To ostatnia deska ratunku dla mistrza olimpijskiego z Londynu. Adrian Zieliński broni się, że nie korzystał z dopingu świadomie.
Rozpoczęło się postępowanie dyscyplinarne w sprawie Adriana i Tomasza Zielińskich, u których wykryto doping i wyrzucono z IO w Rio. Byli już zawodnicy Zawiszy Bydgoszcz w środę składali wyjaśnienia przed Panelem Dyscyplinarnym przy Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. A konkretnie ich pełnomocnicy. Złożyli wniosek, aby dokładnie przebadać odżywki, które spożywał Adrian Zieliński. – Panel wyraził zgodę na przeprowadzenie takich badań odżywek oraz na udostępnienie pakietu dokumentów. Teraz musimy poczekać na wyniki. Po ich otrzymaniu zaprosimy na drugą rozprawę zawodnika – powiedział dla TVN 24 Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. [zaj_kat] Trudniejsza jest sytuacja młodszego z braci Tomasza. W jego wypadku pozytywny wynik dały dwie próbki (1 lipca w kraju, 31 lipca w Rio). Dlatego jego sprawą będzie zajmowała się Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów. Na kolejnych posiedzeniach Panelu zostaną przesłuchani świadkowie. Dochodzenie ma ustalić, w jaki sposób doping znalazł się w organizmach sportowców. Zadecyduje także o wysokości kary dla Adriana Zielińskiego. Od razu jednak dodajmy, że nawet potwierdzenie zanieczyszczenia odżywek raczej nie uratuje mistrza olimpijskiego z Londynu. – Światowy Kodeks Antydopingowy pełni rolę także edukacyjną i mówi jasno:zawodnik jest odpowiedzialny za wszystko, co się znajduje w jego tkankach i płynach ustrojowych. Jakieś 20 lat temu okazało, że legalne odżywki bywały zanieczyszczone i sportowcy wpadali nieświadomie. Wtedy wyraźnie ich ostrzeżono, że muszą być ostrożni – mówi w wywiadzie dla „Pomorskiej” prof. Jerzy Smorawiński, szef Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Przypomnijmy, że u braci Tomasza i Adriana Zieliński wykryto podwyższony poziom nandrolonu. Obaj nie przyznają się do winy. Zostali zawieszeni w prawach zawodnika oraz wydaleni z wojskowej grupy sportowej przy CWZS Zawisza Bydgoszcz.
jp(aip), Fot. Jarosław Pruss