Strażacy w Los Angeles spotkali się w niedzielę z nietypowym problemem. Pracę utrudniły im papryczki chili.
W centrum „Miasta Aniołów” spłonął budynek, w którym znajdowały się skrzynki z papryczkami. Kiedy ugasili już ogień, strażacy przystąpili do śledztwa i dogaszania tlących się jeszcze miejsc. Oba te zadania okazały się wyjątkowo trudne.
– Dało się wyczuć, a nawet smakować chili – powiedział kapitan straży Scott LaRue.
Problemy mieli też właściciele firm, których siedziby znajdowały się w budynku. – Jest naprawdę źle. Nie da się nawet oddychać – mówił w niedzielę jeden z nich.
Płomienie gasiło około 200 strażaków. Unoszący się nad budynkiem dym było widać z odległości kilku mil. Przyczyny pożaru jeszcze nie ustalono, ale według wstępnej oceny straży nie było to podpalenie.
W wyniku pożaru nikt nie ucierpiał.
(hm), Fot. Dreamstime.com