Dyrektor FBI James Comey zapewnił w czwartek, że samoloty szpiegowskie, które w tym roku pojawiły się nad Dearborn w pobliżu Detroit, nie były wykorzystywane do inwigilacji lokalnej, w dużej części muzułmańskiej społeczności.
Pytanie o inwigilację podczas posiedzenia komitetu ds. sądownictwa zadał John Conyers z Izby Reprezentantów. Podkreślił, że przeloty nad miastem zaniepokoiły mieszkańców Dearborn, spośród których aż 40% pochodzi ze Środkowego Wschodu. Część z nich obawiała się, że jest szpiegowana przez FBI ze względu na swoją proweniencję lub wyznanie.
Już w sierpniu mieszkańców uspokajał agent specjalny z Detroit, który podczas specjalnego spotkania zapewnił, że działania biura ich nie dotyczą. W czwartek to samo zrobił Comey. Podkreślił, że FBI śledzi tylko konkretnych przestępców, w tym osoby podejrzewane o terroryzm. Wyjaśnił, że czasami nie sposób jest szpiegować kogoś pieszo lub przy użyciu samochodu, dlatego zdecydowano się na wykorzystanie samolotów. – Mamy ich niewiele. Chciałbym, abyśmy mieli więcej – stwierdził.
(dr)