2.4 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Jimek i Miuosh połączyli dwa pozornie różne światy

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Najpierw były dwa marcowe koncerty z NOSPR-em, które okazały się spektakularnym sukcesem. Ich efektem był album DVD „Jimek & Miuosh & NOSPR 2015”, który zdobył status złotej płyty. Radzimir Dębski (Jimek) i Miłosz Borycki (Miuosh) rozsławili Katowice dzięki mariażowi hip-hopu z klasyką

Próbuję sobie przypomnieć, czy byłem bardziej wypruty teraz czy wtedy, w marcu podczas premierowych koncertów – zastanawia się Jimek po dwóch wyprzedanych na pniu koncertach 19 i 20 grudnia z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach. – Wtedy nie wiedzieliśmy do końca, czy to, co robimy, spodoba się innym ludziom, czy nie zjedzą nas za to, że popsuliśmy hip-hop i skalaliśmy muzykę klasyczną – mówi Miuosh. – A teraz wiedzieliśmy, że to podoba się wszystkim i nie możemy tego spieprzyć. Ja miałem też świadomość, że muszę trzy razy lepiej zagrać koncert niż ten, który został zarejestrowany na płycie, bo dopiero po czasie dostrzegłem na nim pewne mankamenty – dodaje Miuosh. – Z jednej strony było łatwiej, bo znaliśmy zasady, z drugiej gorzej, bo musieliśmy sprostać oczekiwaniom. O wiele łatwiej jest zrobić coś nowego, czym można zaskoczyć – dorzuca Jimek. Ich projekt okazał się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń 2015 r. Połączenie hip-hopu z muzyką klasyczną, z udziałem Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach w sali nowego gmachu NOSPR, jednej z najlepszych w Europie, stało się spektakularnym sukcesem.

Niezwykły duet

Miuosh i Jimek. Czyli Miłosz Borycki i Radzimir Dębski. Pierwszy to katowicki raper, którego przygoda z rapem zaczęła się od Liroya i zespołów Kaliber 44 i Wzgórze Ya-Pa 3. Drugi z muzyką miał do czynienia „od zawsze”. Ojciec kompozytor (Krzesimir Dębski), mama wokalistka (Anna Jurksztowicz). Kiedy nie wytrzymał presji jednoczesnego chodzenia do normalnej szkoły i szkoły muzycznej, postanowił zrezygnować z tej drugiej. Ale po kilku miesiącach Jimek poczuł, że czegoś mu brakuje. W ręce wpadł mu pierwszy komputer, na którym odkrywał podstawowe programy muzyczne. Jego buntem stał się hip-hop. Słuchał Wu-Tang Clan i Beastie Boys. Zaczął tworzyć pierwsze bity, których po roku miał już tysiąc. Chciał grać i komponować, dlatego sam siebie wysłał z powrotem do szkoły muzycznej. Po maturze wyjechał do USA, gdzie studiował kompozycję filmową i orkiestrację na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Jest też absolwentem Akademii Muzycznej w Warszawie, gdzie uzyskał dyplom z kompozycji. Miuosh w dzieciństwie przez trzy lata uczył się gry na instrumentach klawiszowych, co przydało mu się później, gdy zaczął produkować nagrania, czy to na swoje płyty solowe czy na albumy Projektora, Pokahontaz czy Fandango Gang. Chłopak z katowickiego osiedla Ducha na poważnie zaczął rapować w 2001 roku. Gdy poznał Rahima (Paktofonika, Pokahontaz), wspólnie postanowili założyć firmę wydającą płyty MaxFloRec. Wybudowali też studio. Z czasem ich drogi się rozeszły, a Miuosh założył własną wytwórnię Fandango Records. W 2007 roku ukazał się jego solowy debiut. Jednym z jego najważniejszych albumów była „Piąta strona świata”. Tytuł tej płyty wpadł mu do głowy po przeczytaniu książki Kazimierza Kutza.

6 czy 7 pięter ludzi przed tobą

Dzięki Miuoshowi i Jimkowi o Katowicach znów zrobiło się głośno. Nie tylko dlatego, że ich niezwykły projekt zainaugurował obchody 150. urodzin stolicy Górnego Śląska. Jimek przyjechał do Katowic, by pokazać, że można muzykę zaprezentować w inny sposób, przełamać stereotypowe myślenie. Miuosh okazał się wdzięcznym partnerem do współpracy, bo jego szybkie dostosowanie się do wymogów pracy z orkiestrą chwaliło już wielu. Katowicki raper odwdzięczył się Jimkowi… organizacją jego wolnego czasu na Śląsku. Pokazał mu m.in. Nikiszowiec, kultowe osiedle, które coraz częściej staje się modnym przystankiem dla osób przyjeżdżających tu z różnych stron kraju. – Kiedyś rozpisałem mu cały plan, co i gdzie może zobaczyć – uśmiecha się Miuosh, który na Nikiszowcu zrealizował jeden ze swoich teledysków. Umówiliśmy się z Miuoshem i Jimkiem na Nikiszowcu w Cafe Byfyj, by porozmawiać o projekcie, który dużymi literami zapisze się w ich artystycznych życiorysach. – Miałem same niecenzuralne myśli – wspomina Miuosh pierwszy koncert z Jimkiem i NOSPR-em, który odbył się 6 marca 2015 r. – Nagle człowiek staje przed czymś tak ogromnym. To chyba 6 czy 7 pięter ludzi przed tobą, ustawionych jak kiedyś na Camp Nou na meczu Barcelony z Realem. Wyglądało to imponująco – mówi Miuosh. – Wykonawczo najtrudniejsze było to, co z rapem można zrobić – przyznaje Jimek. – Miuosh świetnie sobie poradził. Ma naturalny dar, luz. Zawód muzyka to jest rzemiosło. Orkiestra symfoniczna jest zbiorem wirtuozów, w którym każdy pracował nad sobą przez parę godzin dziennie, czasem przez kilkadziesiąt lat swojego życia. Jeśli przychodzisz, zajmujesz ich czas, musisz mieć do tego stosowny powód, musisz zapracować na to, co chcesz z nimi zrobić, mieć wizję. I plan – opowiada Jimek. Oni go mieli. Jimek wziął na warsztat utwory z solowych albumów Miuosha i rozpisał do nich aranżację na orkiestrę symfoniczną. Nieraz efekt był taki, że utwory, poza tekstem, nie miały nic wspólnego z oryginałem. – Dla mnie pierwsza próba to był ogromny stres. Musiałem sobie zaskarbić szacunek Narodowej Orkiestry. Poradzić sobie jako dyrygent prowadzący orkiestrę, bo napisać to jest jedno, a drugie to dowodzić. I to taką ilością ludzi, gdy wszyscy są o wiele bardziej doświadczeni i utytułowani od ciebie. To wymaga lekkiej próby siły. A potem do tego on musi wejść – Jimek wskazuje na Miuosha. – I może być różnie, bo czasami nic nie słychać, czasami za dużo. Trzeba zmienić mikrofon, podejść do kolegi, który szepcze ci, kiedy wejść. A bywa, że gaśnie światło i nikt nie wie, jaki numer zaczął szeptać – uśmiecha się raper.

Dlaczego Miuosh mnie goni?

Miuosh o Jimku po raz pierwszy usłyszał „wtedy, gdy wszyscy”. Trzy lata temu, gdy Jimek wygrał międzynarodowy konkurs na remiks utworu „End of Time” Beyoncé. Propozycja Jimka okazała się najlepsza spośród trzech tysięcy prac i trafiła na specjalne wydawnictwo Beyoncé. Piosenkarka pogratulowała mu poprzez Skype’a, jednocześnie wzbogacając jego konto o 4 tysiące dolarów. – To nie jest moja bajka muzyczna. Zwariowałem za to, kiedy pojawił się numer Jimka z Pezetem. Sama konstrukcja tego bitu mnie rozwaliła. Z powodu jego współpracy z Pezetem zacząłem więcej grzebać i czytać o Jimku i nawet ogarniać wcześniejsze wywiady z nim – zdradza Miuosh. Z kolei Jimek wspomina, że po raz pierwszy usłyszał o Miuoshu w tygodniu, w którym jego utwór Beyoncé był numerem 1 w serwisie YouTube oraz iTunes. – Numer dwa był strasznie blisko naszego. Wtedy zastanowiłem się: kto to jest ten Miuosh? Czemu jest tak blisko i mnie goni? – śmieje się Jimek. – To był chyba drugi singel z albumu „Piąta strona świata”. Jimek opowiedział mi o tym dopiero po naszych koncertach – dodaje raper. „Ojcem chrzestnym” ich duetu jest Krzysiek Krot, szef katowickiej agencji Dinks i właściciel bistro Lorneta z Meduzą, organizator wielu koncertów i wydarzeń na ul. Mariackiej w Katowicach. W 2013 roku jednym z takich wydarzeń był koncert Miuosha, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Krot pomyślał, że dobrze byłoby zrobić coś nowego. W tym czasie otwierała się nowa siedziba NOSPR-u. – Krzysiek opowiedział mi o tym projekcie, kiedy przyjechałem do Lornety. Na początku stwierdziłem: okej, Krzysiu się starzeje i coś mu się z głową dzieje. Ale zobaczymy, co z tego będzie – uśmiecha się Miuosh. Od razu pojawił się pomysł, żeby do współpracy zaprosić Jimka. – Pierwszy telefon odebrałem dokładnie rok przed marcowym koncertem – wspomina Jimek. – Po raz pierwszy rozmawialiśmy we wrześniu, przez telefon. Do grudnia nie było jeszcze do końca pewne, czy pomysł wypali. Ale poznaliśmy się wtedy osobiście i zaczęliśmy zapieprzać – opowiada Miuosh. – Po Beyoncé pojawiło się bardzo dużo propozycji remiksów od różnych ludzi. Po duecie z Pezetem miałem sporo propozycji duetów. I tak naprawdę w 99 procentach odmawiałem, choć to były fajne propozycje. Chciałem robić coś swojego. Ale to, że oni załatwili NOSPR, to był element, #który natychmiast rozwalił wszystko w mak. Nie miałem nad czym się zastanawiać – podkreśla Jimek. – Nowa sala była otwarta dopiero od miesiąca, a już wjechali do niej raperzy, z Joką i dronem. Zaczęliśmy latać po tej sali i robić sobie zdjęcia, kombinować jak ten koncert ma wyglądać – dorzuca Miuosh. W programie koncertu znalazł się m.in. utwór „Piąta strona świata”, który Miuosh nagrał z Jankiem „Kyksem” Skrzekiem. Legendarny bluesman miał być gościem koncertu. Nie doczekał go. – To, co zrobił z tym numerem Jimek, to jest wielki profesjonalizm. On chyba zrozumiał, kim tak naprawdę dla mnie jest Janek – mówi Miuosh. – Ja wam strasznie tego zazdroszczę, że macie tutaj taki symbol. Kogoś, kto nie udawał, był symbolem tego miejsca i był bardzo w tym autentyczny – dodaje Jimek.

Dwóch białasów z Polski

„Hip-Hop History” to był pomysł na finał koncertu. Jimek zaczął o nim myśleć dwa dni przed pierwszym marcowym występem. Napisał to w noc poprzedzającą imprezę. – Wtedy było 29 numerów. Podczas ostatnich grudniowych koncertów rozpisałem już ponad 80 numerów. Zrobiłem to na cztery części, zupełnie inaczej niż w pierwszej wersji. Dałem sobie w kość. Nawet trochę za bardzo. Ale to było związane z akcją biletową, tym szaleństwem, które dopadło ludzi, którzy chcieli zdobyć wejściówki na koncerty. Chciałem po prostu dać im coś, czego nikt wcześniej nie dostał – opowiada Jimek. O „Hip-Hop History” zrobiło się głośno na świecie. Na serwisie YouTube ma już ponad 3 miliony wyświetleń. Zachwycili się nim m.in. Nicki Minaj i aktor Ashton Kutcher, który nazwał Jimka geniuszem. Jednak szczególnie uradowały Jimka słowa uznania, które wyraziły amerykańskie legendy rapu: M.O.P, Mobb Deep, Pharaohe Monch. – M.O.P, Mobb Deep zadali sobie trud skopiowania tego na swojego Facebooka. Dopiero potem pojawił się Ashton Kutcher i Nicki Minaj, którzy mają jednak ten absurdalny zasięg. To jest totalny odlot. Ale jednak taki szacunek ulicy i tej społeczności, którą M.O.P, Mobb Deep mają wśród swoich fanów, jest czymś niesamowitym. Bo my jesteśmy dwoma białasami z Polski, o których oni nie słyszeli i moglibyśmy być dla nich bandą „patafianów”, którym coś się pomyliło. Bo tak Amerykanie często postrzegają zagraniczny hip-hop. Jeśli oni mówią, że to jest fajne, a ich fani piszą, że wreszcie hip-hop staje się sztuką, ktoś to dostrzega, to jest supersprawa. To jest najłatwiejsza rzecz, którą my się możemy odwdzięczyć za muzę, jaką nam dali. Za muzę, która nas stworzyła – mówi Jimek. A jak projekt został przyjęty w polskim środowisku hip-hopowym? – Ludzie, z którymi znam się ze sceny oficjalnie, udają, że nie wiedzą, iż taki projekt powstał. Po prostu chyba nie jest im na rękę, że coś takiego się dzieje. A mnie to trochę śmieszy. Bo koledzy poza oficjalnymi kanałami informacyjnymi mówią, że to jest świetna rzecz i wygraliśmy z Jimkiem, ładując tę machinę, że na parę lat jeszcze starczy. Widzisz, cały świat wrzucał gdzieś „Hip-Hop History”, tylko żaden polski raper tego nie udostępnił dalej – mówi Miuosh. – Jest coś takiego jak ludzka zazdrość o temat. Wydaje mi się, że mają czego zazdrościć. To podsumowanie mojej drogi muzycznej, która była bardzo kręta i doprowadziła mnie w parę świetnych miejsc. A jest w tym kraju paru raperów, którzy, moim zdaniem, też powinni coś specjalnego zrobić, a oni dalej stoją w miejscu. Mnie od tego projektu wyrosły zęby i otworzyły się kolejne drogi, z których będę korzystać przez parę najbliższych lat – dodaje Miuosh. W czerwcu ukazał się zapis marcowych koncertów na DVD. Album „Jimek & Miuosh & NOSPR” już kilka dni po premierze znalazł się w pierwszej „piątce” Ogólnopolskiej Listy Sprzedaży. 11 dni temu, podczas drugiego z grudniowych koncertów, muzycy odebrali za niego złotą płytę, ale zainteresowanie DVD wciąż jest duże. – Muzyka kreuje tożsamość, tworzy modę. Odświeża, rzuca inne światło. Ściąga ludzi do nowych miejsc, a ci otwierają się na nowe rzeczy. To cegiełka, którą mogliśmy dołożyć do reklamy Katowic. Niewymierna finansowo. Nagle piszą o Katowicach na całym świecie, zaczęło się od Japonii, potem była m.in. Francja, Turcja, Australia. To jednak trochę fajniejsza sława niż „złoty pociąg” – podkreśla z uśmiechem Jimek.

, foto Lucyna Nenow

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520