2.4 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Pjongczang 2018. Bolało, ale na mecie były uśmiechy Justyny Kowalczyk i Sylwii Jaśkowiec

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

– Jesteśmy bardzo zadowolone. Miejsce w ósemce na igrzyskach olimpijskich to jest bardzo duży sukces dla polskich biegów narciarskich – mówiła po sprincie drużynowym Justyna Kowalczyk. Złoto zdobyły Amerykanki.

Znów, jak trzy lata temu na mistrzostwach świata w Falun, Justyna Kowalczyk pożyczyła swoje narty Sylwii Jaśkowiec i znów Polki walczyły jak lwice. Wtedy dało to brązowy medal, teraz 7. pozycję, ale po prawdzie tym razem trudno było liczyć na więcej. Nie po tych wszystkich przejściach, które mają za sobą obie zawodniczki. – Ten wynik trochę przekroczył nasze możliwości – przyznawała Jaśkowiec.

– Myślałyśmy o ósemce, udało się trochę więcej, więc są powody do radości i mam nadzieję, że udzieli się to też innym. – Cieszymy się, że podjęłyśmy rękawicę, że wyprzedziłyśmy mocne teamy, a z innymi podjęłyśmy rywalizację. Fajnie, że się nam udało powalczyć – dodawała Kowalczyk, która w ostatnich latach próbowała unikać startów techniką dowolną. W tym sezonie zaplanowała ich trochę więcej, co było związane właśnie ze startem olimpijskim w sprincie drużynowym. – To, że rzadziej startuję w Pucharze Świata nie znaczy, że nie trenuję i leżę do góry tyłkiem. Trenowałam „łyżwę” właśnie po to, żeby nie zawieść mojej koleżanki – mówiła narciarka z Kasiny. I natychmiast doczekała się mowy pochwalnej z jej strony. – Bardzo dziękuję ci za duże poświęcenie, bo tak wypracowałaś tę „łyżwę”, że byłam z ciebie bardzo dumna na podbiegach – podkreślała Jaśkowiec. – Trzeba powiedzieć, że walczyłyśmy z najlepszymi jak równy z równym. Kowalczyk tę konkurencję nazywa rzeźnią. Tu nie można się oszczędzać. – Wszystkim jest ciężko. Sześć biegów (półfinał i finał – red.)w ciągu dwóch godzin, od startu do mety na sto procent. To taki wysiłek, że boli, ale udało się przeżyć. To ona startowała jako pierwsza, finisz był w rękach i nogach Sylwii. W finale przez większość czasu Polki biegły na ósmym miejscu, ale na ostatniej prostej Jaśkowiec włączyła piąty bieg i rzutem na taśmę wyprzedziła Francuzkę. – Sprint to adrenalina. Bardzo emocjonujący dla widzów, ale dla zawodniczek też. Szybkość, walka o pozycję, to udziela się wszystkim. Nie ukrywam, że to jest jedna z moich ulubionych konkurencji – opowiadała narciarka z Osieczan. Wygrały Amerykanki – Kikkan Randall i Jessica Diggins – co jest małą niespodzianką. Ta pierwsza na ostatniej zmianie zgubiła Szwedkę Stinę Nilsson i Norweżkę Maiken Caspersen Fallę. – Na pewno gdyby ktoś obstawiał, to uznałby, że walka o złoto rozegra się między Norweżkami a Szwedkami. Ale jeśli ktoś analizowałby, kto może je ograć, to by powiedział: Kikkan i Jessica – mówiła Justyna. Przed nią ostatni bieg w Pjongczang. W niedzielę stanie na starcie biegu na 30 km techniką klasyczną. Clou programu. Jaśkowiec jeszcze nie wie, czy wystartuje. – Będziemy to analizować – stwierdziła. – Ja ci dam analizę – przekomarzała się Kowalczyk. – Ktoś musi podawać picie na trasie. – Wezmę bidon. Uśmiechy wróciły w środę do polskiej reprezentacji w biegach. Może utrzymają się dłużej. – Jestem bojowo nastawiona od początku igrzysk. Jednak dziś to dziś, a trzydziestka to trzydziestka. Za kilka dni, zupełnie nowe warunki, inne narty, inny wysiłek – unikała prognoz Justyna. Z dobrej strony pokazali się też Maciej Staręga i Dominik Bury. W finale nie pobiegli, ale 13. miejsce (na 28 ekip) jest całkiem niezłe, zwłaszcza gdy spojrzy się na dorobek biało-czerwonych na trasach w Alpensia Olympic Park.

– Było widać po liście startowej, że o medal będzie tu walczyć dziesięć drużyn, naszym celem był finał. Podjęliśmy walkę, uważam, że to były nasze dobre zawody – komentował Staręga. – Dominik był w dobrej dyspozycji, ja mogłem być w lepszej. Trochę mi zabrakło na ostatniej zmianie, ale to i tak było moje najlepsze bieganie w Korei. Wiem, że stać nas na dużo więcej w przyszłości. Z Dominikiem tworzymy fajną parę na teamy, jest jeszcze paru fajnych chłopaków w zanadrzu. Mam nadzieję, że stworzymy coś dobrego. Patrzę już w przyszłość i się nie poddaję. Jestem cierpliwy i tak, myślę o igrzyskach za cztery lata. Jeśli tylko pozwoli mi zdrowie i życie, to chcę pojechać do Chin. Złoto zdobyli Norwegowie, którzy wyprzedzili olimpijczyków z Rosji i Francuzów.

 

Przemysław Franczak, Pjongczang (AIP)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520