Kierowca autobusu z południowej Florydy ma podwójnego pecha – najpierw został zaatakowany przez jedną z pasażerek, a później zawieszony przez swojego pracodawcę.
W połowie lipca do autobusu wsiadła kobieta, której bilet okresowy wzbudził podejrzenia 66-letniego Kena Leglera. Kierowca uznał, że wymazano z niego poprzednie daty i wpisano ważność od 5 lipca do 7 sierpnia. Kiedy kontaktował się z centralą, właścicielka biletu zażądała jego zwrotu i zaczęła uderzać kierowcę, gdy ten odmówił. Powstrzymali ją w końcu pasażerowie.
– Mogła zabić 20 osób. Jechałem z prędkością 45 mph o godzinie 10:30, był dość duży ruch i jedyne, co mogłem zrobić, to trzymać się kierownicy – powiedział Legler.
Mężczyzna trafił do szpitala z uszkodzonym bębenkiem i wstrząśnieniem mózgu. Na domiar złego został na pięć dni zawieszony. Jego pracodawca tłumaczy, że nie trzymał się protokołu i nie rozwiązał problemu w należyty sposób – powinien był grzecznie poprosić kobietę o oddanie biletu, a w razie odmowy pozwolić jej zachować bilet.
– Zarabiam 24 dolary na godzinę. Ten tydzień poza pracą kosztuje mnie 960 dolarów – stwierdził kierowca.
(łd)