7.1 C
Chicago
środa, 24 kwietnia, 2024

Geneza i filozofia ISIS – co tak naprawdę stanowi siłę napędową dżihadystów?

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Zdaniem wykładowcy politologii na słynnym uniwersytecie Yale profesora Graeme Wooda bez uczciwego podejścia do genezy i filozofii ISIS nie uda się pokonać zbrodniczej organizacji.

Nasi polityczni przywódcy nie rozumieją, co stanowi tak naprawdę siłę napędową działań dżihadystów tak zwanego Państwa Islamskiego (IS). Tak przynajmniej twierdzi wykładowca politologii na Uniwersytecie Yale i autor książki „The Way of the Strangers: Encounters with the Islamic State” profesor Graeme Wood. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May wyjaśniła kiedyś, co uważa za podstawową wadę tkwiącą u zbrodniczych podstaw Państwa Islamskiego. – Powiem wam prawdę. To ani „islamskie”, ani „państwo” – mówiła premier podczas konferencji partyjnej torysów w roku 2014. Dodajmy, że chodzi o rok przełomowy, w którym IS zyskało już światową i jakże złowieszczą sławę. W słowach brytyjskiej premier pobrzmiewa echo podobnych odczuć wyrażanych przez byłego amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę. Dziś, gdy Państwo Islamskie w irackim Mosulu znajduje się pod coraz większym naciskiem sił wspieranych przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone, dalej trwa debata czy organizacji tej istotnie udało się ustanowić kalifat. Jednak w kwestii samego IS Theresa May wyraźnie się myli. Tak sądzi Graeme Wood – człowiek, który w swoim życiu spotkał zapewne więcej sympatyków Państwa Islamskiego niż córka pastora Kościoła anglikańskiego, która dziś kieruje brytyjskim gabinetem. Profesor jest zdania, że większość z nas nie potrafi zrozumieć motywów działania cieszących się najgorszą na świecie sławą dżihadystów. Co więcej ten brak zrozumienia powstaje ze zbyt delikatnego podejścia do debaty o islamie. – Podchodzimy doń w rękawiczkach – uważa Wood.

– Moim zdaniem Państwo Islamskie i jego wyznawcy to muzułmanie. Wywodzą się z cywilizacji islamskiej – dokładnie tak samo jak ich islamscy wrogowie. Twierdzić, że ci pierwsi nie mają nic wspólnego z islamem to objaw zwykłej ignorancji. Islam stanowi wielką [i często] sprzeczną tradycję – z pewnością wystarczająco wielką, by objąć także Państwo Islamskie. Jeśli prezydent czy premier danego kraju mówi, że IS ma rację lub myli się w kwestii religijnej interpretacji, znaczy to, że wychodzi on dalece poza to, czym winien się zajmować – mówi Wood. Autor książki nie jest sympatykiem Państwa Islamskiego. Podjął się jednak sporego wyzywania – przeprowadził wywiady z jego entuzjastami na całym świecie. Powstała dzięki tym spotkaniom praca sięga głęboko w same podstawy ich wiary. Wood rozmawiał z przeróżnymi zwolennikami IS – od zwykłego kairskiego krawca poprzez pewnego znanego podżegacza działającego w Australii do nawróconego na islam Japończyka, który poleciał walczyć u boku Państwa Islamskiego w Rakkce. Zdaniem Wooda nasza nieumiejętność właściwego uznania czy oceny religijnego ferworu wyznawców Państwa Islamskiego wynika ze „strategicznej kalkulacji” – Nie chcemy, aby muzułmanie w Wielkiej Brytanii lub Stanach Zjednoczonych wiedzieli, że oto szkalujemy ich religię. Ponadto pragniemy, by nasi muzułmańscy sojusznicy wiedzieli, iż nie jesteśmy ich wrogami. W przypadku Baracka Obamy, a zapewne i Theresy May, obserwujemy tendencję do drastycznego upraszczania, którego nigdy byśmy się nie dopuścili w odniesieniu do innych religii – mówi profesor Wood. Gdy Państwo Islamskie przejęło kontrolę nad poszczególnymi regionami w Iraku i Syrii i oznajmiło, że utworzyło tam kalifat, trudno było nam w ogóle zrozumieć logikę takiego posunięcia. – Już od jakiegoś czasu państwo teokratyczne we właściwym sensie tego słowa działa u samych wrót Wielkiej Brytanii. IS w swojej deklaracji absolutnie bez ogródek oświadczyło, że uważa siebie za religijną siłę wyzwolicielską na tych terenach. Jest też całkowicie jasne, że duża liczba ludzi, która pośpieszyła, aby mu pomóc w tym dziele, widzi sytuację dokładnie w ten sam sposób – mówi Wood. Ten 37-letni profesor ma podwójne obywatelstwo – kanadyjskie i amerykańskie. Dorastał częściowo w Teksasie. Później rozpoczął studia na Uniwersytecie Harvarda. Do Iraku po raz pierwszy przyleciał w 2003 roku razem z grupą irańskich pielgrzymów. – Miałem niejasne poczucie, że gdy zjawię się w miejscu gigantycznego przesilenia i powszechnej przemocy oraz po prostu porozmawiam z ludźmi czy bez celu powłóczę się po kraju, to trafię na coś interesującego. Byłem młody. Zupełny idiota! Ale jak się okazało miałem też rację – wspomina tamten czas Wood. Podróżował autostopem. Pracował jako kurier w pewnej firmie, a później – jako dziennikarz dla poważnych tytułów. Podróże, które znalazły odzwierciedlenie we wspominanej książce zawiodły go do Londynu, który uznaje za „zapewne światową stolicę pewnego typu dżihadystów-podżegaczy”. Spotkał się z nazywanym przez Brytyjczyków „kaznodzieją nienawiści” Anjemem Choudarym. Tym samym, którego w ubiegłym roku wreszcie osadzono w więzieniu między innymi za publiczne złożenie przysięgi wierności Państwu Islamskiemu. Wiąże się go z udziałem w wielu tajnych spiskach. Jego działania i kazania stały się inspiracją dla ponad stu osób, które w różnym okresie czasu dołączyły do IS jako bojownicy świętej sprawy. Przez dwie dekady kpił z wysiłków władz brytyjskich na próżno usiłujących postawić go przed obliczem sprawiedliwości. – Chętnie dostrzegamy tylko śmieszną stronę postaci Choudary’ego. Że był nieufnym pijaczyną, a nagle zamarzył sobie, by uchodzić za uosobienie i głos islamskiej pobożności. Nie przepuszczamy żadnej okazji, aby zlekceważyć takie postacie, bo ich hipokryzja jest po prostu śmieszna. Ale śmieszność współistnieje z jak najbardziej realnym złem. Ten kaznodzieja wysłał jakieś sto osób na śmierć, a także, by uśmiercali innych – mówi Wood.

Profesor ostrzega, że roztaczanie opowieści o pijących i oglądających pornografię dżihadystach jako dowodu, iż nie wierzą oni w swoje własne dogmaty, stanowi błąd interpretacyjny. Bez względu na to, jakie czynniki – od zwykłej chęci przeżycia przygody do biedy – pchają ich do przystąpienia do IS „jeden z motywów stanowi świadomość własnych wad”. – Uczestnictwo w działaniach Państwa Islamskiego postrzegają jako rodzaj oczyszczania swoich trwale grzesznych natur. IS uważa samo siebie za naszego wroga. Będą walczyć z nami póki starczy im sił. Jeśli uznamy, że nowi ludzie wstępując w jego szeregi kierują się przede wszystkim motywacjami politycznymi, nie uda się nam zrozumieć, jak ich przed tym krokiem powstrzymać. Są wśród nich i tacy, którzy pragną tylko ścinać głowy innym. Jednak liczba szaleńców czy psychopatów nie mających wiary, za którą sami walczą, jest mniejsza niż myślimy – mówi profesor Wood. Ten naukowiec twierdzi, że IS spogląda daleko w przeszłość aż do czasów swoich islamskich przodków. Kiedyś Wood już zdążył wzbudzić falę oburzenia wskazując, że Mahomet miał niewolnice. W cytowanej książce znowu powraca do tradycji posiadania przez muzułmanów niewolnic i wykorzystywania ich do celów seksualnych, co teraz stało się powszechną praktyką Państwa Islamskiego. Autor uczciwie wskazuje jednak, że niewolnictwo seksualne było i jest szeroko praktykowane również przez osoby nie będące muzułmanami. A w samych Stanach Zjednoczonych stanowiło instytucję jeszcze do lat 60. ubiegłego stulecia! Jego zdaniem zwolennicy IS – także i Anjem Choudary – czasem niejako zmuszają samych siebie do wiary w tak potępiany przez świat przerażający aspekt życia Państwa Islamskiego. – Wychowali się oni w kulturach, gdzie koncepcja posiadania na własność drugiego człowieka czy niewolnictwa seksualnego wzbudza wstręt i które głęboko przenika instynkt odrazy [wobec takich zjawisk]. Muszą zatem przezwyciężyć go i zracjonalizować swoją akceptację dla niewolnictwa – zwłaszcza seksualnego – mówi Wood. W styczniu tego roku IS umieściło w sieci nowe groteskowo-przerażające nagranie wideo. Mały chłopiec zabija strzałami z broni mężczyznę, który leży związany na boisku piłkarskim na dziecięcym polu zabaw. – Tak małego dziecka w takim kontekście jeszcze nie widziałem – dodaje Wood. Jego zdaniem w najbardziej szokującym filmiku, jaki oglądał w ogóle nie było widoku krwi tylko widok zabieranych do parku rozrywki sierot po cudzoziemskich bojownikach IS. – Dzieci są na przejażdżce, chodzą w kółko trzymając w rękach flagę Państwa Islamskiego. Piją przy tym sok z kartonów. Człowiek myśli sobie: „Wszystkie te dzieciaki wiedzą tylko, że zabrano je do raju. A jak się ten raj objawia? Poprzez zabicie taty. Pomszczenie jego śmierci staje się najwyższym powołaniem, do jakiego mogą aspirować”. Dla mnie jest to przerażające – mówi Wood. Niektórzy [obserwatorzy] wskazują, że IS trzeba powstrzymywać aż do chwili, gdy samo się wypali. – Jeden z minusów przyzwolenia na jego trwanie polega na tym, że w szeregach tego państwa cały czas wychowuje się dzieci, a za normę uznaje wszelkiego rodzaju szalone przekonania religijne.

Profesor zaznacza, że w syryjskiej Rakkce i irackim Mosulu Państwo Islamskie przez grubo ponad dwa lata kontrolowało szkoły i uniwersytety. – To nie pierwszy przypadek procesu masowego traumatyzowania dzieci. Ale jak na razie pierwszy, gdzie widzimy całkowicie szalone państwo ze zniewoloną dziecięcą widownią. Mamy tu zdecydowaną próbę prania mózgu, którą prowadzi się na poziomie instytucji państwa. Nie mam pojęcia, w jaki sposób pokolenie to na powrót odzyska zdrowie po doświadczeniu takiego rodzaju przemocy psychicznej – zauważa Graeme Wood. W swojej książce szczegółowo udokumentował przypadek amerykańskiego dżihadysty Johna Georgelasa znanego także jako Jahija Abu Hasan i jego żony Joyi Choudury nazywanej Tanią. On sam pochodził z Teksasu i był werbownikiem oraz szefem propagandy IS. Ona pochodziła z osiadłej w Wielkiej Brytanii rodziny wywodzącej się z Bangladeszu. Ślub wzięli w ratuszu w brytyjskim mieście Rochdale. W ciągu niezwykłej pod wieloma względami dekady wspólnego życia – przemieszczali się z Londynu do Kairu, a następnie rozdartej wojną Syrii – doczekali się trójki dzieci. W 2013 po rozwodzie z Georgelasem Tania z chorym potomstwem uciekła do Turcji. Obecnie mieszka w amerykańskim Dallas, gdzie urodziło się też ich czwarte dziecko. – Wszystko wskazuje na to, że przeszła ona całkowitą transformację. Jest odpowiedzialną matką dziś żałującą [tego, co robiła] w trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się z winy męża. To także dający nadzieję na przyszłość objaw oporu osoby, która uczestniczyła w tym kulcie – mówi Wood. Oficjalna linia propagandy Państwa Islamskiego w kwestii wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych brzmi – nie ma znaczenia, kto wygrał, bo oboje kandydaci stanowili uosobienie zła, a żadnemu z nich i tak nie udałoby się zwyciężyć IS. Jednak Wood opierając się na własnych obserwacjach twierdzi, że niektórzy zwolennicy Państwa Islamskiego zdecydowanie wolą Donalda Trumpa. Ich zdaniem to właśnie „jego osoba najbardziej pokazuje światu nienawiść do muzułmanów leżącą w samym sercu Ameryki i Zachodu”. – Trump mówi: „Zakażmy wjazdu muzułmanom”, a mianowani przez niego przedstawiciele administracji twierdzą, że lęk przed nimi jest czymś jak najbardziej racjonalnym. Tego typu przesłania idealnie odzwierciedlają własne przesłanie dżihadystów głoszące, że każdy prawdziwy wyznawca islamu winien wiedzieć w Ameryce przeciwnika – zauważa Wood. Sam krytycznie ocenia niejasność retoryki nowego prezydenta dotyczącej radykalnego islamu. – [Ten] najważniejszy, według samej administracji, fragment jej polityki zagranicznej jest niespójny wewnętrznie. Podczas swoich podróży Wood rozmawiał z orędownikami IS, którzy wcale nie byli „psychopatycznymi robotami”, lecz często inteligentnymi, łagodnymi i po prostu dobrze wychowanymi ludźmi. Sami chętnie nawróciliby go na islam. Wiele razy celowano do mnie z broni, ale nie wtedy, gdy zbierałem materiały do tej pracy – wspomina Wood. – Walka o pokonanie Państwa Islamskiego będzie walką długą. Dżihadysty jednak to nie obchodzi. Myśli on następująco – „Jestem [tylko] jednostką w całym bardzo długim szeregu dżihadystów, którzy przyszli przede mną i nadejdą po mnie”. Upaja się też swoim statusem kogoś „słabszego”, „przegranego”, a porażki militarne nie spędzają mu nadmiernie snu z powiek. – Choćby było najgorzej, dżihadysta powie ci, że nigdy nie jest aż tak źle, jak było prorokowi, gdy przepędzano go z Mekki. Być we wszystkim w mniejszości – oto uniwersalna licencja – mówi Wood.

Jego zdaniem Państwo Islamskie może znajdować przyczółki w miejscach o dużej liczbie ludności muzułmańskiej, gdzie panuje polityczne niezadowolenie i ubóstwo. Jak choćby Filipiny czy niektóre kraje Afryki. – Całe dekady jeszcze potrwa uwalnianie się od opinii, że islam nie może współistnieć z innymi religiami, a zatem trzeba praktykować go tylko w jego najbardziej pozbawionej tolerancji formie. Jesteśmy świadkami zjawiska pokoleniowego – dodaje profesor. Sam nie jest jednak zupełnym pesymistą. Wyznawcy Państwa Islamskiego, z którymi rozmawiał [często] okazywali się „chorymi romantykami” – Wcześniej czy później zrozumieją oni, że nie udało się im spełnić ustanowionych przez samych siebie standardów. A wtedy dokonają rewizji własnych ideałów i powrócą do społeczeństwa śmiertelnych z bardziej skromnymi ambicjami. Wood porównuje to, co dzieje się obecnie w islamskim świecie do Reformacji, która przez długi czas także miała krwawy przebieg. – W końcu przemoc wygasła, ale nie wygasła sama Reformacja – zauważa profesor. Państwo Islamskie stanowi po prostu [jeden] morderczy fragment szerszego historycznego, społecznego i religijnego ruchu obejmującego wiele osób mających dostęp do YouTube i gorąco sprzeciwiających się duchownemu establishmentowi, akademikom [religijnym] i autokratycznym władcom Bliskiego Wschodu. – Nie chcą oni jednak zastąpienia ich bandą zabójców – mówi Graeme Wood. Kiedyś ten koszmar się skończy.
Tłumaczenie Zbigniew Mach

Damian Whitworth, Fot. aip

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520