Praktycznie wszystkie tytuły nominowane do tegorocznych Oscarów są dostępne nielegalnie w sieci. Tylko nieliczne tytuły są nagrane kamerą w kinie, w większości mają dobrą jakość.
Rafał Pawłowski z fundacji Legalna Kultura wyjaśnia, że najczęściej obraz wycieka na etapie dystrybucji. Przecież te filmy trzeba gdzieś wytłoczyć, zapakować, a potem jeszcze przesłać. Czasami paczka po drodze gdzieś zaginie.
Akademia filmowa stara się maksymalnie zabezpieczyć filmy. Każdy z 6 tysięcy członków dostaje specjalnie kodowane odtwarzacze, które można uruchomić poprzez telefoniczną autoryzację. Jednak i to zabezpieczenie zostało złamane przez piratów. Był tez kiedyś jeden z członków akademii, który udostępnił swoją kopię rodzinie i w ten sposób obraz wyciekł do sieci. Musiał potem zapłacić duże odszkodowanie.
Rafał Pawłowski zwraca uwagę, że przez piractwo zmniejszają się dochody kinematografii. A to może oznaczać, że w przyszłości może powstawać mniej filmów. Podaje przykłady oscarowych filmów Interstellar czy Wilk z Wall Street, które przez piractwo internetowe mogły stracić nawet po 200 milionów dolarów. Za te pieniądze można było w Hollywood wyprodukować nawet kilkanaście filmów albo kolejną superprodukcję.
Według szacunków Polska jest jednym z liderów europejskich pod względem liczby nielegalnie ściąganych filmów z sieci.
IAR/Kamil Szwarbuła/magos