– To naprawdę ohydne – mówią wolontariusze, którzy w każdym miesiącu poświęcają co najmniej jeden dzień na oczyszczanie ulic Seattle z brudnych strzykawek pozostawionych przez osoby zażywające heroinę.
Problem w „Szmaragdowym Mieście” jest olbrzymi. – Dużo większy niż wcześniej – mówi Wendy Gonzales, a jej słowa potwierdzają liczby. W pewnym momencie w 2015 roku organizacja Metropolitan Improvement District informowała, że statystyka igieł znajdywanych na ulicach wzrosła aż o 500 procent. – To prawdziwa epidemia – nie ukrywa Viet Shelton, przedstawiciel biura burmistrza.
Niektórzy sugerują, że dobrym rozwiązaniem mogłoby być utworzenie miejsca, w którym narkomani legalnie i pod nadzorem przeszkolonego personelu medycznego zażywaliby narkotyki. Obecnie nie ma ani jednego takiego miejsca w Stanach Zjednoczonych. – Burmistrz jest skłonny się temu przyjrzeć. Jesteśmy otwarci na rozmowy – oznajmił Shelton.
Dopóki nic się nie zmieni, Gonzales i inni będą kontynuować swoją całkowicie darmową pracę. – Kocham to miasto. Chcę chodzić po ulicach bez zmartwień, że ktoś zaraz zemdleje na chodniku albo że dziecko nadepnie na igłę. Chciałabym, żeby to miasto było pięknym miejscem – powiedziała.
(mcz)