Niemcy próbują opóźnić prace nad zmianami w przepisach, które mają uderzyć w Nord Stream 2 – wynika z ustaleń Polskiego Radia i rozmów z unijnymi dyplomatami. Berlin ma być niezadowolony z listu, który szef Rady Europejskiej Donald Tusk wysłał do krajów członkowskich ponaglającego ich do wprowadzenia zmian w przepisach. Polsce zależy na zmianach, bo uważa, że budowa drugiej magistrali Gazociągu Północnego jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego.
Nowelizację dyrektywy gazowej zaproponowała w ubiegłym tygodniu Komisja Europejska. Chodziło o to by przepisy obejmowały wszystkie gazociągi, także importowe, łącznie z częścią morską. Z relacji unijnych dyplomatów wynika, że po kilku dniach od publikacji tej propozycji z Berlina zaczęły płynąć sygnały dotyczące spowolnienia prac. Na wniosek niemieckich władz dyskusję na ten temat w Brukseli przeniesiono na wyższy szczebel i zamiast zastępców ambasadorów zajęli się nim sami ambasadorowie. Z informacji Polskiego Radia wynika, że na tym spotkaniu przedstawiciel Niemiec mówił, że potrzebne są dodatkowe analizy prawne i przygotowanie studium wykonalności, co odczytano jako próbę opóźnienia prac.
W kuluarach niemieccy dyplomaci dają do zrozumienia, że nie spodobał im się list szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska do krajów członkowskich, w którym apelował o szybkie zmiany w dyrektywie gazowej. Unijni dyplomaci przyznają, że to wyścig z czasem, by zdążyć przed zakończeniem budowy drugiej nitki Gazociągu Północnego.
IAR/Beata Płomecka/Bruksela/em/to/