4.2 C
Chicago
środa, 24 kwietnia, 2024

Nowa moda na parkowanie. Blokujesz innych, ale zostawiasz karteczkę…

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

 Psie Budy, Podwale, uliczki wokół Rynku – tu można spotkać kierowców parkujących „na karteczkę”. Co to znaczy? Stawiają samochód gdzie popadnie, często zastawiając innych, a za szybą umieszczają świstek z numerem telefonu. Czasami jest na nim obietnica szybkiego przestawienia samochodu w razie potrzeby. Ta karteczka ma, w mniemaniu tych kierowców, uchronić ich przed mandatem czy złością zmotoryzowanych za zastawienie ich pojazdów. Tylko że tak naprawdę przed niczym nie chroni.
Jak mówi Waldemar Forysiak z wrocławskiej straży miejskiej, karteczka z numerem zostawiona za szybą w ogóle kierowcy nie usprawiedliwia. Strażnicy z podawanych numerów telefonów czasami jednak korzystają… – Robimy to w zależności od sytuacji. Jeśli źle postawione auto kwalifikuje się do usunięcia, to zamiast wzywać lawetę, wykonujemy telefon. Być może dzięki temu pojazd odjedzie szybciej i nie będzie tamował ruchu. Dzwonienie do kierowcy na podany numer nie jest obligatoryjne, ale dojazd lawety to nawet 20-30 minut. A gdy auto jest katastrofalnie zaparkowane, to dla dobra ogółu i bezpieczeństwa często szybciej jest wezwać kierowcę – wyjaśnia Forysiak. Dodaje, że dzięki temu kierowca unika kosztów odholowania, ale musi zapłacić stosowny mandat.
– Karteczka to nie wytrych, który pozwala uniknąć konsekwencji – mówi Forysiak. W centrum trudno o miejsce do parkowania. Dlatego jedni kierowcy blokują drugich. Zamiast przestrzegać przepisów, wystawiają za szybą karteczkę: „W razie problemów z parkowaniem proszę o kontakt tel. 601 XXX XXX”. Straż miejska przyznaje, że często spotyka takie sytuacje. – Zdarza się, że jak jeden drugiego przyblokuje, to zostawia karteczkę. Ale tak nie może to być załatwiane. Należy się liczyć z mandatem, odholowaniem pojazdu, założeniem blokady – twierdzi Waldemar Forysiak.
Odholowanie to koszt co najmniej 470 zł, mandat – w zależności od wykroczenia – kilkaset zł. Według Forysiaka najczęściej taka praktyka jest spotykana na podwórkach, gdzie nie ma wyznaczonych liniami miejsc postojowych. Tak jest np. na podwórku przy Psich Budach. Zastaliśmy tam kilka aut z karteczkami. Niektóre przygotowane wcześniej, inne pisane na szybko, np. z napisem „Żabka” i numerem telefonu. Dzwonimy pod podany numer. „Już biegnę!” słyszymy w słuchawce. I niemal od razu pojawia się uśmiechnięta blondynka, pani Wioletta Miszczak, pracująca w sklepie Żabka przy Ruskiej.
– Jest mało miejsca, kierowcy zastawiają się nawzajem. Tak tu już jest, nikomu to tak bardzo nie przeszkadza. Karteczki zostawia prawie każdy. Gdy ktoś nas przyblokuje, dzwonimy – opowiada. Cieszy się, że większość parkujących zna te zwyczaje i dzięki karteczkom nie ma problemu z parkowaniem. Gdy pytamy ją o mandaty, mówi wprost: Straż się tu nie pojawia, nikt po nią nie dzwoni. Pan, którego przyblokowałam, wróci po 17. Pytałam go, czy mogę tu stanąć do czasu, aż skończy pracę. Nie było problemu. Paweł Rogowski, którego spotkaliśmy parkującego przy Podwalu, nie ma dobrych wspomnień z karteczkami.
– Na jednym z podwórek przyblokował mnie pan z forda z kartką za szybą. Zadzwoniłem pod podany numer stacjonarny. W końcu przyszedł pan w podkoszulku i klapkach z pretensjami, że ledwo wszedł do domu, a już musi schodzić. Dziwił się, że jakiś „nowy” nie zna zwyczajów. Usłyszałem, że wszyscy tam tak robią. A co mnie obchodzą wszyscy? Wszyscy powinni przestrzegać prawa – bulwersuje się pan Paweł.
Podaje też inny przykład. – Parking przy głównej ulicy. Wybiegam z pracy zdenerwowany, bo dzwonili ze szkoły, że moje dziecko jest w szpitalu. A obok mojego auta stoi zaparkowane inne: skosem w połowie na chodniku, a w połowie na ulicy. Jego tył prawie dotyka mojego zderzaka. Nijak wyjechać. Jest karteczka. Zadzwoniłem i po kilku minutach przybiega kobieta w todze, chyba pani adwokat. Mówię o dziecku, o tym, że skoro sama broni prawa, to powinna go przestrzegać. Usprawiedliwiała się, że spieszyła się na rozprawę. A gdybym zadzwonił w trakcie procesu? – puka się w głowę pan Paweł, relacjonując zdarzenie. I dodaje, że przyzwolenie na parkowanie „na karteczkę” jest – jego zdaniem – zbyt duże.

, foto Weronika Skupin

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520