Mieszkający w Paryżu Chińczycy kolejny dzień protestowali przeciwko zabiciu przez policję w trakcie interwencji pięćdziesięcioletniego członka ich społeczności, ojca rodziny, którego zastrzelono w trakcie rutynowej interwencji. Tragedia ta nabrała wymiaru dyplomatycznego.
Policja twierdzi, że funkcjonariusze mieli prawo użycia broni. W trakcie interwencji w mieszkaniu ofiary policjant otworzył ogień, jak twierdzi, gdy zobaczył, że Chińczyk, rzucił się na niego z nożem. Według obecnych w pomieszczeniu osób, mężczyzna był w trakcie przygotowywania posiłku. Sprawa ta wywołała ogromne wzburzenie wśród społeczności chińskiej mieszkającej w Paryżu. Na ogół przybysze z Azji zachowują się bardzo spokojnie i dyskretnie – tym razem tłumnie wylegli na ulice i w wielu miejscach zaatakowali policję kubłami na śmieci, wybijali szyby w witrynach sklepowych. Byli ranni i zatrzymani.
Teraz odbyły się dwie manifestacje, na Placu Republiki, zebrali się ci, którzy nie szukali rozrób. Organizator tego spotkania podkreśla, że chodzi o to, aby oddać hołd pamięci tego człowieka, który został zastrzelony przez policję. Chcą wiedzieć jak do tego doszło, jakie były okoliczności, bo dla nich nie wszystko jest do końca jasne.
Na Placu Bastylii świece pod fotografiami zabitego zapalali ci, którzy oskarżają policję o zbyt pochopne sięganie po broń. Uczestniczka tego zgromadzenia przyznaje, że zachowanie wielu protestujących nie było do końca w porządku, ale było spontaniczne, bo wynikało to także z chęci dowiedzenia się, jak doszło do tej tragedii. Zapewniła, że nie są tam po to, by wszczynać burdy, lecz by w modlitwie i w ciszy przemyśleć to co się stało.
Sprawa ta spowodowała wymianę not dyplomatycznych między Chinami a Francją.
Marek Brzeziński/Paryż, Fot. twitter.com