Sąd Okręgowy w Łodzi orzekł, że sklepy z dopalaczami fatalnie wpływają na swoje okolice. Można zatem żądać od właścicieli lokali ich zamknięcia.
To bezprecedensowy wyrok, który może okazać się skutecznym sposobem na walkę ze stacjonarnymi punktami handlu dopalaczami. Przypomnijmy, że prawnicy Urzędu Miasta Łodzi pozwali w ubiegłym roku właścicieli kamienic, którzy wynajmowali lokale na sklepy z środkami odurzającymi. Stwierdzili, że działalność punktów, mimo że jest legalna, źle wpływa na okolicę. Obniża m.in. wartość sąsiadujących z nim miejskich budynków. Dlatego żądali od kamieniczników odszkodowań. Właściciele lokali wyprosili handlarzy dopalaczami tuż po złożeniu pozwów (niektórzy jeszcze przed). Sprawy umorzono, ale w przypadku właściciela budynku przy ul. Przędzalnianej 13, kontynuowano spór o to, kto ma pokryć koszty procesu. Niemałe, bo 21 tys. zł. Sąd Okręgowy w Łodzi musiał stwierdzić zatem, czy miasto słusznie i prawidłowo wytoczyło pozew. W poniedziałek sędziowie uznali, że miasto miało prawo pozwać właściciela kamienicy, w którym znajdował się sklep i nakazał pozwanemu pokrycia kosztów. Sąd stwierdził, że kamienicznik nie może schować się za działaniami najemcy. Tym samym potwierdził, że można w ten sposób żądać od nich odszkodowania lub zmobilizować do zamknięcia sklepu.
Jacek Losik (aip), Fot. Archiwum