Mieszkaniec Kalifornii walczy o oczyszczenie swojego nazwiska po tym, jak został zatrzymany za jazdę pod wpływem kokainy.
Na początku sierpnia 2015 roku Joseph Schwab został zatrzymany przez agentkę z kalifornijskiego departamentu ds. kontroli trunków alkoholowych. Agentka, która poruszała się nieoznakowanym samochodem, stwierdziła, że mężczyzna zajechał jej drogę i jechał w sposób nieodpowiedzialny.
36-latek przeszedł badanie alkomatem, które nie wykazało nawet minimalnego stężenia alkoholu we krwi. Testy laboratoryjne potwierdziły jedynie, że znajdował się, tak jak wielu kierowców, pod wpływem kofeiny.
– Nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją. Nigdy nawet o czymś takim nie słyszałam – mówi Stacey Barrett, adwokat podejrzanego.
Barrett chce, aby zarzuty wobec jej klienta zostały wycofane. Jeśli sąd nie umorzy sprawy, na początku stycznia Schwabem zajmie się ława przysięgłych.
– To naprawdę głupie. Skoro tak, to niech przyjdą i aresztują też mnie – mówi Jeffrey Zehnder, ekspert toksykologii, który często zeznaje w sądach. – Nie ma żadnych badań, które wskazywałyby, że kofeina negatywnie wpływa na zdolność jazdy, a nie ma takich badań, bo nikogo kofeina nie obchodzi – dodaje.
(hm)