10.3 C
Chicago
piątek, 19 kwietnia, 2024

PiS potknie się na zmianach w sądach?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Rządowy projekt nowelizacji ustawy o KRS może okazać się dla PiS-u klinem. Klinem, który wbity w pęknięcie, powstałe w nienaruszalnej – wydawałoby się do niedawna – fasadzie ugrupowania, doprowadzi do poważnego rozłamu.

Opór, jaki spotkał PiS przy próbach forsowania zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa na pierwszy rzut oka nie jawi się jako niespotykany, jednak przy otwarciu kilku frontów naraz, niekorzystnych sondażach, wpadkach wizerunkowych i wewnętrznych tarciach, może być tym, co przeważy wahającą się szalę w stronę dezintegracji partii.

Jeszcze nie ucichły głosy krytyki nad rządowym projektem zmian w ustawie o KRS, a posłowie PiS złożyli projekt nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych. Zgodnie z nim minister sprawiedliwości będzie powoływał prezesów sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych bez konieczności zasięgnięcia opinii zgromadzeń ogólnych tych sądów. Nadzór i kontrola – to słowa klucze przewijające się w uzasadnieniu nowelizacji – i najważniejsze z uprawnień Zbigniewa Ziobry nad sądami, minister będzie mógł chociażby odwoływać sędziów, którzy nie pracują efektywnie. Zmiany krytycznie ocenia Krajowa Rada Sądownictwa. Jak przekonują sędziowie, niektóre z proponowanych zapisów są sprzeczne z konstytucją, a w związku ze zmianami na 20 kwietnia zaplanowali 45-minutową przerwę w rozpatrywaniu spraw. – To nie jest forma protestu. Nie walczymy o żadne przywileje, bo tych nie mamy – powiedziała Irena Kamińska, Prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis i sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego. Śladem KRS pójdą też pracownicy wielu innych sądów, którzy w czwartkowe południe przerwą wykonywanie obowiązków.

Dzień wcześniej sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zdecyduje, czy do prac nad zmianami ustroju sądów powszechnych powołać specjalną podkomisję. A czwartek, na wieczornym posiedzeniu, jej członkowie zajmą się też nowelizacją ustawy o KRS, która jest już po pierwszym czytaniu w Sejmie. Rządowy projekt jest krytykowany ze wszystkich stron – przedstawiciele sądów apelacyjnych i okręgowych alarmują, że jego zapisy naruszają konstytucyjną zasadę trójpodziału władzy, a wątpliwości budzi również ograniczanie praw asystentom sędziów i referendarzom sądowym, a także osobom, które zdały egzamin sędziowski i rozważają ubieganie się o urząd sędziego. Negatywną opinię o projekcie wydało Biuro Analiz Sejmowych iRzecznik Praw Obywatelskich, jest on też obiektem krytyki posłów opozycji. – To ordynarna próba złamania konstytucji – oceniał Tomasz Rzymkowski z Kukiz’15. Po wejściu ustawy w życie wygaszeniu mają ulec kadencje dotychczasowych członków Rady, ma ona się składać z dwóch izb, a ich członków wybiorą politycy.

Od skali czwartkowego „protestu” sędziów i wielkości demonstracji poparcia dla tej grupy zawodowej (sami nie mogą strajkować) może zależeć decyzja prezydenta co do podpisu ustaw reformujących sądownictwo. Choć te nie zostały jeszcze przyjęte, niewykluczone, że stanie się to jeszcze w kwietniu – a głosowanie nad ustawą o KRS może zostać zarządzone na piątek. Poprzednim razem, gdy forsowane przez parlamentarną większość zmiany zgromadziły na ulicach dziesiątki tysięcy obywateli i zjednoczyły w krytyce ekspertów, Andrzej Duda długo zwlekał z zatwierdzeniem ustawy, a z jego otoczenia dochodziły sygnały o poważnych wątpliwościach, jakie ma głowa państwa wobec jej założeń. Mowa o pakiecie ustaw edukacyjnych, które ostatecznie zostały podpisane przez prezydenta. – Wśród rodziców, wśród nauczycieli pojawiło się bardzo wiele znaków zapytania, które przerodziły się w słowa zwątpienia, a także i protesty. Dotarły one również i do mnie – powiedział Duda. To drugi sygnał ostrzegawczy wysłany przez prezydenta do rządu, tydzień wcześniej, pod koniec minionego roku, skierował do Trybunału Konstytucyjnego nowelę ustawy o zgromadzeniach. Gdy gremium orzekło, że przepisy są zgodne z ustawą zasadniczą, Andrzej Duda złożył pod nimi podpis.

Zachowanie prezydenta mogło dać Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego otoczeniu do zrozumienia, że stara się on pozbyć etykiety „maszyny do podpisywania” i próbuje wybić się na niezależność. Dowodem na to może być również serial z udziałem jego oraz Antoniego Macierewicza. Duda, jako zwierzchnik sił zbrojnych w liście skierowanym do ministra obrony narodowej domagał się od niego bardziej wyczerpujących wyjaśnień w kwestii realizacji ustaleń szczytu NATO w Warszawie, formowania dowództwa wojsk obrony terytorialnej, sytuacji wojsk operacyjnych i modernizacji technicznej sił zbrojnych, a przede wszystkim dowództwa dywizji Sojuszu Północnoatlantyckiego w Elblągu. Choć po spotkaniu z szefem resortu obrony prezydent zapewniał, że jest zadowolony, kilka dni później szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch zapytał w jego imieniu MON powodydegradacji oficerów SKW. W odpowiedzi urzędnicy resortu poinformowali o zarzutach wyniesienia ściśle tajnych dokumentów i ich nieuprawnione przechowywanie, a także przewinień dyscyplinarnych w związku z nieprawidłowościami w Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Jedna ze zdegradowanych wygrała już sprawę w sądzie cywilnym przeciwko decyzji ministra.

Dziennikarze sugerują, że powodem pozbawienia oficerów ich stopni miał być kontakt z mediami po nocnej akcji MON z Bartłomiejem Misiewiczem w siedzibie CEK i utrudnianie działania funkcjonariuszom Żandarmerii Wojskowej, w asyście których pojawił się były rzecznik resortu. Osoba 27-latka, który wcześniej pracował m. in. w aptece w Łomiankach, a później stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi ministra, niemal od początku obecnej kadencji była wizerunkową zmorą dla rządu Beaty Szydło. Będący obiektem medialnej nagonki Misiewicz raz znikał, by po kilku tygodniach znowu się pojawić, a kwestia jego braku kompetencji rozjuszyła nawet Jarosława Kaczyńskiego. Gdy w minionym tygodniu okazało się, po że odejściu z resortu obrony Misiewicz miał z potężnym uposażeniem zacząć pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, miarka się przebrała – został on pozbawiony intratnej posady i zawieszony w prawach członka PiS. Młody polityk żalił się, że w wyniku medialnych pomówień nie ma kiedy zdobywać niezbędnego doświadczenia, którego brak tak chętnie mu wypominano, sugerował też wstąpienie na drogę sądową przeciwko niektórym z nich. Ze względu na trwające święta nie udało się zweryfikować doniesień o tym, że polityk wciąż jest zatrudniony w MON.

Misiewicza, który stał się symbolem nepotyzmu i obsadzania ważnych i lukratywnych stanowisk osobami bez kompetencji, za to lojalnych wobec partii, od samego początku zaciekle bronił jego przełożony. Dla obserwatorów sceny politycznej to sygnał, że pozycja Antoniego Macierewicza w PiS jest tak mocna, że jest w stanie zaryzykować nawet gniew Jarosława Kaczyńskiego, byleby stanąć po stronie swego podopiecznego. Również w mediach sympatyzujących z rządem widać podział przebiegający po linii sporu o Misiewicza – część z nich krytykuje postawę ministra obrony narodowej i uparte stawianie na młodego doradcę, inne przekonują, że atak na Macierewicza i jego ludzi to działanie obcej agentury, mające na celu osłabienie jego pozycji w rządzie, zatrzymanie reformy polskiej armii i obniżenie jej prestiżu w kontekście obecności wojsk NATO nad Wisłą.

W takiej właśnie atmosferze politycy PiS oczekują na kongres programowy. Był on zapowiadany na 22 kwietnia, ale został przełożony. Na kiedy – nie wiadomo. Choć do tej pory partii rządzącej udawało się wychodzić z licznych kryzysów obronną ręką, teraz kumulacja niekorzystnych zdarzeń: niekorzystnych sondaży, wpadek wizerunkowych i wewnętrznych tarć, może okazać się nie do zniesienia. Czy zbliżający się kongres będzie momentem odbicia, dzięki któremu władza otrząśnie się z problemów i pomaszeruje dalej czy przeciwnie – liczne stronnictwa zaczną iść w różnych kierunkach, a PiS-owiski kolos zacznie się trząść w posadach? Najbliższe dni będą dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego próbą, która przyniesie odpowiedzi na to pytanie. Na pewno rok 2017 jest ostatnim, w którym partia rządząca może pozwolić sobie na zawirowania wewnętrzne. Jeśli ich nie opanuje – podzieli los Platformy Obywatelskiej, która wskutek sporów, które trawiły ją od środka, straciła ostatecznie władzę.

Maciej Deja AIP/Fot. Sebastian Wołosz

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520