16.9 C
Chicago
wtorek, 23 kwietnia, 2024

Makabra w Kolonii Trzepnica. Właściciel nie żyje, psy nadgryzły ciało

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci 68-letniego rolnika z Kolonii Trzepnica. Makabrycznego odkrycia dokonał listonosz – ciało było nadgryzione przez psy.

Brak śladów na śniegu zaniepokoił w miniony piątek listonosza, który przyszedł z emeryturą do 68-letniego rolnika z Kolonii Trzepnica. Kiedy zajrzał przez okno, dokonał makabrycznego odkrycia – w środku były zwłoki mężczyzny nadgryzione przez psy zamknięte w domu. Mieszkańcy są zszokowani przebiegiem późniejszych wypadków. Pan Jan był spokojnym człowiekiem, który mieszkał samotnie i opiekował się w sumie ośmioma swoimi psami. – Kiedy były mrozy zabierał je do domu, troszczył się o nie. Szkoda człowieka i szkoda tych zwierząt – powiedział nam jeden z mieszkańców gminy Łęki Szlacheckie. Policjanci wezwani na miejsce przez kilka godzin nie mogli wejść do domu w celu zabezpieczenia zwłok. Udało się to dopiero po zabiciu wszystkich psów. Piotrkowska prokuratura podjęła decyzję o wszczęciu postępowania przygotowawczego w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Ciało mężczyzny wprawdzie nie było w stanie daleko posuniętego rozkładu, ale na odsłoniętych częściach widoczne były m.in. rany szarpane. – Lekarz, który był na miejscu nie wykluczył udziału osób trzecich – mówi Sławomir Kierski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim, dodajac, że zarówno co do przyczyny, jak i czasu zgonu, wypowiedzą się biegli, którzy przeprowadzą sekcję zwłok.
Dlaczego w tej sprawie kontrowersje budzi fakt uśpienia ośmiu psów? Otóż, z policyjnej notatki wynika, że sześć z nich było zamkniętych w domu ze zwłokami (prawdopodobnie od dłuższego czasu i z głodu zaczęły zjadać ciało), a dwa przebywały na zewnątrz. Teoretycznie powinny zostać wyłapane i poddane obserwacji. Tymczasem zostały zabite jeden po drugim (także te, które nie tknęły ciała) po podaniu im środka usypiającego pożyczoną strzelbą pneumatyczną. Paweł Śpiewak, powiatowy lekarz weterynarii w Piotrkowie wyjaśnia, że sytuacja była wyjątkowa, a pewne decyzje – wobec bezsilności gminy i agresywnego zachowania psów – musiały zapaść, by umożliwić policjantom wejście do domu i zabezpieczenie ciała. – W tym wypadku sytuacja była dodatkowo drastyczna – psy naruszyły ciało. Uważałem, że zwierzęta, które zjadały ludzkie mięso, nie rokują, nikt nie podejmie się skierowania ich do adopcji – wyjaśnia powiatowy lekarz weterynarii, który z będącym na miejscu doświadczonym weterynarzem ustalił śmiertelną dawkę.
O tym, że zarządzanie kryzysowe w gminie zawiodło mówi też Ryszard Musiałowicz, kierownik Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Piotrkowie. – Urzędnicy z gminy nie byli w stanie ani zapewnić wyłapania psów, ani ich uśpienia, bo nie dysponują odpowiednim sprzętem – mówi Musiałowicz, który przypomina gminom, że powinny zrewidować swoje umowy ze schroniskami i zadbać o sprzęt do podawania środka usypiającego. Wójt Łęk Szlacheckich Piotr Łączny wyjaśnia, że nie można było się skontaktować ze schroniskiem w Wojtyszkach (z biurem w Łodzi), z którym gmina ma podpisaną umowę. – Wprawdzie na ten rok nie jest jeszcze podpisana, ale umowa nie została wypowiedziana, nadal płacimy za psy z naszej gminy, które przebywają w schronisku. Powinni odbierać nasze telefony, ale to nie jest też firma, która natychmiast pojawia się na zawołanie – dodaje wójt.
Piotr Jaworski, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce podkreśla, że zgodnie z ustawą o ochro nie praw zwierząt, psy, których właściciel zmarł, powinny zostać potraktowane jako bezdomne, a wtedy zabezpieczenie ich losu należy do zadań własnych gminy. – Te psy niczemu nie zawiniły, nawet jeśli były agresywne, to zapewne ze strachu i głodu. W mojej ocenie jednak nie było przesłanek do ich uśmiercenia. Przypomnijmy, amstaff Albiś z Łodzi, który przez kilka tygodni był zamknięty w mieszkaniu ze zmarłą właścicielką, nazwany został psem – ludojadem i po obserwacji miał zostać uśmiercony. Kiedy zajęła się nim fundacja SOS Amstaffy, okazał się łagodnym, choć przestraszonym psem i znalazł nową rodzinę.

Aleksandra Tyczyńska (aip), Fot. Archiwum

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520