-1.2 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Odnaleziono ślad najwcześniejszego człowieka

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Historia naszych praprzodków musi być pisana na nowo. Sprawił to dowód wskazujący na to, że istniał wczesny gatunek człowieka obdarzonego małą czaszką. Ten dowód spoczywał w jaskini

Przez ostatnie 40 tys. lat homo sapiens – lepiej znany jako po prostu: człowiek rozumny – zajmował niezwykłą pozycję: byliśmy sami. Przez poprzedzające ten czas dwa miliony lat członkowie rodzaju homo – jak większość zwierząt na naszej planecie – wędrowali przez kontynenty razem ze swoimi krewnymi. Pierwsi ludzie wchodzili z sobą w interakcje. Walczyli i – zupełnie możliwe – że doprowadzali do wyginięcia jednych i trwania drugich. Nie wiedzieć czemu wierzymy we własna wyjątkowość. Wybryk historii? Jednak im więcej dowiadujemy się o najbliższych ludzkich krewnych, tym mniej jasna i pewna staje się ta wyjątkowa pozycja.

 

Odkrycie w komorze Dinaledi wskazuje przynajmniej na to, że na terenie dzisiejszej Afryki Południowej żył gatunek, który choć w sensie kognitywnym znajdował się daleko od nas, był zdolny do zachowań, które uznajemy za przynależne tylko człowiekowi – do traktowania swoich zmarłych w sposób rytualny. Równie ważne jest, że odkrycie to pokazuje nam, jak mało wiemy o bogactwie zachowań żyjącej przed nami ewolucyjnej rodziny. Śladów homo naledi nie znajdziemy nigdzie indziej na naszej planecie. Gdyby nie zapełnił on swoimi zmarłymi jedynej schowanej pod ziemią komory, nigdy nic byśmy o nich nie wiedzieli.

To nie wszystko. Tak samo byłoby, gdyby prowadzący do niej otwór uległ zasypaniu w ciągu przeszłych setek tysięcy lat lub gdyby dwaj odkrywcy speleolodzy mieli nieco potężniejszą budowę ciała. Jest wysoce prawdopodobne, że istniały też inne gatunki homo, na których ślady nigdy nie natrafiliśmy i nie natrafimy. Nie oznacza to jednak, że są one dla nas bezpowrotnie i całkowicie stracone. Wciąż mamy szansę na to, że ich wpływ będzie trwał w inny sposób. Naukowcy odkryli ostatnio, że te oddzielne gatunki nie żyły aż tak oddzielnie od siebie, jak moglibyśmy dziś sądzić. Zwłaszcza analizy DNA pokazały, że choć na przykład neandertalczycy mogli wyginąć, część z nich przeżyła. Dwa do czterech procent genomu współczesnego Europejczyka pochodzi od homo neanderthalensis – zapewne ostatniego z naszych krewnych, który wyginął. Bądźmy pewni, że w niektórych przynajmniej co samotniejszych chwilach w skutych lodem puszczach prehistorycznej północnej Europy współczesny człowiek wcale nie myślał, że jest zupełnie oddzielnym i oddzielonym gatunkiem.

 

Dowód na to, że istniał wczesny gatunek człowieka obdarzonego czaszką niewielkich rozmiarów, przez tysiąclecia spoczywał w jaskini. Aby dotrzeć do komory zwanej Dinaledi, musisz najpierw zejść głęboko pod ziemię i przeczołgać się tunelem tak wąskim, że nazwano go „lotem supermana”. Bo aby się w nim zmieścić, trzeba trzymać jedno ramię nad głową. Jesteśmy w położonym koło Johannesburga zespole jaskiń zwanym Wschodzącą Gwiazdą. Eksplorując ten położony głęboko pod trawiastym obszarem Południowej Afryki kompleks, musisz teraz znaleźć położony między stalaktytami drugi jeszcze węższy tunel. Przeciskasz się przez niego i wkraczasz na teren nieznany. Tunel odkryli w 2013 r. speleolodzy Steven Tucker i Rick Hunter. Jednak rzecz niezwykła nie polegała na tym, że odbyli wyprawę, lecz na tym, co odkryli – wcale nie znaleźli się tam pierwsi. W komorze jaskini odkryli kości wczesnego – zupełnie nam nieznanego – gatunku człowieka. Gatunek ten posiadał czaszkę takiego kształtu jak my, ale znacznie mniejszą. Silnie zbudowane kciuki miały zakrzywione palce – jak u małp zamieszkujących drzewa. To kości człowieka – ale niezupełnie. Niedawno dotarła do nas informacja, że dwaj speleolodzy dokonali zapewne największego odkrycia paleoantropologicznego w okresie czterech ostatnich dekad. Chodzi o zbiór znakomicie zachowanych skamieniałości, który sprawia, że mamy do czynienia z największym afrykańskim znaleziskiem dotyczącym wczesnych człowiekowatych (hominidów).

Przypomnijmy, że Afryka to kontynent, gdzie zaczyna się historia człowieka. Rzecz jeszcze bardziej niewiarygodna – gatunek ten mógł, tak jak my, w sposób rytualny grzebać swoich zmarłych. Z geologicznego punktu widzenia nie tak dawno temu mieliśmy jeszcze czasy, gdy różne gatunki z rodzaju ssaków naczelnych homo zamieszkiwały tereny z sobą graniczące. Dzieliły nawet te same terytoria. W Afryce i gdzie indziej walczyły one z sobą, a czasem się krzyżowały. Matką wszystkich tych gatunków jest słynna Lucy. To znaleziony w Etiopii w 1974 r. szkielet liczący 3,2 mln lat. Ta żeńska istota miała metr wysokości. Jej ewolucyjni następcy przybierali postacie zbliżone do ludzi dzisiejszych. Byli to homo habilis, homo erectus i homo neanderthalensis. Wszystkie one wyginęły. Niewiele zostało po tych gatunkach, które koegzystowały obok siebie, zanim na czoło wysforowaliśmy się my sami – często są to jedynie kawałki kości i szczątki o niezbyt jednoznacznym pochodzeniu. Jednak tu w jaskini leżało nienaruszone przez tysiąclecia ponad 1500 kości i fragmentów kostnych. Udało się wyodrębnić z nich przynajmniej 15 osobników. Naukowcy nazwali nowy gatunek homo naledi. To drugie słowo pochodzi z języka sesotho i oznacza gwiazdę. Naukowcy dodają, że sam sposób ułożenia na wieczny spoczynek naszych krewnych może spowodować, że zaczniemy na nowo patrzeć i oceniać, co znaczy, że sami jesteśmy ludźmi.

 

Mimo skali znaleziska wciąż mało wiemy o homo naledi. Z analizy struktury kości wynika, że był on zdolny w sposób prymitywny adaptować się do warunków podobnych do tych, jakie istniały gdzie indziej dwa miliony lat temu. Trudniej ocenić wiek znalezionych skamieniałości. Nikt też nie wie, jak długo przetrwała kolonia homo naledi. Gatunek ten mógł istnieć równocześnie z naszymi najwcześniejszymi ewolucyjnymi przodkami. Mamy tu do czynienia ze sprawą intrygującą, bo budowa szkieletów wskazują także na przystosowanie się homo naledi do bardziej współczesnych warunków – ma on stopy i dłonie pod pewnymi względami podobne do naszych. Jednak zbliżona kształtem do naszej czaszka jest znacznie mniejszych rozmiarów. – Stopa to najbardziej podobny do człowieka aspekt homo naledi – mówi profesor John Hawks z University of Wisconsin-Madison. – Bez wątpienia budowa nóg i stóp wskazuje, że służyły one do pokonywania dalekich dystansów. Zadaniem Hawksa również dłonie przypominają dłonie łudzi. – Kciuk ma, podobnie jak w naszym przypadku, budowę proporcjonalną. Koniuszki palców są szerokie i ukształtowane w taki sposób, by chwytać przedmioty mocnym uchwytem. Bardzo wyraźnie ukształtowane są też kości palców. Wskazują one zapewne na dokonywanie takich czynności jak wspinanie – dodaje Hawks.

 

Doktor William Harcourt-Smith z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej (AMNH) twierdzi, że budowa kości wskazuje, iż bez względu na to, kiedy żył homo naledi, jego zachowanie lokuje go między ludźmi a innymi małpami. – Większość czasu spędzał zapewne na ziemi, co oznacza, że był istotą dwunożną. Ale jeśli zaszła potrzeba, dobrze czuł się też na drzewie. Tak czy inaczej jest prawdopodobne, że homo naledi był właśnie jednym z kilku gatunków człowieka, który wchodził w interakcje. Potrafił przekazywać kulturę i technologię w miejscach, które stanowiły tygiel rozwoju rodzaju homo. – Bez względu na to, gdzie żył ten hominid, nie żył sam. W tym samym czasie obok istniały też inne gatunki. Nie wiemy jednak, w jaki sposób wchodziły one z sobą w interakcje – mówi Harcourt-Smith. Ale zapewne nic bardziej nie fascynuje niż próba odpowiedzi na pytanie, jak w ogóle wszystkie te szczątki znalazły się w tym miejscu. Obok nie znaleziono żadnych innych śladów, kości zwierząt. Nie ma też dowodu, że te osobniki zginęły w jednym kataklizmie. Wydaje się, że ciała składano tam przez wiele lat, a może wieków. Nie chodzi o grupę osobników, która zmarła nagle w jednym czasie. Takie przekonanie sprawiło, że badacze przychylają się do wniosku, iż mamy do czynienia z miejscem pochówku, gdzie odprawiano też jakieś rytuały. Z jakichś powodów ciała przenoszono na tył jaskini po ciemku lub używano ognia dla oświetlenia drogi. – Mamy porzekadło, że gdy wyeliminujemy niemożliwe, to, co zostaje – choćby było najbardziej nieprawdopodobne – musi być prawdą – mówi profesor Lee Berger z Uniwersytetu Witwatersrand (RPA). To on stał na czele zespołu pracującego nad tym projektem. – Hominid ten posiadał niewielki mózg. W takim wypadku nie oczekuje się, że mógł być zdolny do złożonych zachowań.

 

Poszczególnych osobników, których kości znaleziono w komorze, nie wyrzuciła ani nie przeniosła tam woda. Nie pożarł ich jakiś drapieżnik, który mógłby się prześliznąć przez otwór o średnicy 18 cm. Nie wygrzebano ich tam. I nie mieszkali w tym miejscu – mówi Lee Berger. Geologowie potwierdzają, że komora, gdzie dokonano odkrycia, nie była wystawiona na wpływ świata zewnętrznego. – Do tej komory trudno się dostać. Było to na tyle ciężkie zadanie, że nie mogło tam dotrzeć żadne inne medium czy duży kręgowiec. Taki kontekst prowadzi do niezwykłych wniosków – napotkaliśmy nowy gatunek krewnego człowieka, który świadomie grzebał tu swoich zmarłych. Aż do dziś sądziliśmy, że zrytualizowane zachowania w stosunku do zmarłych – chowanie ich w potajemnych jaskiniach – jest właściwie tylko Homo sapiens – mówi Lee Berger.

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520