Burmistrz Detroit Mike Duggan na własne oczy przekonał się, jak fatalne warunki panują w niektórych szkołach w mieście.
W poniedziałek duża część nauczycieli ogłosiła strajk chorobowy. W efekcie zamknięto 64 szkoły, a ponad 30 tysięcy uczniów zostało w domach.
Nauczyciele domagają się wyższej płacy oraz lepszych warunków dla siebie i uczniów. – Dzieci potrzebują nauczycieli w klasach. Nie ma jednak wątpliwości co do zasadności tego, co mówią nauczyciele – stwierdził we wtorek Duggan.
Burmistrz osobiście wybrał się tego dnia do kilku szkół. Co zobaczył? Nieżywą mysz na podłodze, uczniów siedzących w klasach w kurtkach oraz salę gimnastyczną zbyt zniszczoną, by można było uprawiać sport. A to tylko część problemów – w innych szkołach ściany pokrywają pleśń i grzyb.
Sam Duggan nie ma jednak możliwości działania. Pieczę nad zadłużonym dystryktem szkolnym, do którego należy 46 tysięcy uczniów, sprawuje stan. Gubernator Rick Snyder oznajmił we wtorek, że strajk nauczycieli jest niepożądany.
– Są inne sposoby, gdy ludzie mają problemy… Nie powinno się tego robić kosztem dzieci – powiedział.
(dr)