Rynek samochodowy oraz kryzys wodny były głównymi tematami niedzielnej debaty Hillary Clinton i Bernie’ego Sandersa we Flint w Michigan.
Problemy z wodą w liczącym około 100 tysięcy mieszkańców mieście trwają już blisko dwa lata. W niektórych domach z kranów wciąż płynie skażona ołowiem woda, której by nie było, gdyby władze nie zdecydowały się na oszczędności i przejście z systemu w Detroit na wodę z rzeki Flint. W niedzielę wstrząśnięta sytuacją, z jaką musi się mierzyć tamtejsza ludność, Clinton po raz pierwszy oficjalnie wezwała gubernatora Ricka Snydera do złożenia rezygnacji.
– Powinien podać się do dymisji lub zostać odwołany – stwierdziła.
Sanders mówił o tym już wcześniej. Podczas debaty podkreślił ponownie: – To niewiarygodna hańba. Nie powinno się truć dzieci. Ludzie nie powinni płacić rachunków za zatrutą wodę.
Kandydaci Demokratów byli zgodni w tej kwestii, ale poróżnili się na temat głęboko zakorzenionego w Michigan przemysłu samochodowego. Była sekretarz stanu przypomniała, że przed laty jej rywal głosował przeciwko Troubled Asset Relief Program, programowi wsparcia zmagających się z kryzysem instytucji finansowych. Jak stwierdziła, był to też głos przeciwko dofinansowaniu General Motors i Chryslera.
– Ja zagłosowałam za tym, żeby uratować przemysł samochodowy, on zagłosował przeciwko – powiedziała, dodając, że gdyby wszyscy głosowali tak jak Sanders, rynek by upadł, a 4 miliony osób straciłyby pracę.
Komentatorzy zwracali później uwagę, że TARP nie był programem mającym pomóc wyłącznie producentom samochodów, choć istotnie otrzymali oni z niego duże środki – blisko 80 miliardów dolarów. Także Sanders sugerował, że nie głosował przeciwko przemysłowi.
– Wiecie, co wtedy mówiłem? Mówiłem, żeby miliarderzy sami dofinansowali Wall Street. Ci ludzie nie powinni tworzyć klasy średniej w naszym kraju. Po raz kolejny sprzeciwiłem się korporacyjnej Ameryce – oznajmił.
Prawybory w Michigan odbędą się we wtorek. W sondażach z dwucyfrową przewagą prowadzi Clinton.
(dr)