Strażak, który zginął niedawno w pożarze lasu w Kalifornii, został zabity przez ogniste tornado o wielkości trzech boisk futbolowych – poinformowały władze.
Jeremy Stoke stracił życie 26 lipca, kiedy pomagał w ewakuacji mieszkańców Redding, miejscowości położonej ok. 250 mil (400 km) na północ od San Francisco. W środę opublikowano raport ze zdarzenia wraz z nagraniami, na których widać szerokie na 1000 stóp (300 m) ogniste tornado. Osiągało ono prędkość 165 mil na godzinę (265 km/h), a temperatury przekraczały prawdopodobnie 2,7 tys. stopni Fahrenheita (1,480 st. Celsjusza).
Stoke to jedna z ośmiu osób zabitych w pożarze lasów, który rozpoczął się 23 lipca od iskry z samochodu jadącego na przebitej oponie. Ogień zniszczył już blisko 1,1 tys. domów. W czwartek był ugaszony w 76 procentach.
Straż pożarna poinformowała, że w Kalifornii występowały już ogniste tornado, ale żadne nie było tak duże jak to, które zabiło Stoke’a.
(hm)