Hillary Clinton odwiedziła w czwartek Boston, gdzie mówiła o problemie uzależnień od narkotyków, leków i alkoholu.
Ubiegająca się o nominację Demokratów w wyborach prezydenckich Clinton uczyniła ów problem jednym z głównych tematów swojej kampanii. Rozpoczynając ją, miała inne priorytety, jednak postanowiła je zredefiniować po pierwszych wizytach w Iowa i New Hampshire, usłyszawszy od wyborców, że to duży problem.
Szczególnie widoczny jest w Massachusetts. Z powodu uzależnień na terenie stanu każdego dnia umiera około pięciu osób. W Bostonie Clinton przytoczyła słowa jednego z uzależnionych, którego jakiś czas temu spotkała: – Nie jesteśmy złymi ludźmi, którzy chcą się stać dobrymi. Jesteśmy chorymi ludźmi, którzy chcą wyzdrowieć.
Clinton na scenie towarzyszyli m.in. burmistrz Bostonu Marty Walsh oraz prokurator generalna Maura Healey. Tego pierwszego Clinton pochwaliła za odwagę i otwartość, z jaką mówi o swoim dawnych zmaganiach z kłopotem alkoholowym. Zaznaczyła, że uzależnienie należy traktować jako problem zdrowotny, nie przestępczy. Dlatego też pochlebnie wypowiadała się o policji w Gloucester, która postanowiła niedawno pomagać uzależnionym zamiast ich aresztować – nawet jeżeli mają przy sobie narkotyki.
W ubiegłym miesiącu Clinton przedstawiła szczegółowy program walki z uzależnieniami. Ma on pochłonąć 10 miliardów dolarów i zakłada m.in. współpracę pomiędzy władzami stanowymi i federalnymi w zakresie prewencji i leczenia, wzrost funduszy na istniejące granty oraz przeniesienie uwagi z kryminalnego aspektu uzależnień na zdrowotny.
(jj)