Rodzina Franka Kerrigana myślała podczas majowego pogrzebu, że chowa syna, ale jedenaście dni później dowiedziała się, że ten nadal żyje.
Szóstego maja za jednym ze sklepów Verizon w Kalifornii znaleziono ciało. 82-letni Frank J Kerrigan otrzymał telefon, że to jego 57-letni, mieszkający na ulicy syn. Ojciec chciał zidentyfikować zwłoki, ale powiedziano mu, że dokonano już tego na podstawie odcisków palców. Niespełna tydzień później rodzina zorganizowała pogrzeb za 20 tys. dolarów, na który przybyło 50 osób, w tym ludzie z Las Vegas i stanu Waszyngton.
Po jedenastu dniach do ojca zadzwonił przyjaciel, który poinformował, że jego syn nadal żyje. Kerrigan poprosił, żeby przyjaciel przekazał mu słuchawkę, i wtedy usłyszał słowa: – Cześć, tato.
Biuro szeryfa hrabstwa Orange poinformowało teraz, że zidentyfikowało ciało zmarłego. To 54-letni John Dickens, weteran amerykańskiej armii, który nie rozmawiał z rodziną od trzydziestu lat. Jego siostra powiedziała, że już od jakiegoś czasu rodzina obawiała się, że mężczyzna nie żyje.
Ciało Dickensa zostanie ekshumowane, spalone i przetransportowane samolotem do Kansas, gdzie żyją bliscy zmarłego.
(hm)