Dzień Martina Luthera Kinga ponownie przybrał niebezpieczną formę na Florydzie. W poniedziałek na ulice wyjechały setki szarżujących motocyklistów. Doszło do kilku groźnych wypadków.
Wydarzeniu MLD Rideout przyświeca hasło „motory w górę, broń w dół”. Według komentujących trudno jednak mówić o pokojowym charakterze imprezy, gdy wielu motocyklistów jeździ po chodnikach, pod prąd i na czerwonym świetle. „Pokojowy przejazd? Bliżej temu do rzezi na drogach”, „Głupota”, „MLK ma bogatą tradycję. Jazda quadem prosto na jadące z naprzeciwka samochody nie jest jej częścią” – piszą internauci w mediach społecznościowych.
W Fort Lauderdale przejazd motocyklistów doprowadził do co najmniej jednego poważnego wypadku. Poszkodowana osoba z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala. Innego kierowcę w hrabstwie Miami-Dade trzeba było przetransportować do kliniki drogą powietrzną.
Przejazd miał stanowić protest przeciwko brutalności policji. Funkcjonariusze podkreślają, że impreza jest nielegalna, ale nie byli w stanie wiele zrobić. Kilku motocyklistów zatrzymano, jednak zdecydowanej większości niebezpieczna jazda uszła na sucho. Stróże prawa tłumaczą, że nie są w stanie ruszyć w pościg za wszystkimi. Doprowadziłoby to tylko do jeszcze groźniejszej sytuacji.
Marvin Dunn, profesor i aktywista działający na rzecz ochrony praw obywatelskich, podkreślił, że MLK Rideout to wyjątkowo niemądry sposób na to, by oddać cześć laureatowi pokojowej Nagrody Nobla.
– Gdyby ktoś mnie zapytał, jaki jest najgłupszy sposób, by uczcić dziedzictwo doktora Kinga, powiedziałbym: „Zgromadzić setki motocyklistów i umieścić ich na drodze I-95, jadących z prędkością 70 mph, aby terroryzowali ludzi” – skomentował.
https://www.youtube.com/watch?v=bfrmkp8fLX4
(łd)