Dwaj oskarżeni przyznali się do winy, chcą oddać pieniądze i poddać się karze. Prokurator zapowiada, że będzie to kara więzienia bez zawieszenia
Proces 33-letniego Daniela M. i 35-letniego Marka M. zaczął się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Prokuratura zarzuca im, że dokonywali oszust podając się za policjantów. Wyłudzili 234 tys. zł. Grozi im do 12 lat więzienia. Obaj przyznali się do winy i zapewnili, że oddadzą pokrzywdzonym wyłudzone pieniądze. Broniąca ich adwokat Paulina Tomaszewska (córka znakomitego bramkarza Jana) poprosiła sąd o odroczenie rozprawy, tak aby oskarżeni mieli czas na zebranie gotówki.
Prokurator Dominika Surowiec powiedziała nam, że zgadza się na poddanie się oskarżonych karze, ale pod warunkiem, że będzie to kara więzienia bez zawieszenia i że oskarżeni naprawią wyrządzoną szkodę. W tej sytuacji sędzia Monika Gradowska odroczyła rozprawę do 27 listopada. Do sądu przybyli też pokrzywdzeni. Wśród nich była 86-letnia Wiesława C. mieszkająca w bloku na Górnej w Łodzi. Na co dzień jest kobietą ostrożną i wyczuloną na oszustów. Jednak feralnego 20 maja 2015 roku dała się podejść fałszywym policjantom. – Tego dnia do mamy – mówi jej córka Agnieszka Kaczor – zadzwonił rzekomy kuzyn i poprosił o pożyczenie 80 tys. zł. Mama nie dała się nabrać i odłożyła słuchawkę. Kilka minut później zadzwonił mężczyzna. Oznajmił, że jest oficerem policji z komendy wojewódzkiej przy ul. Lutomierskiej w Łodzi biorącym udział w tajnej operacji wymierzonej w oszustów. Aby wzbudzić zaufanie przedstawił się z imienia i nazwiska oraz podał numer służbowej legitymacji. Wypytał moją mamę, jakie ma w domu pieniądze i kosztowności. Gdy się dowiedział, że nie przechowuje w mieszkaniu gotówki, poprosił, aby poszła do banku. W ten sposób mama wypłaciła 5 tys. zł, które po wyjściu z banku odebrał oszust. Machnął „blachą” policyjną, wziął gotówkę i odszedł.