13.6 C
Chicago
środa, 17 kwietnia, 2024
Strona główna Blog Strona 1521

Amerykanie tyli w tempie średnio ok. 0,8 kg miesięcznie w trakcie nakazów pozostania w domach

0

Dorośli Amerykanie tyli w tempie średnio ok. 0,8 kg miesięcznie w trakcie nakazów pozostania w domach wprowadzonych przez władze z powodu pandemii – wynika z badań naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco.

Naukowcy z Kalifornii przebadali pod kątem przyrostu masy ciała blisko 300 Amerykanów z 37 stanów, przeprowadzając ponad 7,5 tysiąca pomiarów ich wagi.

 

Zgodnie z ich wnioskami w trakcie pandemicznych nakazów pozostania w domach dorośli mieszkańcy USA tyli o około 0,27 kg w 10 dni. W ciągu miesiąca daje to około 0,8 kg.

 

Najpowszechniejsze nakazy pozostawania w domach obowiązywały w USA na wiosnę 2020 roku. W lecie wiele stanów złagodziło restrykcje, a Amerykanie zwiększyli swoją mobilność.

 

Naukowcy z San Francisco nie ukrywają, że odnotowywane przyrosty masy ciała były „prawdopodobnie odzwierciedleniem zmian w aktywności fizycznej i życiu codziennym”. Sami badani przyznawali, że w pandemii częściej zaglądali do lodówki i podjadali.

 

Portal The Hill spekuluje, że wielu Amerykanów zauważyło niekorzystny trend na swoich wagach. W 2020 roku gwałtownie wzrosła sprzedaż sprzętu do ćwiczeń fizycznych, a rekordowym wzięciem cieszyli się instruktorzy fitness prowadzący wirtualne zajęcia.(PAP)

 

 

mobr/ jm/

Chiny produkują dziennie aż 5 mln szczepionek na Covid-19

0
mat. pras.

Chiny zwiększyły od początku lutego ponad trzykrotnie dzienną produkcję szczepionki przeciwko Covid-19 z 1,5 mln do 5 mln dawek – poinformowała w środę agencja Xinhua.

Wedlug agencji, powołującej się na ministra przemysłu i technologii informatycznej Xiao Yaqinga, na potrzeby wewnętrzne przeznaczono już ponad 100 mln dawek szczepionki.

 

Do ub. poniedziałku do szczepień wykorzystano 80,46 mln dawek, co – jak zauważa Reuter – w porównaniu z 74,96 mln dawek z ub. soboty wskazuje na znaczne przyspieszenie procesu szczepień.

 

Wicedyrektor Chińskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób Feng Zijan powiedział w poniedziałek, ze spodziewa się znacznego przyspieszenia procesu szczepień przeciwko Covid-19 od początku kwietnia.

 

Według oficjalnych mediów Chiny zamierzają zaszczepić 40 proc. swojej populacji, liczącej 1,4 mld ludzi, do połowy bieżącego roku.

 

Chiny były jednym z pierwszych krajów, które rozpoczęły w ub. roku masowe szczepienia, ale ich tempo nie było wystarczające i pozostały w tyle za takimi krajami jak Izrael i Stany Zjednoczone.

 

Znaczną część produkcji – jak podkreśla Xinhua – przeznaczono na eksport. (PAP)

 

 

jm/

Zabił 3 rodziny w Polsce i spokojnie dożył starości

0
Eilert Dieken / ŹRÓDŁO: ZBIORY CYFROWE MUZEUM POLAKÓW RATUJĄCYCH ŻYDÓW PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ W MARKOWEJ

24 marca 1944 roku we wsi Markowa Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich sześcioro dzieci zostali rozstrzelani wraz z dwoma rodzinami żydowskimi, którym udzielili schronienia. Eilert Dieken, porucznik żandarmerii niemieckiej, który wydał rozkaz mordu dożył sędziwych lat w rodzinnych stronach otoczony szacunkiem rodziny i sąsiadów. Prywatne archiwum zbrodniarza pozyskał Instytut Pileckiego w Berlinie .

Eilert Dieken, który dowodził akcją w Markowej i osobiście wydał rozkaz rozstrzelania Józefa i Wiktorii Ulmów, ich sześciorga dzieci oraz ośmiorga ukrywanych Żydów, nigdy nie stanął przed wymiarem sprawiedliwości.

 

Po wojnie wrócił w rodzinne strony, zamieszkał w Esens nad Morzem Północnym w Dolnej Saksonii i kontynuował służbę w policji zachodnioniemieckiej. Zmarł nie niepokojony w 1960 roku.

 

Wiemy o tym dzięki pozyskanemu przez Instytut Pileckiego w Berlinie prywatnemu archiwum zbrodniarza. Są w nim urzędowe dokumenty, zdjęcia, notatki i odznaczenia.

 

Na jednej z fotografii, jeszcze sprzed II wojny światowej Dieken pogodnie patrzy w obiektyw wraz z żoną. Między nimi siedzą dwie małe dziewczynki – córki. Na innym zdjęciu szeroko uśmiechnięty, pozuje na plaży, na tle morza. Kolejne zdjęcia – w gronie rodzinnym, na urlopach, w domu, na polowaniu – pozwalają odtworzyć sielankowe życie prywatne i zawodowe człowieka, który unicestwił rodzinę Ulmów, od czasów wilhelmińskich, przez III Rzeszę aż po okres powojenny.

 

Archiwum zawiera też m.in. dokumenty z postępowań denazyfikacyjnych Diekena z lat 1946 i 1949. Już pierwsze z nich, prowadzone przez komisję aliancką, zakończyło się stwierdzeniem „braku przeciwskazań do służby w policji”. A świadectwo zatrudnienia z 1950 roku potwierdza przyznany mu w 1933 roku dożywotni status urzędnika państwowego.

 

Wśród poświadczeń awansów i przydziałów służbowych znajdują się dokumenty z czasu okupacji niemieckiej w Polsce, kiedy Eilert Dieken służył w powiecie nowosądeckim Generalnego Gubernatorstwa, m.in. jako komendant posterunku żandarmerii w Łańcucie. Ostatni z awansów, na stopień porucznika, miał miejsce we wrześniu 1944 roku, już po zbrodni w Markowej.

 

Co ciekawe, Dieken nie należał ani do NSDAP ani do SS. Formalnie nie był więc „nazistą” tylko „zwyczajnym Niemcem” – sformułowanie z tytułu głośnej książki amerykańskiego historyka Daniela Goldhagena.

 

Jak podkreślają badacze z Instytutu Pilcekiego biografia zbrodniarza, który dożywał starości w gronie najbliższych, szanowany przez współobywateli i otoczony pamiątkami z życia zawodowego i prywatnego, radykalnie kontrastuje z losem jego ofiar. W przypadku rodziny Ulmów – podobnie jak w wielu innych historiach, które dokumentuje i upamiętnia IP – mamy do czynienia z całkowitym rozpadem życia rodzinnego i rozproszeniem jego materialnych śladów. Mordując Polaków, którzy nieśli pomoc Żydom, Niemcy palili gospodarstwa, grabili dobytek, zakazywali grzebać ciała ofiar. Po wielu z nich nie zostało nic prócz pamięci – ani jedna pamiątka i ani jedno zdjęcie, tak że dziś nie znamy nawet ich twarzy.

Rodzina Ulmów /ŹRÓDŁO: ZBIORY CYFROWE MUZEUM POLAKÓW RATUJĄCYCH ŻYDÓW PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ W MARKOWEJ

„Jednym z ważniejszych historycznych problemów w relacjach polsko-niemieckich jest praktyczny brak rozliczenia zbrodni popełnionych przez niemieckich okupantów w Polsce po wojnie. Zbrodnie popełnione na cywilnej ludności na wsiach, w małych miejscowościach pozostały w pamięci mieszkańców i były badane przez polską prokuraturę. Po przekazaniu materiałów śledczych do Niemiec Zachodnich, śledztwa te prawie zawsze kończyły się ich umorzeniem” – mówi PAP Hanna Radziejowska, szefowa filii Instytutu Pileckiego w Berlinie. To dzięki pracy jej zespołu prywatne archiwum Diekena trafiło do Warszawy.

 

„Polskie świadectwa, co ciekawe, rzadko spotykały się z zaufaniem niemieckiej prokuratury, śledztwa prowadzone były niechętnie. Za każda zbrodnią stali jednak konkretni ludzie, bardzo często tzw. zwykli Niemcy. Ten brak powojennej sprawiedliwości wobec polskich ofiar i ich potomków w psychologii określamy mianem podwójnej wiktymizacji. Dziś wyzwaniem dla polsko-niemieckich stosunków są wiec także badania i przywracanie pamięci nie tylko o ofiarach ale też o sprawcach. Instytut Pileckiego w Berlinie prowadzi na szeroką skalę kwerendę w archiwach i masową digitalizację źródeł. Staramy się też pozyskiwać prywatne zbiory i kolekcje rodzinne które odsłaniają historie karier przedwojennych i powojennych byłych zbrodniarzy” – dodaje.

 

Artur Ciechanowicz (PAP)

 

asc/ jar/

Tylko nieliczni sprawcy mordu na Ulmach i ukrywanych Żydach zostali ukarani [wywiad z wiceprezes IPN]

0

Rankiem 24 marca 1944 r. w Markowej k. Łańcuta na Podkarpaciu Niemcy zamordowali ośmioro Żydów i ukrywającą ich rodzinę Ulmów. „Ukarani zostali tylko nieliczni sprawcy” – mówił PAP wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, współzałożyciel muzeum Ulmów w Markowej dr Mateusz Szpytma.

„77 lat temu w tragicznych okolicznościach zginęły żydowskie rodziny Goldmanów, Didnerów i Gruenfeldów, ukrywający ich Józef Ulma i jego ciężarna żona Wiktoria. Niemcy zabili też szóstkę ich dzieci; najstarsza córka Ulmów – Stasia miała osiem lat” – przypomniał historyk.

 

PAP: Z dostępnych źródeł wiemy, że zbrodnia była szczegółowo zaplanowana. Dzień wcześniej niemiecka żandarmeria w Łańcucie kazała wieczorem stawić się czterem woźnicom z końmi i furmankami. Każdy był z innej wsi, nie było nikogo z Markowej. Żaden nie znał powodu wezwania.

 

Dr Mateusz Szpytma: Po pierwszej w nocy spod budynku żandarmerii do Markowej wyjechało co najmniej 9 funkcjonariuszy: pięciu niemieckich żandarmów i od czterech do sześciu policjantów granatowych. Grupą dowodził komendant posterunku żandarmerii w Łańcucie porucznik Eilert Dieken. Wraz z nim byli żandarmi Josef Kokott, Gustav Unbehend, Michael Dziewulski i Erich Wilde. Natomiast spośród policjantów granatowych udało ustalić się personalia dwóch – Eustachego Kolmana i Włodzimierza Lesia.

 

PAP: Grupa w pobliże domostwa Ulmy dotarła jeszcze przed świtem. Niedługo potem Niemcy wtargnęli do budynku, padły pierwsze strzały

 

M.S.: Prawdopodobnie jeszcze podczas snu jako pierwsi zginęli dwaj bracia Goldmanowie i Gołda Gruenfeld. Zaraz po ich zabójstwie rozkazano zawołać furmanów. Mieli być świadkami kolejnych zabójstw.

 

PAP: Co zobaczyli?

 

M.S.: Widzieli jak Niemcy mordowali trzeciego z braci Goldmanów, Laykę Goldman i jej małe dziecko o nieznanym nam imieniu, wreszcie kolejnego mężczyznę z rodziny Goldmanów. Na końcu zastrzelono 70-letniego Saula Goldmana. Zaraz potem przed dom wyprowadzono i zastrzelono 44-letniego Józefa Ulmę oraz jego 32-letnią żonę Wiktorię. Kobieta była w zaawansowanej ciąży.

 

PAP: Żyła jeszcze wtedy szóstka małych dzieci Ulmów. Kto jest odpowiedzialny za ich śmierć?

 

M.S.: W lecie 1958 roku na procesie jednego z zabójców – Josefa Kokotta ustalono, że po zamordowaniu Józefa i Wiktorii Ulmów, wśród krzyku ich dzieci, Niemcy zastanawiali się, co z nimi zrobić. To Eilert Dieken wydał rozkaz ich zamordowania. Trójkę lub czwórkę dzieci zastrzelił 23-letni Niemiec Josef Kokott z czeskiej ziemi hulczyńskiej. Tego tragicznego poranka w Markowej zginęło 16 osób, w tym kobieta w ciąży.

 

PAP: Żandarmi okazali się nie tylko mordercami, ale także złodziejami?

 

M.S.: Jak wspominał Franciszek Szylar, jeden z tych mieszkańców Markowej, których przyprowadzono, by kopali grób, Kokott kazał mu, nadzorując i świecąc latarką, dokładnie przeszukać zamordowanych Żydów. Gdy Kokott zauważył przy zwłokach Gołdy Goldman ukryte na piersi pudełko z kosztownościami, stwierdził: „Tego mi było potrzeba”, i schował je do kieszeni. Pozostali Niemcy rabowali dobytek Ulmów.

 

Jednocześnie spędzeni przez niemieckich żandarmów mieszkańcy Markowej, otrzymali rozkaz zniesienia zwłok i kopania jednego dużego dołu.

 

Niedługo potem zaczęła się libacja alkoholowa. Żandarmi i policjanci wypili trzy litry wódki, którą na rozkaz Diekena musiał przynieść sołtys. Po libacji na wozach z dobytkiem Ulmów odjechali do Łańcuta.

 

Gdy po kilku dniach odkopano ciała Ulmów i wkładano je do trumien okazało się, że w trakcie zbrodni zaczęło się rodzić siódme dziecko. Tak jeden z mieszkańców Markowej zeznał przed sądem „Kładąc do trumny zwłoki Wiktorii Ulma, stwierdziłem, ze była ona w ciąży. Twierdzenie to opieram na tym, że z jej narządów rodnych było widać główkę i piersi dziecka”.

 

PAP: Ulmowie nie byli jedynymi mieszkańcami Markowej, którzy pomagali Żydom?

 

M.S.: W liczącej ok. 4,5 tys. mieszkańców wsi okupacje przeżyło co najmniej dwudziestu jeden Żydów. Przed drugą wojną światową w Markowej żyło ok. 120 Żydów.

 

PAP: Co możemy powiedzieć o zamordowanych rodzinach żydowskich?

 

M.S.: Nadal nie wiemy, kiedy i jak w domu Ulmów znalazło się ośmioro Żydów. W tej grupie był pochodzący z Łańcuta handlarz bydłem Saul Goldman wraz z czterema synami oraz Gołdą i Layką Goldman. Ta ostatnia ukrywała się z małą córką. Wiadomo że Goldmanowie pochodzili z Łańcuta a Layka i Gołda były sąsiadkami rodzinnego domu Józefa Ulmy. Jedna i druga rodzina żydowska były ze sobą blisko spokrewnione (Layka i Gołda były córkami Chaima Goldmana, który prawdopodobnie był bratem Saula Goldmana).

 

PAP: Goldmanowie nie byli jedynymi, którym pomagał Ulma?

 

M.S.: Wiemy, że w 1942 r. pomagał pochodzącej z Markowej żydowskiej kobiecie i jej dwóm córkom oraz wnuczce. Pomógł im zbudować ziemiankę w lesie. Ukrywające się kobiety zaopatrywał w żywność. Ich ziemianka została jednak wykryta. Trzy kobiety i mającą ok. jednego roku dziewczynkę zastrzelił Konstanty Kindler, folksdojcz z Wielkopolski, który wpierw służył w policji granatowej, a następnie w żandarmerii niemieckiej.

 

PAP: Czy wiemy kto zadenuncjował Ulmów?

 

M.S.: Z dokumentów konspiracyjnych wynika, że podejrzewano o to policjanta granatowego z Łańcuta Włodzimierza Lesia. Z nielicznych dokumentów można wnioskować, że a początku okupacji Leś zaoferował w zamian za wynagrodzenie pomoc rodzinie Goldmanów. Po przekazaniu majątku wyrzucił ich z kryjówki. Na początku 1944 roku z każdym dniem front był coraz bliżej. Prawdopodobnie Leś w obawie o utratę zagarniętego mienia, postanowił pozbyć się Goldmanów. Dowiedział się, że znaleźli schronienie u Ulmów.

 

Pasją Józefa Ulmy była fotografia i ten fakt wykorzystał policjant. Otóż miał przyjechać do niego i poprosić go o zrobienie mu zdjęcia. W rzeczywistości sprawdzał, czy są u niego Goldmanowie.

 

24 marca wraz z innymi policjantami granatowymi był obecny przy rozstrzeliwaniach, których dokonywali niemieccy żandarmi. Kilka miesięcy później 10 września 1944 r., niedługo po wkroczeniu wojsk sowieckich, polskie podziemie wykonało na nim wyrok śmierci.

 

PAP: Jednak ukarani zostali tylko nieliczni wykonawcy zbrodni na Ulmach, Goldmanach, Didnerach i Gruenfeldach?

 

M.S.: Dowódca śmiertelnej ekspedycji porucznik Eilert Dieken uniknął sprawiedliwości. Był przez wiele lat policjantem w Esens w RFN. Nie został nigdy skazany i zmarł w swoje 62 urodziny w 1960 r. W 2013 roku udało mi się spotkać w Niemczech z jego córką. Twierdziła ona, że ojciec był dobrym człowiekiem i była przekonana, że jest dobrze wspominany w Łańcucie i jego okolicach. Wcześniej w liście zaproponowała nam nawet by uhonorować go w powstającym Muzeum Ulmów i przysłała w tym celu zdjęcie w mundurze żandarmerii niemieckiej.

 

Mimo wielu starań nie udało mi się ustalić losów Unbehenda, Dziewulskiego i Wildego.

 

Natomiast odszukano i osądzono Kokotta, który do 1957 roku ukrywał się w ówczesnej Czechosłowacji. W 1958 roku Sąd Wojewódzki w Rzeszowie skazał go na karę śmierci. Rada Państwa PRL skorzystała z prawa łaski i zamieniła mu karę śmierci na dożywocie. Później zmniejszyła się ona do 25 lat. Zmarł w więzieniu w 1980 r. na niecałe dwa lata przed końcem kary.

 

PAP: Kim byli Ulmowie?

 

M.S.: Józef Ulma urodził się w 1900 r. Był znanym w okolicy sadownikiem, hodował pszczoły i jedwabniki. Był także społecznikiem, bibliotekarzem, działaczem katolickim. Szefował m.in. sekcji ogrodniczej w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” w powiecie przeworskim. Jego wielką pasją było fotografowanie. O dwanaście lat młodsza żona Wiktoria zajmowała się domem i dziećmi.

 

Gdyby nie wybuch wojny, Ulmowie nie zostaliby w Markowej. Chcąc zapewnić lepszą przyszłość rodzinie zamierzali się przenieść do nowego, większego gospodarstwa, do Wojsławic koło Sokala. Przeprowadzkę zaplanowali na jesień 1939 roku.

 

PAP: W Markowej pięć lat temu powstało Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów jaki jest jego cel?

 

M.S.: Muzeum upamiętnia Polaków, którzy podczas niemieckiej okupacji, ryzykując życie, próbowali uratować lub uratowali Żydów. Ma upowszechniać wiedzę o Polakach, którzy – mimo grożącej kary śmierci – pomagali ludności żydowskiej skazanej przez Rzeszę Niemiecką na zagładę. Jest jedyną placówką muzealną w Polsce w całości poświęconą Polakom ratującym Żydów podczas II wojny światowej.

 

Natomiast 24 marca każdego roku obchodzimy jako Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Święto ustanowione zostało przez parlament z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy. Wybór daty nawiązuje do dnia, w którym Niemcy w 1944 r. zamordowali rodzinę Ulmów, oraz ukrywanych przez nich Żydów.

 

Rozmawiał: Alfred Kyc(PAP)

 

Autor: Alfred Kyc

 

kyc/ pat/

Tokio: Aplikacja mającą ograniczyć rozprzestrzenianie się COVID-19 za bagatela 67 mln dolarów!

0

Około 67 milionów dolarów przekazano na stworzenie aplikacji mającej ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa podczas igrzysk w Tokio. Skrytykowano to po decyzji organizatorów o znacznym zmniejszeniu liczby obcokrajowców, którzy zostaną wpuszczeni wówczas do Japonii.

Za przygotowanie aplikacji odpowiada czołowa japońska firma telekomunikacyjna – NTT Communications, sponsor igrzysk. Ma ona być dostępna w wielu językach, a jej prezentacja zaplanowana jest na czerwiec.

 

Zamówiono ją głównie z myślą o zagranicznych kibicach, którzy mieli dotrzeć do Kraju Kwitnącej Wiśni w związku ze zmaganiami olimpijskimi. W sobotę jednak organizatorzy ogłosili, że ze względu na obawy związane z COVID-19 na trybunach zabraknie fanów z innych krajów. W poniedziałek z kolei dodano, że zrezygnowano też z większości zagranicznych wolontariuszy. Wyjątek stanowić będą osoby o specjalistycznej i eksperckiej wiedzy z zakresu danego sportu.

 

Wspomniana aplikacja ma służyć temu, aby można było monitorować miejsce pobytu posiadacza danego telefonu komórkowego za pomocą technologii satelitarnej. W teorii ma to pomóc w śledzeniu rozprzestrzeniania się koronawirusa. Nie brakuje jednak uwag, że będzie ona skuteczna tylko jeśli ludzie od razu uczciwie powiadomią o swoim stanie zdrowia, by ostrzec innych. Wskazano też, że rozwiązanie przygotowywane przez NTT Communications kosztuje prawie 20 razy więcej niż wcześniejsza, mająca sporo wad aplikacja Cocoa, która służyła do potwierdzenia kontaktu z osobą zakażoną, a była oferowana bezpłatnie w ubiegłym roku Japończykom.

 

Reprezentująca parlamentarną opozycję w Japonii Kanako Otsuji już w lutym oceniła, że aplikacja NTT Communications jest marnowaniem pieniędzy.

 

„Czy to jest czas na projektowanie aplikacji dla fanów, kiedy prawdopodobnie nie będzie widzów?” – pytała.

 

Spółka NTT Communications odmówiła komentarza, odsyłając w tej sprawie do rządu.

 

Jest ona znana z bliskich powiązań z władzami kraju. Obecnie jest zaś uwikłana w skandal korupcyjny, który dotyczy urzędników państwowych odpowiadających za telekomunikację.

 

Tokio oficjalnie wyda 15,4 miliarda dolarów na przygotowanie igrzysk, ale kilka rządowych audytów sugeruje, że będzie to co najmniej 25 mld. Większość tej sumy – poza 6,7 mld – to pieniądze publiczne. (PAP)

 

an/ krys/

Zaczynają się eliminacje piłkarskich mistrzostw świata 2022

0

W środę w Europie zaczynają się eliminacje piłkarskich mistrzostw świata 2022, tego dnia rusza też rywalizacja w Ameryce Północnej i Środkowej (CONCACAF). W trzech strefach – choć z dużymi kłopotami z powodu pandemii – już grają o mundial. Wciąż nie wystartowała jeszcze Oceania.

Zaplanowane na środę na godz. 18 spotkanie Turcji z Holandią w Stambule oficjalnie zainauguruje w strefie europejskiej zmagania o przepustki na mundial.

 

Tego dnia odbędzie się łącznie 12 meczów na obszarze pod egidą UEFA, w tym starcie Estonii z Czechami w… Lublinie (powodem są obowiązujące w Estonii ograniczenia związane z pandemią).

 

Polscy piłkarze wybiegną na boisko w czwartek o godz. 20.45 w Budapeszcie, gdzie w debiucie selekcjonera Paulo Sousy zmierzą się z Węgrami. Trzy dni później podejmą na stadionie Legii w Warszawie Andorę, a 31 marca zagrają w Londynie z Anglią.

 

Oprócz tych drużyn w grupie I grają także Albania i San Marino.

 

Drużyny narodowe 55 krajów zrzeszonych w UEFA zostały podzielone na 10 grup. Awans wywalczy 13 z nich. Eliminacje w strefie europejskiej potrwają do 16 listopada 2021 roku, natomiast baraże odbędą się 24-25 marca i 28-29 marca 2022.

 

Na mistrzostwa świata zakwalifikują się bezpośrednio zwycięzcy grup, zaś reprezentacje z drugich miejsc trafią do baraży. Zagrają w nich także najwyżej sklasyfikowane drużyny w Lidze Narodów w sezonie 2020/21 spośród tych, które nie zajmą pierwszej lub drugiej lokaty w grupie eliminacji.

 

Łącznie 12 reprezentacji zostanie podzielonych na trzy ścieżki barażowe, w których rozegrają półfinały i finały. W ten sposób zostanie wyłonionych pozostałych trzech uczestników MŚ ze strefy europejskiej.

 

W kilku strefach już trwają eliminacje, choć terminarz został mocno zakłócony przez pandemię COVID-19.

 

W Ameryce Południowej piłkarze mieli rywalizować od marca 2020 roku, ale ostatecznie zmagania ruszyły na początku października. Po czterech kolejkach liderem z kompletem punktów jest Brazylia, która o dwa wyprzedza Argentynę.

 

Kolejne spotkania miały się odbyć w tym miesiącu (w dwóch terminach – 25/26 oraz 30 marca), ale obie kolejki – piąta i szósta – zostały przełożone z powodu ograniczeń i restrykcji związanych z podróżowaniem w czasie pandemii.

 

Na przykład czołowe europejskie kluby już wcześniej zapowiadały, że nie zgodzą się na puszczenie swoich zawodników do Ameryki Południowej, ponieważ po powrocie ze zgrupowań drużyn narodowych musieliby przejść kwarantannę.

 

W eliminacjach w tej strefie tradycyjnie bierze udział 10 reprezentacji, które rywalizować będą do marca 2022 roku w systemie ligowym – każdy z każdym, u siebie i na wyjeździe.

 

Bezpośrednio udział w MŚ 2022 wywalczą cztery najlepsze zespoły, piąty zagra w barażu z drużyną z innej konfederacji.

 

W strefie azjatyckiej, w kilkustopniowych kwalifikacjach, walka toczy się o cztery bezpośrednie przepustki, a piąty zespół weźmie udział w interkontynentalnych barażach. Katar – jako gospodarz mundialu – ma zapewniony udział.

 

W pierwszym etapie – po preeliminacjach z udziałem najniżej notowanych zespołów – uczestniczy 40 narodowych drużyn tworzących osiem grup po pięć ekip. W grupach rozegrano już, jesienią 2019, po pięć kolejek. Pozostałe z powodu koronawirusa zostały przełożone na pierwszą połowę 2021, ale są problemy.

 

W lutym okazało się, że zdecydowana większość zaplanowanych na marzec meczów eliminacji w strefie azjatyckiej – z kilkoma wyjątkami – odbędzie się dopiero w czerwcu. Wówczas reprezentacje rozegrają po trzy, cztery spotkania.

 

Do kolejnego etapu kwalifikacji przejdzie 12 zespołów, tj. zwycięzcy grup oraz cztery najlepsze z drugich pozycji. Utworzą one dwie grupy po sześć ekip. Z tego grona cztery najlepsze (po dwie z obu grup) awansują bezpośrednio do mistrzostw świata. Drużyny z trzecich miejsc w maju lub czerwcu 2021 stoczą między sobą bój o prawo gry w barażu interkontynentalnym.

 

Eliminacje MŚ w Azji są jednocześnie kwalifikacjami do Pucharu Azji 2023 w Chinach.

 

W Afryce eliminacje, na razie bez wyżej notowanych drużyn, rozpoczęto już we wrześniu 2019 roku. W tej strefie walczy się o pięć przepustek na mundial, a kwalifikacje są trzystopniowe.

 

Najsłabsze zespoły strefy według rankingu FIFA (miejsca 27-54) były podzielone na pary, w każdej rozegrano mecz i rewanż. Zwycięzcy tych 14 dwumeczów awansowali we wrześniu 2019 do rundy drugiej. Tutaj występuje 40 zespołów – do 14 zwycięzców par z pierwszej rundy dołączyło 26 drużyn. Reprezentacje zostały podzielone na 10 grup po cztery drużyny, ale rywalizacja jeszcze się nie rozpoczęła. Z powodu pandemii została przełożona z 2020 roku na okres od 31 maja do 12 października 2021.

 

Triumfatorzy grup wejdą do decydującej, trzeciej rundy, gdzie utworzą pięć par. Zwycięzcy tych dwumeczów – zaplanowanych na 8-16 listopada 2021 – polecą na mundial do Kataru.

 

Wreszcie rusza rywalizacja w strefie CONCACAF – Konfederacji Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów. Początkowo planowano rozpoczęcie eliminacji jesienią 2020 roku, ale z uwagi na pandemię opóźniono start. Długo oczekiwana inauguracja zmagań nastąpi w środę.

 

Latem ubiegłego roku – w związku z problemami wynikającymi z pandemii COVID-19 – zdecydowano się na modyfikację systemu kwalifikacji w tej strefie. Rozszerzono ostatnią fazę rywalizacji do ośmiu drużyn. Zgodnie z nowym formatem Meksyk, Stany Zjednoczone, Kostaryka, Jamajka i Honduras mają zagwarantowany udział w rundzie finałowej.

 

Do tych reprezentacji dołączą trzy kolejne, wyłonione w dwustopniowych kwalifikacjach. Wystąpi w nich 30 drużyn (miejsca od 6. do 35. w rankingu), podzielonych na sześć grup. Triumfatorzy awansują do drugiej rundy. Na tym etapie trzy pary będą rywalizować w dwumeczach (12 i 15 czerwca), a zwycięzcy znajdą się w najlepszej ósemce strefy CONCACAF.

 

W finałowej fazie – od września 2021 do marca 2022 – każdy będzie rywalizować z każdym. Trzy najlepsze reprezentacje wywalczą awans do MŚ w Katarze, zaś czwarta rozegra baraż interkontynentalny.

 

W składającej się z 11 drużyn strefie Oceanii, bez rywalizującej w Azji reprezentacji Australii, gra się w dwustopniowych eliminacjach o… pół miejsca. To znaczy, że najlepsza drużyna (faworytem tradycyjnie jest Nowa Zelandia) wystąpi w barażu interkontynentalnym.

 

Kwalifikacje w tej strefie miały rozpocząć się w pierwszej połowie tego roku (początkowo terminem był marzec, następnie czerwiec), ale start nastąpi prawdopodobnie dopiero w styczniu 2022.

 

Mundial w Katarze odbędzie się od 21 listopada do 18 grudnia przyszłego roku.

 

Autor: Maciej Białek (PAP)

 

bia/ pp/

Norweskie media: Lewandowski i Haaland rywalizują też na… zegarki

0

Dla norweskich mediów supergwiazdą piłkarskiej Bundesligi jest napastnik Borussii Dortmund Erling Braut Haaland, ale przyznają, że znajduje się w cieniu Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium. Dziennikarze podkreślają, że obaj rywalizują też na polu zegarków.

Podczas gali „FIFA the Best” w grudniu, gdy Lewandowski odbierał nagrodę dla najlepszego piłkarza, zauważono na jego ręku zegarek marki Audemars Piguet, model Royal Oak Tourbillon.

 

W marcu norwescy znawcy tej branży zauważyli na profilu Haalanda w mediach społecznościowych, że zmienił swojego Rolexa również na Audemars Piguet, lecz na model Royal Oak Skeleton.

 

Jak obliczył dziennik „Dagbladet”, zegarek Haalanda kosztuje w Norwegii około 110 tysięcy euro, lecz w tym kraju nie jest to fortuna, ponieważ za tę sumę można kupić zaledwie dziesięć metrów kwadratowych mieszkania.

 

Gazeta podkreśliła, że wśród sportowców zdecydowanie wyróżnia się zwycięzca biathlonowego Pucharu Świata Johannes Thingnes Boe, który nie tylko ma zegarek o wyjątkowej wartości, ale w odróżnieniu od piłkarzy używa go w pracy, podczas startów.

 

Ekspert branży zegarkowej Sigmund Sagberg Andersen wyjaśnił, że piłkarze kupują drogie zegarki nie tylko na pokaz, lecz jest to rodzaj bardzo dobrej inwestycji, ponieważ rzadkie egzemplarze cały czas drożeją na rynku wtórnym.

 

„Boe jednak nie kupił swojego zegarka, bo jest ambasadorem marki Richard Mille, a jego egzemplarz RM 67-02 Automatic Extra Flat jest jedynym w swoim rodzaju. Sportowiec brał udział w jego projektowaniu i nie można go kupić. Jeżeli chodzi o wartość rynkową, to może wynosić nawet pół miliona euro” – ocenił.

 

„Podczas strzelania zegarek można zwykle zauważyć prawej ręce biathlonisty, tak aby uchwyciły go kamery i takich momentów jest podczas jednego startu wiele. Piłkarzom dla prezentacji swoich pozostają konferencje prasowe i media społecznościowe” – skomentował „Dagbladet”.

 

Zbigniew Kuczyński (PAP)

 

kucz/ krys/

Ekspert: Na początku dzieci cieszyły się z zamknięcia, teraz mają coraz większe problemy psychiczne. Co na to minister zdrowia?

0

Na początku dzieci i młodzież cieszyły się z zamknięcia z powodu pandemii, ale przedłużająca się izolacja nasiliła wiele problemów psychicznych, co widać na oddziałach – powiedziała PAP pełnomocnik Ministra Zdrowia ds. psychiatrii dzieci i młodzieży prof. Małgorzata Janas-Kozik.

„Muszę przyznać, że patrząc na skutki epidemii okiem klinicysty – osoby, która przede wszystkim jest praktykiem – muszę przyznać, że ta trzecia fala, a nawet czas drugiej był zupełnie inny niż sytuacja na początku epidemii. W tej chwili mamy stuprocentowe obłożenie miejsc w naszym szpitalu. Mam 62 miejsca, a 64 pacjentów. Są to bardzo różne zaburzenia: afektywne – depresyjne lub maniakalne, zachowania agresywne czy autoagresywne i zburzenia psychotyczne, czyli wskazujące np. na schizofrenię” – powiedziała prof. Janas-Kozik, pełniąca również funkcję kierownika Oddziału Klinicznego Psychiatrii i Psychoterapii Wieku Rozwojowego Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu.

 

„To są albo zupełnie nowe zburzenia albo nasilające się lub nawracające na skutek różnych czynników – sytuacji w domu rodzinnym, zamknięcia, stresu i nieprzyjmowania leków” – wyjaśniła.

 

Ekspertka powołała się na badania pokazujące, że na początku epidemii dzieci i młodzież inaczej oceniały swoją sytuację niż teraz. Według jednego z nich (Fundacja „Dajemy Dzieciom Siłę”) na początku epidemii blisko połowa ankietowanych dzieci i młodzieży (49,8 proc.) zadowolona była ze swojego z˙ycia. Powodem dobrego nastroju było to, że uczniowie nie musieli chodzić do szkoły (50,6 proc.), mieli więcej czasu na odpoczynek (49,6 proc), nie doświadczali stresu szkolnego (49 proc.).

 

Większość z nich skarżyła się jednak na to, że nie mogą spotykać koleżanek i kolegów (63,2 proc.) i muszą siedzieć w domu (51,4 proc.).

 

Natomiast kolejne badanie – wyniki którego przytoczyła dalej – przeprowadzone tym razem wśród nauczycieli pokazało, że największym problemem, z którym borykają się obecnie dzieci jest depresja. Na nią wskazało 40 proc. ankietowanych nauczycieli, którzy brali udział w badaniu zrealizowanym przez Fundację Edukacja dla Demokracji w ramach projektu „Rozmawiaj z klasą” czy Fundacji Szkoła z Klasą.

 

„Natomiast 36 proc. wskazało na uzależnienie od telefonu, komputera, tabletu. 33 proc. nauczycieli mówiło też o agresji jako najpoważniejszym problemie, 32 proc. wskazało też na problemy z rówieśnikami, a 24 proc. na zaburzeniach koncentracji” – powołała się na badanie ekspertka i wyjaśniła, że problemy z koncentracją mogą być początkiem zaburzeń psychicznych i pojawiać się praktycznie w nich wszystkich.

 

Dodatkowo dzieci – jak zauważyła dalej – w tej chwili mówią o tym, że brakuje im często zainteresowania rodziców, nie czują akceptacji rówieśniczej, odczuwają osamotnienie, tęsknią za kolegami i codzienna? rutyna?. Dodatkowo narzekają, że mają za mało ruchu, co dodatkowo obniża nastrój.

 

Równocześnie profesor wyraziła wątpliwość, czy szkoła będzie w stanie pomóc uczniom po pandemii. Jej zdaniem szkoła tak funkcjonująca, jak przed pandemią, teraz „nie ma już racji bytu”.

 

„Epidemia obnażyła wszelkie nieprawidłowości dotyczące edukacji. Szkoła musi się zmienić, w pierwszej fali pandemii mieliśmy naszą klinikę obłożoną w połowie. Połowa dzieci cieszyła się, że jest lockdown i nie trzeba chodzić do szkoły. Wtedy dziecko z zaburzeniami lękowymi, z autyzmem odnalazło się, bo nie było narażone na ocenę społeczną. Natomiast druga fala kompletnie odwróciła te proporcje, gdy pojawiło się poczucie izolacji, nieprzewidywalności i brak możliwości planowania. To dotyczy nie tylko dzieci” – powiedziała.

 

Przypomniała w tym kontekście, że Polskie Towarzystwo Psychiatryczne wydało rekomendacje dla specjalistów, ale też rodzin, jak radzić sobie z izolacją, pracą zdalną.

 

„To jest bardzo trudna sytuacja, bo na bardzo małej powierzchni w domu musi się zmieścić kilka osób. Strefę domową trzeba podzielić, podobnie jak czas, na ten który spędzamy wspólnie i ten, gdy mamy prywatność, by resetować swoje emocje” – powiedziała.

 

Wskazała też na problem dzieci, które w czasie pandemii „zniknęły” z systemu edukacji. To są dzieci, które mają ograniczony dostęp do rozwiązań cyfrowych, ale też takie, które wagarują – nie uczestniczą w lekcjach z różnych innych powodów. „Są też tacy, którzy dzielą ekran w czasie lekcji zdalnych i są w zupełnie innym świecie” – zaznaczyła.

 

Profesor przyznała także w rozmowie, że przeanalizowała wiele tekstów naukowych poświęconych kondycji psychicznej dzieci w pandemii. „Te artykuły potwierdzają wzrost zachowań agresywnych, drażliwości, opozycyjności. Zwiększyła się częstość zaburzeń nastroju i lękowych u dzieci” – zaznaczyła.

 

Pytana o to, w jaki sposób można by tę sytuację uzdrowić powiedziała, że konieczna jest praca z całą rodziną – jej wsparcie.

 

„Rodziny dysfunkcyjne kompletnie się posypały. To musi być praca z dzieckiem, ale też z jego rodziną. Psychiatrzy dziecięco-młodzieżowi są do tego przyzwyczajeni. Do tego też przystosowane są pierwsze poziomy referencyjne, czyli nowe placówki – środowiskowe poradnie psychologiczno-psychoterapeutyczne, które zostały powołane w ramach reformy psychiatrii dziecięcej” – zaznaczyła.

 

Przypomniała, że w tej reformie chodzi nie o to, by było więcej oddziałów zamkniętych, lecz by dziecko lub nastolatek otrzymywali wsparcie najbliżej miejsca swojego zamieszkania. Zajmować nimi mają się ośrodki środowiskowej opieki psychologiczno-psychoterapeutycznej (I poziom referencyjny). Młodzi pacjenci, którzy jednak wymagają interwencji psychiatrycznej objęci będą opieką środowiskowych placówek zdrowia psychicznego i oddziałów dziennych (II poziom) albo – jeśli tego wymagać będzie przypadek – trafią do wysokospecjalistycznych całodobowych ośrodków opieki psychiatrycznej, czyli na oddziały szpitalne (III poziom). Te dwa ostatnie faktycznie już w systemie funkcjonują.

 

Jak zauważyła ekspertka reforma psychiatrii dziecięcej, która – jak określiła – jest ewolucją była koniecznością.

 

„Byliśmy pod ścianą, system był już tak niewydolny, że nie dalibyśmy rady. Natomiast teraz jest światełko w tunelu. Jesteśmy dobrej myśli, ale ciężka praca przed nami. Ważne jest to, że środowisko jest skonsolidowane. Nie chcemy zwiększenia łóżek w szpitalach, ale chcemy by dziecko w środowisku miało zapewniona fachową opiekę i wsparcie” – zaznaczyła.

 

Założenia reformy ogłoszono na początku 2020 roku. Przewiduje ona, że w każdym powiecie funkcjonować będzie ośrodek środowiskowej opieki psychologiczno-psychoterapeutycznej. W całym kraju powstanie ich około 300. Obecnie, ze względu na epidemię, kontraktowanie nowych placówek wydłuża się. Funkcjonuje ich w tej chwili ponad 200.

 

Zatrudniają zespół specjalistów złożony z psychologa, terapeuty środowiskowego oraz psychoterapeutów dzieci i młodzieży. Prowadzone są porady psychologiczne (w tym diagnostyczne), sesje psychoterapii indywidualnej oraz rodzinnej, sesje wsparcia psychospołecznego. Ponadto specjaliści realizują wizyty domowe, środowiskowe. Powinny one stanowić co najmniej 15 proc. wszystkich świadczeń.

 

Na miesięczne funkcjonowanie jednej placówki – jak założono na początku 2020 roku – NFZ przeznaczy 50 tys. zł. Przyjęto wtedy, że roczny koszt ich funkcjonowania wyniesie 150–180 mln zł.

 

Jak podkreśliła ekspertka reforma prowadzona jest dwutorowo. Po pierwsze zmienia się sposób udzielania świadczeń dla rodziny i pacjenta, ale także szkoli się kadrę. Z grantu europejskiego POWER sięgającego blisko 35 mln zł stworzono nową specjalizację – psychoterapeuta dzieci i młodzieży, poszerzono specjalizację z psychologii klinicznej o psychologię kliniczną dzieci i młodzieży oraz stworzono nowy zawód medyczny– terapeuta środowiskowy. Środki przydzielono w drodze konkursu 6 ośrodkom w kraju. Dzięki temu na koniec projektu w tych trzech dziedzinach będzie przeszkolonych już prawie około 1000 specjalistów.

 

Nakłady na opiekę psychiatryczną dla dzieci i młodzieży w 2020 roku podwoiły się w stosunku do 2019 roku i przekroczyły poziom 504 mln zł.

 

Reformie psychiatrii dziecięcej poświęcone będzie spotkanie Rady ds. Ochrony Zdrowia powołanej w lutym przy prezydencie. Odbędzie się ono w środę. (PAP)

 

Autorka: Klaudia Torchała

 

tor/ mhr/

Szczepionki na Covid-19 dostępne dla wszystkich nowojorczyków w wieku 50+

0
HOTLI SIMANJUNTAK Dostawca: PAP/EPA.

Wszyscy nowojorczycy, którzy ukończyli 50 lat mogą otrzymać szczepionki na Covid-19 – zapowiedział we wtorek gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, inicjując akcję „Zakasać rękawy”, do której dołączyli duchowni różnych wyznań. Ich zadaniem będzie m.in. zachęcanie do szczepień.

 

„Ponieważ szczepimy więcej ludzi, obniżamy limit wieku i preparat będzie dostępny dla osób w wieku 50 lat i starszych” – wyjaśnił Cuomo, cytowany przez stację ABC.

 

Ogłosił, że kampania „Zakasać rękawy” ma rozwiać wahania niektórych ludzi, a także umożliwić podawanie dawek w miejscach kultu. Zdaniem gubernatora promowanie szczepionki przez duchownych pomogłoby w sprawiedliwej dystrybucji szczepionek i dotarciu do mniejszości etnicznych.

 

„O to właśnie chodzi w (kampanii) +Zakasać rękawy+. Zwróć się do społeczności wyznaniowej, współpracuj z przedstawicielem opieki zdrowotnej, dokonuj szczepień w swoim ośrodku, a my dostarczymy szczepionki każdej placówce, która w tym uczestniczy” – powiedział Cuomo, który w minionym tygodniu otrzymał jednorazową dawkę preparatu firmy Johnson & Johnson.

 

Na temat szczepionki wypowiadali się też duchowni. Zabrał głos m.in. znany afroamerykański aktywista społeczny pastor Al Sharpton.

 

„Ludzie wciąż są narażeni (na pandemię), nie możemy sobie pozwolić na luksus czekania. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby ratować naszych ludzi” – oznajmił Sharpton, który uważa, że duchowni mogą odgrywać ważną rolę w propagowaniu szczepień.

 

„Domy modlitwy są również miejscami schronienia i zaufania, a nie ma lepszego miejsca, aby ludzie z ufnością zakasywali rękawy. (…) Potrzebni nam są przywódcy duchowi zdolni sprostać wyzwaniom i pomóc w ratowaniu życia ludzi, którym jesteśmy zobowiązani służyć” – podkreślił Sharpton.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ fit/ ap/

Szefowa Związku Polaków na Białorusi zatrzymana za „nielegalną imprezę”. Komunikat MSZ

0

Resort spraw zagranicznych wyraził we wtorek wieczorem sprzeciw wobec zatrzymania przez służby białoruskie prezes Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżeliki Borys. Zaapelował o jak najszybsze zwolnienie Borys i „zaprzestanie arbitralnych prześladowań przedstawicieli mniejszości polskiej”.

 

Angelika Borys została zatrzymana we wtorek po południu za – jak przekazali PAP przedstawiciele ZPB – „złamanie przepisów o organizacji imprez masowych”. Na komendę milicji, gdzie przebywała Borys, wpuszczono polskiego konsula w Grodnie.

 

We wtorek wieczorem oświadczenie w sprawie zatrzymania Borys wydało polskie MSZ. „Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża sprzeciw wobec zatrzymania przez służby białoruskie Andżeliki Borys – prezes Związku Polaków na Białorusi” – podkreślono w komunikacie służb prasowych resortu.

 

Jak poinformowano, „w godzinach wieczornych do MSZ RP wezwany został Chargé d’Affaires Ambasady Republiki Białorusi”. „Przedstawiciel białoruskiej dyplomacji odebrał jednoznaczny sygnał, że działania władz białoruskich są sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami Białorusi dotyczącymi ochrony mniejszości narodowych oraz dwustronnymi zobowiązaniami polsko-białoruskimi dotyczącymi ochrony mniejszości polskiej” – czytamy w komunikacie Biura Rzecznika Prasowego MSZ.

 

MSZ zaznaczyło, że „działalność Związku Polaków na Białorusi skupia się na pielęgnowaniu polskiej kultury i tradycji, wspieraniu polskiego szkolnictwa i nauki języka polskiego”. „Aresztowanie wybranej kilka dni temu na kolejną kadencję pani Andżeliki Borys jest tożsame z rugowaniem polskości i uderza nie tylko w dobre stosunki z Polską, ale godzi też w białoruską tradycyjną wielokulturowość” – oceniono w komunikacie.

 

„Apelujemy o jak najszybsze zwolnienie Prezes Związku Polaków na Białorusi i zaprzestanie arbitralnych prześladowań przedstawicieli mniejszości polskiej” – podkreślono.

 

Według Andrzeja Pisalnika, redaktora portalu Znadniemna.pl i działacza ZPB, Angelika Borys została zatrzymana za organizację Kaziuków, czyli tradycyjnego jarmarku, który ZPB organizuje co roku. W tym roku odbył się 7 marca. „Do procesu, który powinien rozpocząć się w ciągu trzech dni, ma pozostać w areszcie” – dodał Pisalnik w rozmowie z PAP.

 

ZPB został w 2005 r. zdelegalizowany przez władze białoruskie, jednak pomimo tego prowadzi działalność. W sobotę podczas zjazdu organizacji Borys została ponownie wybrana na przewodniczącą ZPB.

Oświadczenie MSZ ws. zatrzymania przez służby białoruskie Andżeliki Borys

Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża sprzeciw wobec zatrzymania przez służby białoruskie Andżeliki Borys – prezes Związku Polaków na Białorusi. W godzinach wieczornych do MSZ RP wezwany został Chargé d’Affaires Ambasady Republiki Białorusi. Przedstawiciel białoruskiej dyplomacji odebrał jednoznaczny sygnał, że działania władz białoruskich są sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami Białorusi dotyczącymi ochrony mniejszości narodowych oraz dwustronnymi zobowiązaniami polsko-białoruskimi dotyczącymi ochrony mniejszości polskiej. Działalność Związku Polaków na Białorusi skupia się na pielęgnowaniu polskiej kultury i tradycji, wspieraniu polskiego szkolnictwa i nauki języka polskiego. Aresztowanie wybranej kilka dni temu na kolejną kadencję pani Andżeliki Borys jest tożsame z rugowaniem polskości i uderza nie tylko w dobre stosunki z Polską, ale godzi też w białoruską tradycyjną wielokulturowość. Apelujemy o jak najszybsze zwolnienie Prezes Związku Polaków na Białorusi i zaprzestanie arbitralnych prześladowań przedstawicieli mniejszości polskiej.

(PAP)

 

 

autor: Marta Rawicz

 

mkr/ jm/

Pfizer rozpoczął w USA badania kliniczne doustnego leku na Covid-19

0

W USA rozpoczęły się pierwsze testy kliniczne podawanego doustnie leku przeciwwirusowego mającego pomagać pacjentom chorym na Covid-19 – poinformowała w komunikacie firma Pfizer. Preparat ma być podawany po pierwszych objawach infekcji.

 

Badany lek jest inhibitorem proteazy, który zapobiega namnażaniu się wirusa w komórkach. Preparaty opierające się na tym samym mechanizmie są z powodzeniem stosowane w leczeniu innych chorób wirusowych, takich jak HIV czy wirusowe zapalenie wątroby typu C – zaznacza Pfizer.

 

„Opracowaliśmy ten lek jako substancję podawaną doustnie, która będzie mogła być przepisywana po pierwszych symptomach infekcji, bez konieczności hospitalizowania pacjenta” – powiedział odpowiadający za badania medyczne w firmie dr Mikael Dolsten.

 

Koncern prowadzi już badania kliniczne nad inhibitorem proteazy podawanym dożylnie. Uczestnikami tych testów są chorzy na Covid-19 leczeni w szpitalach.

 

Dzięki tym dwóm lekom może uda się stworzyć kompleksowy model leczenia z Covid-19, który uzupełni szczepienia – podkreślił Dolsten.

 

Amerykański Pfizer wraz z niemiecką spółką BioNTech wyprodukował pierwszą zaakceptowaną w państwach zachodnich szczepionkę przeciwko Covid-19. W pracach nad doustnym lekiem na tę chorobę bardziej zaawansowane są jednak koncerny Merck i Roche, których preparaty są już w kolejnej fazie badań klinicznych – przypomina agencja Reutera. (PAP)

 

adj/ ap/

Po polskich drogach jeździ 20,5 tys. aut elektrycznych. Do miliona obiecanego przez Morawieckiego „trochę” brakuje

0

Pod koniec lutego br. po polskich drogach jeździło ponad 20,5 tys. aut elektrycznych – wynika z najnowszego „licznika elektromobilności”.Przez pierwsze dwa miesiące br. ich liczba zwiększyła się o 1 793 pojazdy, o 51 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku 2020.

Według licznika na koniec lutego br. po polskich drogach jeździły 20 504 elektryczne samochody osobowe, z których 51 proc. stanowiły pojazdy w pełni elektryczne (BEV) – 10 471 sztuki, a pozostałą część hybrydy typu plug-in (PHEV) – 10 033 pojazdy.

 

Park elektrycznych samochodów dostawczych i ciężarowych liczył 851 sztuk. Rośnie też flota elektrycznych motorowerów i motocykli, która na koniec lutego składała się z 9 134 pojazdów. Liczba autobusów elektrycznych w Polsce wzrosła do 450 sztuk W styczniu i lutym przybyło 20 nowych zeroemisyjnych pojazdów. W porównaniu z początkiem 2020 r., kiedy zarejestrowano 8 takich autobusów, oznacza to wzrost o 150 proc. rdr – czytamy.

 

Według licznika, wraz ze wzrostem liczby pojazdów z napędem elektrycznym, rozwija się również infrastruktura ładowania. Pod koniec stycznia w Polsce funkcjonowało 1 410 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych (2 744 punkty).

 

33 proc. z nich stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC), a 67 proc. – wolne ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW. W lutym uruchomiono 15 nowych, ogólnodostępnych stacji ładowania (33 punkty) – dodano.

 

„Branża motoryzacyjna oraz klienci z niecierpliwością oczekują na wejście w życie dwóch programów, które mogą znacząco wpłynąć na rozwój rynku pojazdów niskoemisyjnych w Polsce. Pierwszym z nich jest program wsparcia pojazdów elektrycznych kupowanych przez firmy. Już w najbliższym czasie powinny zostać wyjaśnione ostatnie wątpliwości dotyczące sposobu dofinansowania do elektrycznych samochodów firmowych. To szczególnie ważny program ze względu na fakt, że rejestracje samochodów osobowych przez firmy stanowią niemal trzy czwarte rynku – wskazał prezes PZPM Jakub Faryś.

 

Według Macieja Mazura z PSPA, jedną z priorytetowych kwestii z perspektywy przyspieszenia rozwoju zeroemisyjnego transportu w Polsce stanowi obecnie konieczność uwzględnienia programów wsparcia elektromobilności w powstającym Krajowym Planie Odbudowy, który ma stanowić podstawę do otrzymania przez Polskę środków unijnych w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Wzmocnienia Odporności.

 

„W pierwotnym wariancie KPO przewiduje przeznaczenie 27,4 mld zł na zieloną i inteligentną mobilność, jednak w porównaniu do podobnych dokumentów, przygotowanych przez pozostałe państwa członkowskie UE, rządowe propozycje zostały sformułowane bardzo ogólnikowo” – wskazał.

 

Dodał, że w toku konsultacji społecznych dokumentu PSPA przedstawi swoje rekomendacje w tym właśnie obszarze, liczymy na to, że zostaną uwzględnione przez przedstawicieli administracji. „Czasu na optymalizację KPO pozostało niewiele – ostateczna wersja dokumentu musi zostać przedstawiona Komisji Europejskiej do końca kwietnia” – zaznaczył.

 

Licznik elektromobilności, aktualizowany przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego i Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, dostępny jest na stronach internetowych organizacji. Pokazuje, ile pojazdów elektrycznych porusza się aktualnie po polskich drogach i ile działa stacji ładowania. Dane zostały opracowane przez PZPM i PSPA na podstawie złożonych analiz danych pochodzących m.in. z Centralnej Ewidencji Pojazdów, a także własnych badań i prowadzonych ewidencji.(PAP)

 

autorka: Longina Grzegórska-Szpyt

 

lgs/ drag/

„Sukcesy” polskiej policji: Policjantki odzyskały skradziony 6 lat temu rower

0

W czasie interwencji ws. pijanego do nieprzytomności mieszkańca Wrześni (woj. wielkopolskie) policjantki odzyskały rower skradziony w Poznaniu w 2015 r. – poinformował we wtorek oficer prasowy wrzesińskiej policji.

Oficer prasowy policji we Wrześni sierż. szt. Adam Wojciński przekazał, że w poniedziałek po godz. 19 funkcjonariusze prewencji interweniowali na ul. Słowackiego, gdzie przed blokiem leżał pijany mężczyzna, a obok niego rower.

 

Jak zaznaczył Wojciński, mężczyzna był w stanie tak silnego upojenia, że nie można było sprawdzić stanu jego nietrzeźwości za pomocą alkomatu. „Na miejsce została wezwana załoga pogotowia ratunkowego. Do ich przyjazdu nietrzeźwym zajęły się interweniujące policjantki” – podał.

 

„Po przejęciu mężczyzny przez ratowników, zaczął on z czasem odzyskiwać świadomość, co pozwoliło funkcjonariuszkom na sprawdzenie legalności posiadania przez mężczyznę roweru. I to był doby krok, ponieważ okazało się, że rower został skradziony w Poznaniu w 2015 roku” – opisał. Dodał, że właściciel roweru ocenił wartość straty na 1,8 tys. zł.

 

We wtorek 45-letni mieszkaniec Wrześni został przesłuchany, a sprawę wyjaśnienia kradzieży roweru przekazano policjantom z Poznania. „Odzyskany przez wrzesińskie policjantki rower zostanie zwrócony właścicielowi prawie po 6 latach od kradzieży” – podkreślił Wojciński.(PAP)

 

Autor: Szymon Kiepel

 

szk/ jann/

Rząd będzie debatować o nowych obostrzeniach. „Musimy pewne wprowadzić”

0

W środę mamy rządowy zespół zarządzania kryzysowego, na którym będziemy rozmawiać o nowych obostrzeniach; swoje rekomendacje przedstawi także Rada Medyczna – powiedział we wtorek wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

Premier Mateusz Morawiecki podczas wtorkowej wizyty w Wadowicach zapowiedział, że najpóźniej do czwartku rząd przedstawi nowe obostrzenia, które będą obowiązywały przez najbliższe dwa tygodnie, czyli także w okresie Świąt Wielkanocnych. 

Wiceminister zdrowia pytany o nowe restrykcje w TVP INFO odparł, że „do czwartku są jeszcze dwa dni”, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana.

 

„Jutro mamy rządowy zespół zarządzania kryzysowego, na którym będziemy o tym rozmawiać. Rada Medyczna przy premierze Mateuszu Morawieckim także takie rekomendacje zaprezentuje” – przekazał Kraska.

 

Podkreślił, że sytuacja jest poważna. „Musimy w tym okresie przedświątecznym, ale także i tydzień po świętach pewne obostrzenia wprowadzić” – dodał.

 

Wiceminister zdrowia komentując aktualną sytuacją epidemiczną stwierdził też, że jeszcze nie dotarliśmy do szczytu trzeciej fali koronawirusa.

 

Zdaniem Kraski trochę niższe w ostatnich dniach liczby nowych zakażeń są jeszcze pokłosiem weekendu. „Myślę, że następne dni będą ze zdecydowanie większymi wynikami” – powiedział wiceszef MZ.

 

Zaapelował po raz kolejny o przestrzeganie zasady: dystans, dezynfekcja, maseczka, która – jak przyznał – stała się naszym „ABC” postępowania.(PAP)

 

Autorka: Karolina Kropiwiec

 

kkr/ mhr/

Czarnek „grzebie” w podręcznikach. A kiedy w końcu przywróci normalne nauczanie?

0

Eksperci ocenili podręczniki do polskiego, historii i wos jako zgodne z podstawami programowymi, ale znaleźli w nich błędy dotyczące sposobu przekazywania wiedzy – powiedział minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Poinformował, że zalecenia ekspertów zostały przekazane wydawcom.

Szef MEiN pytany był we wtorek w TVP Info o zakończony przegląd podręczników do języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie oraz o to, jakie błędy w podręcznikach w wyniku tego przeglądu znaleziono. 

„To są błędy dotyczące można powiedzieć sposobu przekazywania wiedzy, bo co do zasady te podręczniki z klasy I i II szkół ponadpodstawowych z historii, wos i języka polskiego zostały ocenione bardzo dobrze, jako zgodne z podstawami programowymi, bo to jest podstawowe kryterium, ale nieścisłości językowe dotyczą również sposobu przekazu.

 

Na przykład, kiedy autorzy podręcznika piszą o największych religiach świata to zaczynają od islamu, a przecież największą religią świata jest chrześcijaństwo, o kilkaset milionów więcej jest chrześcijan na świecie niż muzułmanów. Dlaczego zaczyna się od islamu? To przecież zostaje później w świadomości młodych ludzi, którzy uczą się.

 

Naprawdę sposób przekazu ma ogromną wagę i dlatego eksperci, bo nie ja, eksperci z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z wielu innych uczelni w Polsce, w tym również z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wykazali te drobne błędy, ale jakże ważne z punktu widzenia przekazywania wiedzy młodym pokoleniom i w formie zaleceń zostały przekazane wydawcom.

 

W ubiegłym tygodniu MEiN poinformowało, że zakończyły się prace zespołu ekspertów do spraw podręczników do języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie dla klasy I i II szkoły ponadpodstawowej liceum ogólnokształcącego oraz technikum, powołanego przez ministra edukacji i nauki.

 

„W raporcie podkreślono, że pomimo zgodności podręczników z podstawą programową, niektóre z nich zawierają nieścisłości, a nawet błędy merytoryczne. Według opinii zespołu ekspertów w podręcznikach prezentowane jest utylitarne podejście do literatury i sztuki, co powoduje, że uczniowie nie są w wystarczającym stopniu wprowadzani w podstawy kultury europejskiej. Takie podejście utrudnia zrozumienie tego, czym jest humanistyka. W raporcie wskazano także wiele elementów utrudniających osiąganie celów kształcenia ogólnego zawartych w podstawie programowej” – podał resort edukacji i nauki.

 

„Autorzy raportu podkreślają, że kształcenie powinno przede wszystkim wprowadzać ucznia w określony kanon kulturowy i przybliżać mu główne wartości, na których ten kanon jest oparty: prawda, dobro i piękno. Wnioski te wskazują również na potrzebę pewnych korekt w samych podstawach programowych oraz zmian w wykazie lektur szkolnych” – dodano. (PAP)

 

Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka

 

dsr/ mhr/

Niedoszłe wybory korespondencyjne: Kolejny wyrok masakrujący PiS. Kto w końcu odpowie za zmarnowanie milionów złotych?

0

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził bezskuteczność czynności przekazania w kwietniu zeszłego roku przez ministra cyfryzacji rejestru PESEL Poczcie Polskiej. O wyroku WSA poinformowało Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO w maju 2020 r. zaskarżył tę decyzję ministra.

„To kolejny zgodny z wnioskiem RPO wyrok WSA w sprawie związanej z niedoszłymi wyborami korespondencyjnymi z 10 maja 2020 r.” – zaznaczyło we wtorkowym komunikacie Biuro RPO.

 

W końcu kwietnia 2020 r. RPO zaskarżył bowiem także decyzję premiera zobowiązująca Pocztę Polską do przygotowania wyborów korespondencyjnych, a w połowie września zeszłego roku WSA orzekł, że ta decyzja premiera Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia br. rażąco naruszyła prawo. „Zaskarżona decyzja jest nieważna. (…) Przepis przewiduje dwie podstawy stwierdzenia nieważności: gdy rażąco narusza prawo i gdy została wydana bezpodstawnie. W ocenie sądu obie te podstawy w tej sprawie zaistniały” – uznał wtedy WSA.

 

Na tamto orzeczenie do Naczelnego Sądu Administracyjnego została złożona skarga kasacyjna przez Prezesa Rady Ministrów. „Wyrok WSA w Warszawie w sprawie decyzji Prezesa Rady Ministrów zawiera cały szereg stwierdzeń nietrafnych, zarówno odnośnie faktów, jak też ich prawnej oceny. W szczególności wyrok ten przypisuje zaskarżonej decyzji premiera treści oraz znaczenie prawne, których tam w ogóle nie ma” – mówił PAP w październiku zeszłego roku przewodniczący Rady Legislacyjnej przy premierze prof. Marek Szydło.

 

Jednocześnie – w maju zeszłego roku – RPO Adam Bodnar zaskarżył do WSA decyzję ministra cyfryzacji o przekazaniu rejestru PESEL Poczcie Polskiej. Zdaniem Bodnara minister działał bez podstawy prawnej, naruszając tym samym przepisy zawarte w konstytucji.

 

Jak przypominał Rzecznik 22 kwietnia ub.r., ówczesny minister cyfryzacji Marek Zagórski udostępnił Poczcie Polskiej dane osobowe z rejestru PESEL dotyczące obywateli polskich, którzy uzyskali pełnoletność dnia 10 maja 2020 r. i których krajem zamieszkania jest Polska.

 

Z wyjaśnień ministerstwa udzielonych RPO wynikało, że dane obywateli zapisane zostały na płycie DVD i zabezpieczone hasłem. „Płytę przekazano osobie reprezentującej Pocztę Polską po uprzednim zweryfikowaniu jej tożsamości. Przesyłka była konwojowana przez Pocztę Polską. Hasło do danych zapisanych na płycie nie zostało przekazane razem z płytą, lecz osobnym kanałem komunikacyjnym” – informowano.

 

Przekazane dane obejmowały imię i nazwisko, numer PESEL oraz – w zależności od tego, jakie dane osoba posiada zarejestrowane w rejestrze PESEL – aktualny adres zameldowania na pobyt stały, a w przypadku jego braku ostatni adres zameldowania na pobyt stały, a także adres zameldowania na pobyt czasowy.

 

Minister odpowiadał także w tej sprawie, że „dostał z Poczty taki wniosek, a dane wydał na podstawie specustawy kowidowej”.

 

Ostatnio RPO otrzymał z sądu informację, że 26 lutego br. sąd administracyjny stwierdził bezskuteczność tej czynności po rozpoznaniu na posiedzeniu niejawnym w trybie uproszczonym tej sprawy ze skargi Rzecznika na czynność ministra w przedmiocie udostępnienia danych osobowych z rejestru PESEL. Wyrok WSA nie jest prawomocny – resort może się odwołać do NSA. (PAP)

 

autor: Marcin Jabłoński

 

mja/ jann/

Wyrafinowane metody i dobry doradca podatkowy. Najbogatsi nie zgłaszają 21 proc. dochodów

0

Najbogatsi Amerykanie używają wielu sposobów, często bardzo wyrafinowanych, by uniknąć płacenia podatków. Urząd skarbowy (IRS) nie zawsze to wykrywa, tymczasem 1 proc. najbogatszych nie zgłasza 21 proc. dochodów – pisze we wtorek dziennik „New York Post”.

 

Najbogatsi Amerykanie korzystają z tak „wyrafinowanych strategii” unikania podatków, że części z nich „nie da się wykryć podczas audytów federalnych” – twierdzi gazeta powołując się na IRS oraz analityków.

 

Jak wyjaśniła „NYP” IRS tropi oszustów o wysokich dochodach za pomocą losowych audytów, ale często nie dostrzega skomplikowanych schematów jakie stosują oni przy rozliczeniach. Ukrywanie dochodów polega często na transferach środków na zagraniczne konta bankowe.

 

Z ustaleń Krajowego Biura Badań Ekonomicznych (NBER) wynika natomiast, że 50 proc. Amerykanów o najniższych dochodach nie zgłasza tylko około 7 proc. sum podlegających opodatkowaniu.

 

Uchylanie się od płacenia podatków przez najzamożniejszych Amerykanów jeszcze bardziej pogłębia nierówności społeczne.

 

„1 proc. (ludności kraju) odpowiada za ponad jedną trzecią całego niezapłaconego federalnego podatku od dochodów. Ściągnięcie tych sum, które są winni (najbogatsi), zwiększyłoby federalne dochody o około 175 miliardów dolarów rocznie” – oceniają autorzy opracowania przygotowanego przez IRS, London School of Economics, Uniwersytet Carnegie Mellon i Uniwersytet Kalifornii w Berkeley.

 

Ściganie oszustów podatkowych i pozwanie ich do sądu utrudniają wyrafinowane metody rozliczania jakimi się posługują, m.in. dzięki pomocy bardzo drogich doradców podatkowych.

 

Komisarz IRS Chuck Rettig podczas przesłuchań kongresowych skarżył się w minionym tygodniu na okrojenie o około 20 proc. w stosunku do roku 2010 funduszy na działalność urzędu, a co za tym idzie ograniczenie liczby personelu. Argumentował, że każdy dodatkowy dolar wydany na egzekwowanie prawa może przynieść od 5 do 7 dolarów dochodu.

 

„Nie chodzi tylko o liczbę osób, które sprawdzamy. (…) Musimy mieć wyspecjalizowanych agentów” – podkreślił Rettig, cytowany przez dziennik „Wall Street Journal”.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ fit/ ap/

Prezydent Biden wzywa Kongres do ograniczenia dostępu do broni

0
Foto STEFANI REYNOLDS / POOL Dostawca: PAP/EPA.

Po tragicznej strzelaninie w supermarkecie w stanie Kolorado prezydent USA Joe Biden wezwał we wtorek Kongres do natychmiastowego przegłosowania prawa, które ograniczy dostęp do broni palnej w Stanach Zjednoczonych.

 

„Nie potrzebuję czekać kolejnej minuty, kolejnej godziny, by podjąć zdroworozsądkowe działania, które ocalą życia” – oświadczył Biden w Białym Domu.

 

Prezydent USA wezwał Senat do „natychmiastowego przyjęcia” ustaw likwidujących luki prawne, które pozwalają ominąć przepisy ograniczające dostęp do broni. „To nie jest i nie powinna być sprawa partyjna. To sprawa dotycząca Ameryki. To ocali ludzkie istnienia” – argumentował.

 

Biden zapewnił, że wraz z małżonką Jill jest zdruzgotany poniedziałkową tragedią w miejscowości Boulder, gdzie zginęło 10 osób. Przekazał kondolencje rodzinie bohaterskiego policjanta Erica Talleyowi, który w trakcie służby został zastrzelony w supermarkecie w Boulder.

Stefani Reynolds / POOL
Dostawca: PAP/EPA.

Na budynkach federalnych w USA do sobotniego zmierzchu flagi będą opuszczone do połowy masztu. Na ten moment w sprawie strzelaniny „pozostaje wiele niewiadomych” – przyznał Biden. Służby prowadzą śledztwo; nie są znane motywy 21-letniego sprawcy masowego zabójstwa.

 

Aresztowany przez służby bezpieczeństwa Ahmad Al Aliwi Alissa urodził się w Syrii, ale od trzeciego roku życia mieszka w USA. Przeszukując jego mieszkanie służby odnalazły broń. Młody mężczyzna prawdopodobnie działał sam.

 

Bazując na informacjach z profilu na Facebooku, media w USA podają, że Alissa interesował się zapasami i kickboxingiem. Publikował religijne muzułmańskie wpisy. W 2019 roku zamieścił post: „Potrzebuję dziewczyny”. Nieoficjalnie był studentem inżynierii komputerowej.

 

Jego starszy brat twierdzi, że Alissa jest chory psychicznie oraz aspołeczny. „Gdy z moją siostrą jadł obiad w restauracji, to powiedział: +Ludzie są na parkingu, oni mnie szukają+. Siostra wyszła na zewnątrz, a tam nikogo nie było. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się w jego głowie” – tłumaczy portalowi Daily Beast.

 

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)

 

mobr/ ap/

Amerykańska agencja zdrowia twierdzi, iż AstraZeneca mogła zawrzeć w wynikach badań nieaktualne informacje

0

Amerykańska agencja zdrowia twierdzi, że dane dotyczące skuteczności szczepionki AstraZeneca, które przedstawił koncern, mogą być niekompletne.

 

Jak donosi agencja Reuters,  opublikowane w poniedziałek wyniki testów okazały się być „nadspodziewanie pozytywne”. AstraZenca stwierdza, że jej szczepionka ma 79-procentową skuteczność w zapobieganiu symptomom zakażenia koronawirusem. Całkowicie wykluczono też ryzyka wystąpienia zakrzepów krwi u zaszczepionych. W testach uczestniczyło ponad 30 tysięcy osób ze Stanów Zjednoczonych, Peru i Chile.

The Data Safety Monitoring Board (Komisja do spraw Monitorowania Bezpieczeństwa Danych) nie uwierzyła w dane koncernu i stwierdziła, że „AstraZeneca mogła zawrzeć w wynikach badań nieaktualne informacje, które mogą spowodować niekompletność danych dotyczących skuteczności preparatu”.

– Nalegamy, by koncern współpracował z komisją i sprawdził ponownie dane dotyczące skuteczności szczepionki, by zapewnić aktualne i dokładne informacje, które można byłoby przedstawić do informacji publicznej – stwierdził szef Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych Anthony Fauci, który jest też członkiem National Institutes of Health (Narodowego Instytutu Zdrowia).

Szczepionka AstraZeneca póki co nie została dopuszczona do użycia w Stanach Zjednoczonych. Autoryzacją preparatu zajmuje się specjalna niezależna komisja.

media/wiadomosci.com

Burmistrz Chicago osobiście promuje szczepienia przeciw COVID-19

0

Burmistrz Chicago i dyrektor miejskiego departamentu zdrowia zachęcały w poniedziałek mieszkańców południowych dzielnic do rejestracji do szczepień przeciw koronawirusowi.

 

Lori Lightfoot i doktor Allison Arwady chodziły od drzwi do drzwi i przypominały o możliwości otrzymania preparatu w ramach prowadzonego programu szczepień. Osobiste promowanie szczepień jest częścią inicjatywy Back of the Yards .

„Przynosi ona efekty i do tej pory szczepionka trafiła do ponad 50 procent czarnoskórych mieszkańców Chicago i Latynosów” – powiedziała burmistrz Lightfoot. Podkreśliła, że zaszczepienie jak najszybciej   grupy najbardziej narażonej na zakażenie COVID-19 czyli osób powyżej 65 roku życia i zmagających się z przewlekłymi chorobami pozwoli przejść do kolejnego etapu szczepień i aplikację preparatu w przypadku wszystkich, dorosłych mieszkańców Chicago.

Doktor Arwady przypomniała, że przeciwne szczepieniu są głównie osoby w wieku od 18 do 39 lat. „Dlatego należy ich zapewnić o korzyściach przyjęcia szczepionki, która jest bezpieczna” – powiedziała dyrektor miejskiego departamentu zdrowia.

 

BK

Reżyserzy chcą powołania komisji ds. nadużyć przemocowych w branży filmowej

0

Gildia Reżyserów Polskich wyraziła we wtorek sprzeciw wobec niedopuszczalnych praktyk nadużywania pozycji władzy na uczelniach artystycznych, planach filmowych i deskach teatru. Jednocześnie Zarząd Gildii proponuje powołanie wspólnej dla całej branży filmowej komisji do spraw nadużyć o charakterze przemocowym.

W ubiegłym tygodniu na tzw. Małej Radzie Programowej łódzkiej Szkoły Filmowej aktorka Anna Paliga przedstawiła oskarżenia o nadużycia i przemoc stosowaną wobec studentów. Z nazwiska wymieniła pedagogów Szkoły Filmowej, w tym jej byłego rektora, którzy podczas pracy z przyszłymi aktorami mieli dopuszczać się aktów przemocy słownej i fizycznej. Wystąpienie absolwentki, która publicznie podzieliła się swoim strachem, brakiem poczucia bezpieczeństwa i osamotnieniem w zgłaszaniu zaistniałych sytuacji, odczuwanymi przez studentów i studentki, zostało także upublicznione w internecie.

 

Władze Szkoły Filmowej niezwłocznie zareagowały na doniesienia zapowiadając jak najszybsze – uczelnia pracuje obecnie w trybie zdanym – posiedzenie Komisji Antymobbingowej i Antydyskryminacyjnej, w której zasiadają zarówno przedstawiciele studentów, doktorantów, jak i kadry pedagogicznej. Spotkanie, które początkowo zapowiadano na poniedziałek 22 marca, przełożono na prośbę aktorki na wtorek rano. Jak zapowiedziała pełnomocniczka rektora ds. przeciwdziałania dyskryminacji Monika Żelazowska, komisja planuje przeprowadzenie rozmów wyjaśniających z każdym nauczycielem akademickim wobec którego wysunięte zostały oskarżenia. Po wysłuchaniu Anny Paligi kolejne posiedzenie komisji zaplanowano na poniedziałek 29 marca.

 

We wtorek do sprawy odniósł się Zarząd Gildii Reżyserów Polskich. W oświadczeniu opublikowanym na profilu Gildii na Facebooku podkreślono, że „naruszanie godności człowieka nie jest nauką warsztatu zawodowego”. „Upokarzanie ludzi nie służy żadnym celom artystycznym. W sztuce i w edukacji artystycznej nie ma miejsca na zastraszanie. Przemoc nie jest środkiem wyrazu. Przemoc to przemoc” – napisano.

 

Przedstawiciele środowiska filmowego zwrócili uwagę, że „obowiązkiem związku zawodowego, którym jest Gildia Reżyserów Polskich, jest ochrona warunków pracy ludzi filmu”. „Dlatego stanowczo sprzeciwiamy się niedopuszczalnym praktykom nadużywania pozycji władzy na uczelniach artystycznych, planach filmowych i deskach teatru. Tym, którzy jak Anna Paliga mieli odwagę zabrać głos w imieniu społeczności studentów Wydziału Aktorskiego PWSFTviT w Łodzi mówimy: możecie na nas liczyć” – zaznaczyli.

 

Gildia Reżyserów Polskich wyraziła nadzieję, że „działająca w łódzkiej Szkole Filmowej Komisja Antymobbingowa i Antydyskryminacyjna jak najszybciej przedstawi opinii publicznej wyniki postępowania wyjaśniającego, które zapowiedziała rektorka uczelni Milenia Fiedler”. „Jednocześnie Gildia Reżyserów Polskich występuje z inicjatywą powołania wspólnej dla całej branży filmowej komisji do spraw nadużyć o charakterze przemocowym, w której zasiądą przedstawiciele wielu zawodów filmowych i organizacji działających w naszym środowisku. Nikt nie powinien iść sam” – podsumowano. (PAP)

 

autorka: Daria Porycka

 

dap/ wj/

9-latek kierował samochodem, wiózł matkę i 6-letniego brata

0

9-latek siedział za kierownicą samochodu, który zatrzymali do kontroli policjanci w jednej z miejscowości powiatu górowskiego. Na miejscu pasażera siedział 6-letni brat chłopca oraz jego matka, która odpowie teraz przed sądem za udostępnienie pojazdu dziecku.

Nietypowo jadący ulicami Góry samochód zauważyli w sobotę funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej. Nie byli jednak w stanie dostrzec jego kierowcy. O zdarzeniu powiadomili policję.

 

„Kierowca pojazdu nie potrafił utrzymać prostego toru jazdy, przekraczał oś jezdni, poruszał się tzw. zygzakiem. Pojazd ten stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego. Na miejscu niezwłocznie pojawili się policjanci, którzy otrzymując zgłoszenie przypuszczali, że kierujący może być nietrzeźwy” – przekazała mł. asp. Aleksandra Pieprzycka z biura prasowego dolnośląskiej policji.

 

Po zatrzymaniu auta okazało się, że za kierownicą siedział 9-letni chłopiec, a jego pasażerami byli jego 6-letni brat oraz matka chłopców. Jak dodała asp. Pieprzycka, samochód nie spełniał także warunków technicznych, dlatego policjanci zatrzymali jego dowód rejestracyjny.

 

Udostępnienie pojazdu 9-latkowi, który nie ma zdolności psychicznej oraz fizycznej do prowadzenia samochodu na drodze publicznej jest wykroczeniem. „Wobec kobiety za popełniony czyn został skierowany wniosek o ukaranie do Sądu Rejonowego w Głogowie” – podała policjantka.(PAP)

 

Autorka: Agata Tomczyńska

 

ato/ mark/

Dania: Aplikacja w telefonie segreguje obywateli na lepszych i gorszych

0

Aplikacja na smartfona, potwierdzająca m.in. negatywny test na Covid-19, ma w Danii pomóc w ponownym otwarciu kraju. Nastąpi to pod koniec maja, gdy szczepionka będzie dostępna dla wszystkich osób w wieku powyżej 50 lat – wynika z porozumienia rządu z parlamentem.

„Będziemy postępować ostrożnie i stopniowo otwierać kolejne części społeczeństwa. Możemy to zrobić, choć wiele innych państw walczy z trzecią falą koronawirusa” – oświadczyła premier Danii Mette Frederiksen.

 

Warunkiem powrotu do normalności jest utrzymanie niskiej liczby nowych zakażeń, zaszczepienie wszystkich osób powyżej 50 lat, a także wykorzystanie aplikacji Min Sundhed (Moje Zdrowie) na smartfona. Będą w niej zawarte informacje o zaszczepieniu przeciw Covid-19, przejściu tej choroby (przeciwciała) lub posiadaniu aktualnego negatywnego wyniku testu.

 

W Danii od 6 kwietnia ponownie otwarte zostaną salony fryzjerskie, masażu oraz tatuażu, z których skorzystanie ma być możliwe dzięki wylegitymowaniu się aplikacją z negatywnym testem na Covid-19. Od 13 kwietnia czynne mają być mniejsze centra handlowe, a od 21 kwietnia obiekty wielkopowierzchniowe. Po tej dacie otwarte zostaną muzea i biblioteki. Natomiast od 6 maja wznowią działalność restauracje, kina, teatry oraz niektóre obiekty sportowe. Wstęp do nich możliwy będzie za sprawą aplikacji. Ostatnim etapem jest otwarcie po 21 maja klubów nocnych oraz obiektów wewnętrznych w parkach rozrywki oraz zoo.

 

Strony porozumienia uzgodniły, że pod koniec maja nadal obowiązywać będą jedynie niektóre ograniczenia związane z organizacją masowych imprez oraz podróżowaniem.

 

Ze względu na ochronę danych osobowych wszystkie informacje zawarte w aplikacji mają wygasnąć z końcem sierpnia.

 

W Danii w ciągu ostatniej doby odnotowano 772 nowe zakażenia koronawirusem. Co najmniej jedną dawką szczepionki przeciw Covid-19 przyjęło dotąd 636 tys. osób (ok. 10 proc. społeczeństwa), a dwie dawki – 316 tys. (5,4 proc.). (PAP)

 

zys/ akl/

Sputnik V solą na europejskiej ranie błędów w walce z pandemią

0

We Francji rozwija się debata nad tym, czy Sputnik V ma towarzyszyć walce z pandemią koronawirusa, czy też Unia Europejska „absolutnie nie potrzebuje tej szczepionki”.

W dyplomacji szczepionkowej Rosja ma atut, którego my nie mamy – przyznają dyskutujący, dodając, że polityczną grę prowadzi również premier Boris Johnson, który sukcesy szczepienia w Wielkiej Brytanii wykorzystuje dla propagandy Brexitu.

 

Podczas gdy wielu komentatorów potępia polityczne opory wobec Sputnika V, inni zwracają uwagę na rzekomo rozszerzający się przy tej okazji przedział w UE, między Wschodem, gotowym na rosyjską szczepionkę a nieufnym Zachodem.

 

Sygnałem do debaty stała się niedzielna wypowiedź europejskiego komisarza ds. rynku wewnętrznego, Francuza Thierrego Bretona, który powiedział, że UE „absolutnie nie potrzebuje” rosyjskiej szczepionki, którą nazwał „uzupełniającą”.

 

Prezydent Rosji Władimir Putin zasugerował w odpowiedzi, że komisarz nie broni potrzeb Europejczyków, ale reprezentuje interesy firm farmaceutycznych.

 

„Europa nie powinna mieszać ideologii z polityką szczepień” – uznał politolog i publicysta dziennika „Le Figaro” Renaud Girard. A szef skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona Jean-Luc Mélenchon wezwał do używania we Francji szczepionek chińskich, rosyjskiej i kubańskiej.

 

Dr Brigitte Milhau, ekspertka od spraw zdrowotnych telewizji „C-News”, zwróciła uwagę, że „choć cztery szczepionki mają prawo stosowania w UE, europejska kampania szczepień ciągnie się w (światowym) ogonie”.

 

Komentatorzy podkreślają, że w sprawie Sputnika V Paryż jest o wiele bardziej sceptyczny od Berlina. Renaud Dely z tygodnika „L’Obs” tłumaczył we wtorek rano w radiu „France Info”, że kanclerz Niemiec Angela Merkel wychowana w NRD i zapewne w dzieciństwie szczepiona sowieckimi szczepionkami, od początku wykazywała zaufanie do Sputnika V.

 

Cytowany w „Le Figaro” politolog Paul Maurice, przypominając, że kanclerz jest z wykształcenia fizykiem, nazwał ją „bardzo pragmatyczną”. „Może potępiać to, co Rosja robi w sprawie Nawalnego czy gdy chodzi o Ukrainę i jednocześnie uważać rosyjską szczepionkę za rozwiązanie” – wywodził.

 

We wtorkowym numerze dziennika „Le Parisien” przypomniano, że Sputnika V sprowadziły już Węgry i Słowacja, a Czechy są tą szczepionką bardzo zainteresowane. „Sputnik V przyczynia się do pogłębienia rozłamów między Wschodem i Zachodem Unii” – komentowała Julie Marie-Leconte z „France Info”.

 

Wspomniany Renaud Dely zauważa, że „w postaci Sputnika V, Rosja ma atut, którego my nie mamy i dlatego Rosjanie wygrywają w obie strony. Akceptacja szczepionki przez UE będzie politycznym sukcesem Putina, jej odrzucenie pozwoli mu oskarżyć Wspólnotę o lekceważenie zdrowia jej obywateli”. „Sputnik V stał się solą na europejskiej ranie błędów w walce z epidemią” – podsumował.

 

Sekretarz stanu ds. Europy Clement Beaune powtórzył w porannym wywiadzie dla „France Info” słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który zapewniał, że decyzja podjęta w sprawie szczepionki, będzie „medyczna, a nie polityczna”. Po czym zauważył, mówiąc o Sputniku V, że „jak na razie nie ma i tej szczepionki”. (PAP)

 

llew/ tebe/

Niemcy: Ścisły lockdown podczas Wielkanocy. I to mimo kilkukrotnie mniejszej liczby zakażeń niż w Polsce

0

Ścisły lockdown w Niemczech w okresie Wielkanocy przyniesie bardzo pozytywne efekty – powiedział we wtorek epidemiolog berlińskiego Instytutu im. Roberta Kocha (RKI) Dirk Brockmann. Decyzją rządu federalnego RFN i władz landów od Wielkiego Czwartku do Poniedziałku Wielkanocnego w kraju będzie obowiązywał ścisły lockdown.

Aby zwalczyć trzecią falę pandemii koronawirusa, życie publiczne, gospodarcze i prywatne w Niemczech ma zostać zamknięte w okresie świąt wielkanocnych. Jedynie w Wielką Sobotę otwarty będzie handel detaliczny. W miarę możliwości nie należy odprawiać nabożeństw wielkanocnych z bezpośrednim udziałem wiernych, a spotkania religijne powinny odbywać się jedynie wirtualnie. Rządy federalne i krajów związkowych chcą zwrócić się do wspólnot religijnych z odpowiednim wnioskiem.

 

„Na pewno środki bezpieczeństwa wprowadzone na Wielkanoc będą miały pozytywny efekt, ale jak silny – bardzo trudno oszacować” – powiedział Brockmann. Zauważył, że w Niemczech obserwowany jest obecnie „wykładniczy wzrost liczby zakażeń koronawirusem”. „Co dwa tygodnie, może nawet nieco szybciej, liczba zakażeń się podwaja” – powiedział.

 

Według danych RKI, we wtorek w Niemczech odnotowano 7485 nowych zakażeń koronawirusem, czyli o 2 tys. więcej niż tydzień wcześniej. W ciągu ostatniej doby zmarło 250 osób z Covid-19. Zapadalność wynosi obecnie 108 zakażeń na 100 tys. mieszkańców.

 

„Wszystko, co redukuje kontakt społeczny, przynosi jakieś efekty. Istotne jest, aby w firmach wdrażano systematycznie skuteczne strategie testowania na obecność koronawirusa” – dodał epidemiolog.

 

Lockdown w Niemczech trwa od połowy grudnia. Na lekkie poluzowanie ograniczeń zdecydowano się na początku marca, od tego czasu jednak liczba zakażeń zaczęła ponownie rosnąć, dlatego w poniedziałek władze kraju oraz landów zdecydowały w poniedziałek o przedłużeniu go do 18 kwietnia. (PAP)

 

skib/ akl/