Rangersi to elitarna formacja lekkiej piechoty Armii USA przeznaczona do operacji typu górskiego na całym świecie.
Te dwie panie zaczynały w grupie żeńskich żołnierzy, tylko one jednak przeszły pomyślnie morderczy, sześciotygodniowy kurs dla Rangersów. Nie ujawniono ich nazwisk.
W piątek obie panie odbiorą specjalne dyplomy i już dziś mówi się, że to milowy krok w amerykańskiej armii, która nie do wszystkich funkcji, stanowisk, nawet szkół wojskowych dopuszczała kobiety.
Zaliczenie kursu Rangersów to wyzwanie dla najsilniejszych i najodważniejszych. Niewiele jedzenia, mało snu, a w tym czasie organizm pracuje na pełnych obrotach. Podczas długich marszów kursanci muszą na przykład dźwigać w trudnym terenie ponad 50-kilogramowe wyposażenie.
– Każdy, kto kończy szkołę Rangersów musiał wykazać się wielką odpornością psychiczną i fizyczną w najtrudniejszych warunkach – stwierdził jeden z amerykańskich oficjeli wojskowych John McHugh.
Te dwie panie, które z powodzeniem zaliczyły szkołę Rangersów nie będą jednak mogły trafić na pole walki, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
Amerykańska armia coraz bardziej otwiera się dla kobiet. – Mogę jednak obiecać, że nigdy nie odstąpimy od naszych najwyższych standardów – oświadczył niedawno w Bagdadzie generał Martin Dempsey.
Wojciech Rogacin(aip)