Do wypadku doszło w niedzielę wieczorem. Śmigłowiec, na pokładzie którego znajdowało się sześć osób, runął do East River w Nowym Jorku.
Pięć osób zginęło na miejscu, a pilot maszyny został przewieziony do pobliskiego szpitala. Tuż przed katastrofą pilot nerwowo wzywał o pomoc – informował wieżę kontroli lotów o awarii silnika. W momencie, kiedy maszyna runęła z całym impetem do lodowatej wody East River, pilotowi udało się wydostać z rzeki. Pasażerowie nie mieli tyle szczęścia i zginęli w wyniku zdarzenia. Według ratowników, biorących udział w akcji, pasażerowie byli zakleszczeni w maszynie oraz mocno przypięci pasami, co w rezultacie utrudniało wydostanie ich z tonącego śmigłowca. Obecnie Federalna Administracja Lotnictwa powołała zespól specjalny, który zajmie się szczegółowym zbadaniem przyczyny katastrofy.