologicznych, politycznych, wolnościowych, etc. Ale to temat-rzeka i na inną okazję.

    Serdecznie pozdrawiam z Polski!

  2. ten co to opisuje te bzdury to nie ma zielonego pojęcia o PRL,takie bzdury plecie ,wygodne tylko dla siebie by agitować za sprzedajnym kapitalizmem rozwaloną gospodarką,nie napisze o darmowych żłobkach wczasach , mieszkaniach,,że każdy miał prace ,bezstresowym życie ,tylko wplata puste pułki które powstały wówczas jak cała polska zaczęła strajkować a ludzie miesiącami nie pracowali,to kto te sklepy miał zaopatrywać. Nie napisze ,że 1 l. benzyny kosztował LO78 1.70gr.Nie napisze ,że rocznie oddawano ponad 300 tyś mieszkań[ dzisiaj 100} dla wieśniaków-a kto miał te mieszkania wyposażać-a jednak ludzie wszystko wyposażyli-NO SKĄD ??

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520