-0.9 C
Chicago
wtorek, 19 marca, 2024

Miesiąc aresztu za szukanie złotego pociągu?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

 Dwaj mieszkańcy Wałbrzycha, którzy twierdzą, że znaleźli „złoty pociąg”, powinni dostać nagrodę za znalezienie zabytku czy spędzić miesiąc w areszcie za nielegalne poszukiwania? Być może sprawę powinna wyjaśnić policja, bo szukanie zabytków bez zezwolenia jest wykroczeniem. A to nie jest jedyna wątpliwość w tej sprawie. Zastanawia nas dlaczego eksploratorzy pomiędzy lipcem a sierpniem zmienili opis swojego znaleziska. A także dlaczego – choć to podobno taka sensacja – zignorował ją Generalny Konserwator Zabytków.
– Nie wydawaliśmy pozwolenia na poszukiwanie tzw. „złotego pociągu”– informuje Ewa Kica, zastępca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków we Wrocławiu. Co mówią przepisy? Szukanie zabytków bez zezwolenia przy pomocy urządzeń takich jak georadar to wykroczenie. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności (czyli prace społeczne) albo kara aresztu (czyli do 30 dni). A przepisy o nagrodzie za znalezienie zabytku mówią, że nie należy się ona gdy szukano go bez wymaganego zezwolenia. Co ciekawe. Biuro Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków policji o podejrzeniu złamania prawa nie zawiadomi bo… nie ma żadnych przesłanek by twierdzić, że ktokolwiek, czegokolwiek szukał przy pomocy jakichś urządzeń. Relacje mediów, oświadczenie „znalazców”, że szukali „własnym sprzętem” i znaleźli. Nawet rzekome georadarowe zdjęcia to – dla konserwatora – zbyt mało. Choć zastępca konserwatora wojewódzkiego Ewa Kica potwierdza, że na poszukiwania tego pociągu georadarem powinno być zezwolenie.
Piotr Koper – jeden ze znalazców – nie chciał komentować zarzutów o rzekomych nielegalnych poszukiwaniach. Eksplorator i przedsiębiorca, uczestnik programów Bogusława Wołoszańskiego Robert Kmieć (generalnie bardzo krytyczny wobec całej historii z pociągiem i jego „georadarowymi zdjęciami”) uważa, że Koper i jego wspólnik mogli szukać bez zezwolenia i policja nic im nie zrobi. Ale prawnik, prezes poznańskiej Fundacji Thesaurus Piotr Lewandowski jest przeciwnego zdania. Pełnomocnik znalazców – mecenas Jarosław Chmielewski – nie wie nic na temat zezwolenia czy też jego braku. Mówi, że prawnicy zostali zaangażowani by pomóc klientom w formalnym zgłoszeniu znaleziska.

Owo zgłoszenie – dokonane w połowie sierpnia w wałbrzyskim magistracie – też budzi wątpliwości. Bo pierwsze informacje o sensacyjnym – jakoby – pancernym pociągu Generalny Konserwator Zabytków miał już w kwietniu. Jak informuje resort kultury już od kwietnia znalazcy próbowali dotrzeć do Generalnego Konserwatora. Do spotkania doszło na przełomie maja i czerwca. Wtedy pokazali mu „georadarowe zdjęcie” jakoby pociągu. Zostali odesłani do jednego z resortowych departamentów a stamtąd do… starosty czyli – w wypadku miasta na prawach powiatu – prezydenta Wałbrzycha. Wydawać by się mogło, że wiarygodne informacje o sensacyjnym odkryciu pociągu pancernego z czasów wojny powinny wywołać reakcję resortu. Bez angażowania starosty. Tym bardziej, że „Ustawa o rzeczach znalezionych” nakazuje staroście by o znalezionym zabytku zawiadomił … służby konserwatorskie. Czyli właśnie resort kultury.
Na początku lipca – już po opisywanych spotkaniach – mecenas Chmielewski (wtedy właśnie zaangażowany) wysłał pismo do Ministerstwa Kultury. Jest w nim mowa o „prawdopodobnie” znalezionym pociągu. Prawnik stwierdza, że to „Rząd dysponuje urządzeniami, które mogą potwierdzić autentyczność znaleziska.” Nie ma mowy o żadnym złocie. Są za to działa samobieżne albo czołgi na platformach doczepionych do pociągu. Prawnik chce pilnego spotkania, zawarcia umowy z resortem. I choć nie jest pewien czy coś w ogóle znaleziono zapowiada oficjalne zgłoszenie, ze szczegółowym opisem pociągu w tym zawartości jego wnętrza.

Resort Kultury nikogo o tej sensacji nie zawiadomił. Do kolejnego spotkania w ministerstwie też nie doszło. W połowie sierpnia do wałbrzyskiego magistratu wpłynęła informacja o znalezisku. Mecenas Chmielewski opisał je troszkę inaczej. Pociąg jest już na pewno a nie „prawdopodobnie”. „Mieści w sobie przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne” – czytamy. Choć i w tym piśmie pojawia się słowo „prawdopodobnie”. Ale tylko co do doczepionych do pociągu urządzeń. Mogą to być „na przykład” działa samobieżne. Czołgi? Ich już nie ma. – Pierwsze pismo do Ministerstwa Kultury to pismo informacyjne, jedynie zapowiadające zgłoszenie znaleziska – mówi nam mecenas Jarosław Chmielewski. – To nie jest zgłoszenie.
Przedmiot i szczegóły dotyczące znaleziska zostały szczegółowo opisane w zgłoszeniu z sierpnia. Według niego nie było z Ministerstwa odpowiedzi na jego lipcowe pismo. O wcześniejszych spotkaniach jego klientów z resortem nie wie bo wtedy nie był jeszcze ich pełnomocnikiem. Mówi, że do Ministerstwa Kultury i innych resortów przekazano informację o znalezieniu pociągu. Bo – w myśl prawa – jego właścicielem jest skarb państwa. Natomiast nie jest znany właściciel przedmiotów, które znajdują się wewnątrz pociągu. Dlatego w sierpniu powiadomiono właściwego starostę.

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520